-
Postów
1 695 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
33
Typ zawartości
Profile
Forum
Blogi
Wydarzenia
Odpowiedzi opublikowane przez Jędrek
-
-
54 minuty temu, barbie609 napisał:
hmmm raczej tzw walonki
Fakt, proporcje takie walonkowe bardziej. Ale te gumiaki mi się pierwsze nasunęły z racji wspomnień.
- 1
-
3 godziny temu, Zakochana w górach napisał:
Znalazłam też piękne kamienne
Mi to się kojarzy bardziej z butem typu gumiak, ale może być to efekt wspomnień przywołanych w innym wątku
- 1
-
3 godziny temu, Zakochana w górach napisał:
Ja pochwalę się listopadowym Szpiglasem
Pogoda rzeczywiście trafiła się wam genialna, tylko pozazdrościć takiego wypadu w listopadzie.
-
1 godzinę temu, Mnich Moderator napisał:
Ja pamiętam czasy, kiedy mapy, metalowe kubki i buty za kostkę kupowałem w składnicy harcerskiej...
W tamtych czasach jeszcze po górach nie chodziłem, za to trochę żeglowałem. I pamiętam że np. porządne kalosze, nadające się na sztormową pogodę kupowało się w latach 80-tych od czechosłowackich żeglarzy którzy je przywozili do Gdańska. Były w jednym kolorze (obłędnie żółte), ale za to w miarę lekkie i dość wygodne. Szkoda że już ich nie mam, zadałbym szyku w deszczowy dzień nad Morskim Okiem.
- 3
-
1 godzinę temu, barbie609 napisał:
szlachta na koń wsiędzie ,ja z synowcem na czele i jakoś to będzie
Tutaj pełna zgoda. Sporo ludzi niestety tak postępuje, nie tylko w górach zresztą. To co potrafią rodacy wyczyniać np. na drogach, nieraz z całą rodzinką na pokładzie. ZERO wyobraźni, a potem ... lament.
Ale to temat - rzeka, poza tym na zupełnie inną opowieść.
Pewnie już to tutaj pisałem, ale wciąż w Tatrach zaskakuje mnie zwyczajna ludzka niewiedza, wręcz ignorancja - w sytuacji gdy każdy ma pod ręką smartfona z dostępem do wszelkich informacji, z pierdylionem funkcji itp. itd.
Kiedyś by się czegoś o Tatrach dowiedzieć, trzeba było się wysilić, np. pójść do księgarni, kupić przewodnik (jeśli akurat był jakiś, np. w Gdańsku jeszcze w latach 90-tych to wcale nie było takie hop - siup ), jakieś albumy itp. A potem jeszcze to (o zgrozo) przeczytać, niejeden raz.
Teraz wszelkie informacje wszyscy mamy w zasięgu ręki - i wielu wciąż nie potrafi/nie chce z tego skorzystać. Bo po co, przecież "jakoś to będzie"
- 1
-
3 minuty temu, Mnich Moderator napisał:
Teraz to w łyżwach mógłbyś dotknąć
Jednak najbardziej lubię go dotykać gdy jest suchy i rozgrzany słońcem.
Czasem mnie kusi żeby jakiś większy kawałek sobie zabrać do domu zawsze mógłbym go sobie podgrzać w razie potrzeby.
A na byłem dziś rano.
- 1
-
Aż by się chciało dotknąć teraz szorstkiego, tatrzańskiego granitu
-
Kolejna porcja pięknych, skalistych obrazów
- 2
-
Chorzów
-
4 godziny temu, barbie609 napisał:
Jak już artykuły o pechu i bezpieczeństwie to polecam.
https://gazetakrakowska.pl/tragedia-w-pieninach-nie-zyje-czworo-turystow-zdjecia/ga/625567
jeśli coś może pójść źle to wcześniej czy później pójdzie
Tej akcji z Pienin w ogóle nie pamiętam, jakoś mnie ta informacja musiała wtedy ominąć. W sumie całkiem możliwe bo w 2012 nie mogłem pojechać w Tatry, więc i nie śledziłem jakoś specjalnie doniesień z południa Polski, żeby się nie denerwować
Ale ten tekst: "jeśli coś może pójść źle to wcześniej czy później pójdzie" to tylko oklepany slogan, który można dokleić do dowolnej sytuacji.
W górach zawsze coś może pójść źle, a jednak pomimo wielu tysięcy rozmaicie przygotowanych ludzi walących w Tatry w sezonie, wypadków tak naprawdę jest malutko, . A jednocześnie ktoś super obyty, przygotowany na wszystko - oberwie większym kamieniem, spadnie i zginie.
Jeśli coś może pójść źle, to owszem, może - ale czy pójdzie, tego nie wiemy.
-
Mnie ostatnio mocno trafił ten tekst:
Niby człowiek wie że i w takim "niewinnym" miejscu można polecieć, ale co innego wiedzieć, a co innego poczytać o konkretnym wypadku i jego konsekwencjach. Współczuję tej kobiecie.
Fragment kroniki TOPR z 14 08 2016:
"O godz. 13.39 informacja o upadku turystki z Sarniej Skały w kierunku Czerwonej Przeł. Wystartował śmigłowiec. Z jego pokładu ratownicy desantowali się w pobliżu miejsca gdzie leżała turystka. Okazało się, że turystka w wyniku około 30m. upadku doznała urazu kręgosłupa, głowy, klatki piersiowej, mocnych otarć i potłuczeń. Po zaopatrzeniu turystka śmigłowcem została przetransportowana do szpitala. Do wypadku doszło przez nieuwagę podczas pozowania do zdjęcia."
A swoją drogą cotygodniowa kronika TOPR robiona przez Adama Maraska to też ciekawa lektura, mimo swej lakoniczności.
- 2
-
13 godzin temu, Mnich Moderator napisał:
My ostatnio, wracając z zimowej integracji, zatrzymaliśmy się w Wilczym Głodzie w Krzyszkowicach (Zakopianka). I powiem Wam, że rosołek wołowy i placek po zbójnicku - niebo w gębie. Najtaniej może nie jest, ale karmią zacnie
Dobrze wiedzieć, skorzystam
- 1
-
-
-
A przy okazji, skoro już piszę w tym dziale, zaproponuję coś chyba mniej znanego, bo wydane dawno temu i raczej nie wznawiane.
Hermann Geiger "Pilot alpejskich lodowców"
Czyli wspomnienia człowieka który m. in. ratował z opresji ludzi w Alpach za pomocą ... samolotu.
Potrafił lądować (i startować) w takich miejscach że naprawdę aż trudno w to uwierzyć. A jednak
Do kupienia na allegro dosłownie za parę zł.
- 1
-
- 1
-
Dnia 8.09.2021 o 14:08, wjesna napisał:
Jak tak patrzę na te tytuły to myślę sobie, jak to dobrze, że niektórzy mieli życie które warto opisać. Bo co byśmy czytali?
Jakieś 3/4 książek w mojej dość obszernej biblioteczce to rzeczy dotyczące w ten czy inny sposób rozmaitych ... wojen. W tym kontekście czasem dopada mnie taka przewrotna myśl "jak to dobrze że byli Hitler, Stalin , Napoleon, Juliusz Cezar, Aleksander Macedoński, Chmielnicki, Nelson, Chrobry ... i parę setek innych wojowniczych przywódców, dowódców, dyktatorów. Bo co ja bym czytał, gdyby nie oni?"
- 2
-
Dnia 5.01.2021 o 21:28, Mnich Moderator napisał:
Z moim ADHD jest to całkiem możliwe, a nawet wielce prawdopodobne. Kiedyś trzy na raz czytałem. Naprzemiennie - rzecz jasna
Też tak mam, często 4 czy nawet 5 książek jest jednocześnie "na tapecie", o różnej tematyce, w zależności od nastroju i tego ile mam akurat czasu, bo niektóre pozycje da się czytać z doskoku po kilka minut, a inne wymagają większego skupienia.
- 2
-
Dnia 30.01.2022 o 11:47, vatra napisał:
Super te foty a pierwsze po prostu sztosik Miałeś farta kolego
Ano miałem. Pogoda licha, na szlaku było tak pusto, że aż świstaki zdziwione wyszły i zaczęły się za ludźmi rozglądać
- 1
- 1
-
Dnia 25.01.2022 o 17:52, ania71wro napisał:
Pozdrawiam Was z pięknego Wrocławia. Ania - zakochana w Tatrach od siódmego roku życia.
W latach 90-tych bywałem często we Wrocławiu, zapewne trochę się zmieniło od tamtej pory, ale miło wspominam te wizyty. Jako Gdańszczanin z urodzenia, świetnie się tam czułem, bo klimat obu miast jest dość podobny.
Z tym że ja w Tatrach pierwszy raz byłem dopiero mając lat ... trzydzieści - tuż po wielkiej powodzi w 1997, która zresztą również kojarzy mi się z Wrocławiem. I od tamtego wyjazdu właściwie wszystkie moje urlopy to Tatry.
- 1
-
Bardzo przyjemne, klimatyczne fotki.
Poszłoby się gdzieś. A tu, cholerka, dopiero styczeń się kończy ... gdzie jeszcze do czerwca
- 1
-
-
Powyższe stadko spotkałem w październiku, tuż przed zmrokiem, baterie w aparacie ledwo, ledwo ciągnęły, a jeszcze musiałem gorączkowo kasować wcześniejsze fotki, bo karta była już zapchana.
Ale stadko było dość cierpliwe i mało płochliwe więc udało się coś uwiecznić. Najodważniejsze osobniki mijały się ze mną dosłownie na wyciągnięcie ręki. One sobie szły w górę, ja w dół.
- 1
-
Dnia 22.01.2022 o 19:12, jaaga76 napisał:
Od razu wyjaśniam, że ostatecznie widzieliśmy kozicę
Parę lat temu schodziłem w nocy z Przełęczy Pod Kopą Kondracką do Kondratowej. Pech (a raczej moje gapiostwo) sprawił że nie miałem światła, na szczęście Księżyc świecił dość mocno, a chmur było niedużo więc jakoś dało się iść.
Ale w pewnej chwili, gdzieś tak na wysokości 263 zakosu licząc od góry, zobaczyłem przed sobą coś dużego, jasnego i poruszającego się.
Pierwsza, niedorzeczna zresztą myśl "skąd tu biały niedźwiedź?" - i równie niedorzeczna odpowiedź "z Krupówek"
Ale po chwili niedźwiedź ... odezwał się.
To znaczy zaszczekał
Był to wielki, biały (szary?) pies, który zszedł ze mną przez Kondratową do Kuźnic po czym ruszył samotnie "w miasto" zostawiając mnie samego. W sumie do dziś nie wiem czy to on mnie prowadził, czy ja jego. Dalszą część drogi przebyłem już prozaicznie, taksówką.
- 4
- 2
Skojarzenia
w Hyde Park
Opublikowano
Łupu cupu