-
Postów
250 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Typ zawartości
Profile
Forum
Blogi
Wydarzenia
Odpowiedzi opublikowane przez Gieferg
-
-
Szans w tym roku to już nie mam, bo to był jednodniowy wypad z dojazdem 180 km, a kolejnego w najbliższym czasie tak łatwo nie zorganizuję.
- 1
-
Podobno luźno jest na szlaku na Przełęcz pod Chłopkiem,
Wczoraj było tam niby trochę ludzi, ale nie tyle, żeby to przeszkadzało i nie nazwałbym tego z pewnością tłokiem.
-
Kapelusza nie wziąłem bo wziąłem kask, jakoś tak wydawał się bardziej potrzebny
Decyzja była dość trudna, ale w tym konkretnym momencie wszystko zdawało się przemawiać za tym, że nie należy iść dalej. W sumie nawet gdy poczułem się lepiej, trudno było stwierdzić, czy za pół godziny znowu coś się nie zacznie dziać. Oczywiście nie zaczęło i do końca dnia poza kolanem już nic mi nie dolegało (ani nawet śpiący nie byłem) mam więc wrażenie, że wszystko mogło wynikać z nerwów. Dzisiaj już mam ochotę iść tam znowu
PS. kolano przestało już boleć, tylko parę odcisków jeszcze zostało
- 4
-
Przymierzałem się do tego od dwóch lat, miała być Przełęcz pod Chłopkiem, a może i coś więcej, a wyszło jak wyszło.
12.09.2020 - coś nie grało przez cały dzień, jakieś niewyraźne obawy, że na tym wyjeździe coś się stanie. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało. Wyszło, że przed wyjazdem o 2 w nocy pospałem może z godzinę, w samochodzie nic.
13.09.2020 - nieco po 5 rano desant na Palenicy, półtora godziny później jesteśmy na Morskim Oku, jakieś nieśmiałe symptomy sensacji żołądkowo-jelitowych, ustają gdy ruszamy w stronę Czarnego Stawu, podejście jak zwykle idzie jak po grudzie, zawsze w tym miejscu się zastanawiam gdzie ja chcę w ogóle wejść, skoro tak zdycham na tych schodkach - to samo było rok temu przed Rysami, to samo teraz. Chwila oddechu przy stawie, idziemy dalej. Utrzymać tempa mojego kompana nie mam szans, więc idę swoim, dochodzimy do żlebu, jakoś niezgrabnie mi to idzie, brak snu zapewne robi swoje. Potem się rozkręcam, jest lepiej, ale tylko do czasu gdy dochodzimy do stromego odcinka przed klamrami. Tam dopadają mnie te same mysli co z wczorajszego dnia i pierwszy raz w Tatrach, gdy spoglądam za siebie zadaję sobie pytanie: "Człowieku, co ty odwalasz?". Mimo to nie daję za wygraną, wchodzę w standardowy dla takich miejsc tryb ostrożny, każdy ruch analizuję jak szachista, krok za krokiem do góry, ale coraz częściej pojawia się myśl "Jak ją stąd do cholery zejdę?". Klamry i łańcuch, spoko, lubię tę górską biżuterię. Kawałek dalej kumpel zamiast iść szlakiem ścina zakole, czego nie zauważam i lezę zanim. Buty zaczynają się niebezpiecznie ślizgać i w pewnym momencie stwierdzam, że ani wte ani we wte, a za chwilę "fuck this shit, I'm out". Cofam się parę kroków ze słowną pomocą idącego za mną zawodnika (dzięki :)), kumpel pyta czy idę dalej, stwierdzam, że na tę chwilę nie idę i że chyba poczekam sobie tutaj. Parę minut później zauważam, co było nie tak z odcinkiem wyżej i nabieram ochoty by jednak iść dalej, jak na złość, wtedy znowu odzywają się dolegliwości z rana tylko bardziej nasilone... (jeśli zagląda tu dziewczyna od No-Spy - dzięki za to i dobre słowo, nie wiem co mi tam bardziej pomogło, ale pomogło). Przez kolejne minuty zastanawiam się czy schodzić, czy czekać, po chwili stwierdzam jednak że wypadałoby czym prędzej schodzić. Co się okazuje - zejście z tego miejsca idzie mi dużo sprawniej niż wejście, nie towarzyszy mu żadne większe niż standardowe poczucie zagrożenia, więc w sumie nie było się czym przejmować, do tego poczułem się już lepiej lecz mimo to nastrój do kontynuowania wycieczki bezpowrotnie przepadł.
Przy okazji - żadna z do tej pory zaliczonych tras (lista w sygnaturce) nie była dla mnie tak stresująca, żadna nawet nie była blisko.
Schodzę do Czarnego Stawu, po drodze dogania mnie kumpel, który zdążył wejść na MSC i schodzimy do Morskiego. W pewnym momencie pechowo stawiam stopę i do teraz czuję to w kolanie. O 15-tej jesteśmy na parkingu.
Cóż, nie wyszło, pierwszy wycof z innych powodów niż pogoda, czy to moja granica możliwości, czy tylko nie ten dzień, trudno powiedzieć (ale to drugie na pewno).
Na chwilę obecną nawet nie wiem czy mam tam ochotę wracać, ale zobaczymy co przyniesie kolejny sezon.
PS. Pierwsza wycieczka od 2017 na którą nie zabrałem kapelusza i efekty od razu widać
- 8
-
Kolano mnie boli, ale to już przy zejściu z Czarnego Stawu krzywo stanąłem. Tak to tylko psychika zryta
Dobra wiadomość taka, że mój towarzysz zaliczył zarówno przełęcz, jak i MSC
- 1
-
Wybrałem się w końcu na przełęcz ale mimo wymarzonej wręcz pogody skończyło się parę metrów za łańcuchami... Może niebawem coś więcej na ten temat napiszę.
- 3
-
Cytat
Dzień 2 – w planach moja ukochana Hala Gąsienicowa z Kościelcem w tle (moje marzenie to stanąć kiedyś na szczycie).
To na co czekasz?
Cytatniestety, podczas tygodnia w Tatrach ciężko ustrzelić ładną pogodę non stop,
Mi się ostatnio udał tydzień ładnej pogody non-stop (no dobra, jeden dzień był częściowo pochmurny :P)
podejście z Roztoki do Piątki było zbyt strome i trzeba było zawrócićOj, nie dla nich Tatry...
CytatNa Halę szłyśmy przez Boczań a wracałyśmy Doliną Jaworzynki.
Zawsze tak robię.
A Giewont jest fajny
- 1
-
Wypadałoby wrzucić w jakimś rozsądnym rozmiarze
- 1
-
Dzięki za podpowiedzi Oby pogoda była, to się okaże co i jak.
-
No to kiepsko. Bo o wyjeździe mielismy decydować dzień przed. W zeszłym roku przyjechaliśmy na Palenicę po 3 rano i nie było problemu..., do dupy z takimi usprawnieniami...
-
Teraz po wakacjach dalej to wygląda tak samo? Bo rozważamy wypad w przyszłą niedzielę i zastanawiam się co z tym fantem robić.
EDIT: widzę, że wygląda tak samo, wie ktoś może czy na ten weekend poszły wszystkie miejsca i czy był problem żeby zarezerwować dzień wcześniej?
-
Cytat
A miało to szczególne znaczenie bo to nasz pierwszy wspolny dwutysiecznik
Heh, nasz też, ale pierwszy raz byliśmy tam 9 lat po ślubie.
Powiedziałbym, że Bystra w sam raz.
-
Na razie jedno "Mission failed" na koncie.
Szliśmy na Bystrą, a pogoda się stopniowo psuła, na Ornaku padało, mało co było widać, potem się trochę poprawiło, ale w okolicy Siwego Zwornika, gdy zaczeło mocno wiać i znowu mało co było widać odbyła się narada wojenna, w której większość ekipy opowiedziała się za wycofem, zejście w deszczu, na filmie dla odpowiedniego efektu dorzuciłem na zejściu muzykę z egzekucji Janosika Bystrą zrobiliśmy trzy tygodnie później, jakoś tak wyszło, że w ekipie nie było tym razem tych co przy pierwszym podejściu najbardziej stanowczo głosowali za wycofem (i do tej pory na Bystrej nie byli).
Na Świnicy miałem sytuację, że jedna osoba stwierdziła, że dalej nie wejdzie (jedna z tych od wcześniej wspomnianego wycofu), ale to było w zasadzie tuż pod szczytem więc po prostu poczekała na nas tam gdzie była i reszta spokojnie weszła.
- 1
-
Nigdy nie byłem sam w Tatrach (i w ogóle w górach) i nie mam w planach być. "Happiness only real when shared" Poza tym zawsze robię filmowe relacje z wycieczek i nie lubię sytuacji w której nie ma kogo filmować. Bywały ekipy liczące od 2-3, do nawet 7 osób (w tym dzieci), a w Beskidach byłem w 8 a nawet 10-osobowej ekipie.
Choć problemy z tempem podczas chodzenia w grupie oczywiście odczuwam - miewałem zarówno sytuacje gdy miałem wrażenie, że przez 1/3 czasu na kogoś czekam, ale zdarzyło się i tak, gdy to na mnie ktoś musiał czekać (w drodze na Rysy, szliśmy we dwóch).
-
-
Lepsze niż inne górskie fora z jakimi miałem do czynienia. Górskich trolli nie zauważyłem.
- 2
-
Cytat
Dzień 2: Siwa Polana -> Polana Trzydniówka -> Trzydniowiański Wierch (1765m) -> Kończysty Wierch (2002m) -> Trzydniowiański Wierch (1765m) -> Polana Chochołowska -> Siwa Polana
Dzień 3: Kiry -> Tomanowa Dolina -> Iwaniacka Przełęcz -> Siwa Przełęcz -> Siwy Zwornik (1965m) -> Siwa Przełęcz -> Starorobociańska Dolina -> Siwa Polana
Coś na tego Starego Robota nie możecie dojść
-
Giewont był na samym początku moich tatrzańskich planów - mój pierwszy szczyt w Tatrach - i zamierzam się tam znowu wybrać, bo nie szedłem jeszcze od Doliny Strążyskiej. Szczyt jest fajny, szlaki ładne, tylko trzeba kombinować jak tłumy ominąć ale na to jest kilka sposobów. Tak czy inaczej mam sentyment, nic mi go nie obrzydzi i bardzo chętnie wrócę.
A co do takich miejsc, które odkładam to są dwa - Krzyżne - niby miałem się wybrać w tym roku, ale akurat zrobili wtedy remont, a teraz to nie wiem kiedy się wybiorę - wolę za cel główny obierać szczyty niż przełęcze, a jeśli już przełęcze to niech chociaż jakims trudnym szlakiem.
No i Gęsia Szyja - była brana pod uwagę dwa lata temu, ale córa wybrała wtedy Czarny Staw pod Rysami na finał wyjazdu, była w tegorocznej rozpisce i jako jedyny punkt nie została zrealizowana, a w jej miejsce wskoczył Małołączniak. Po wycieczce do D5S nie mieliśmy już za bardzo ochoty znowu się tłuc busem na Morskie, szczególnie biorąc pod uwagę aktualną sytuację. A że Gęsia to zbyt marny cel, żeby na niego robić jednodniówkę z trzygodzinnym dojazdem, pewnie poczeka ze dwa lata, aż znowu się wybierzemy na wakacje do Zakopca.
CytatKolejnym miejscem, do którego mnie jakoś nie ciągnie, jest szlak na Rysy od polskiej strony.
Dla mnie to był priorytetowy cel od czasu pierwszego wyjścia w Tatry, satysfakcja z wejścia jakiej nie miałem nigdzie indziej, widoki z góry super, ale..., wiem, że drugi raz tym szlakiem wchodzić na Rysy już bym nie miał ochoty.
Cytatale właśnie Sarnią lub Nosal.
Dokładnie tak wyglądał debiut tatrzański mojej córki (nie licząc Morskiego, Dolinek i wjazdu na Kasprowy oczywiście). Sarnia i Nosal dzień po dniu, a następnie Czarny Staw pod Rysami. Zarówno Sarnia jak i Nosal - bardzo fajne, szczególnie na wycieczki z dziećmi albo na dni po długich wyprawach kiedy nie chcemy się za bardzo zmęczyć.
- 2
-
Łańcuch jest od niedawna, rok lub dwa najwyżej. Gdy się zacząłem interesować tematem przełęczy, jeszcze go nie było.
Szkoda, że nie ma zejścia, to bym chętnie zobaczył.
CytatO ekspozycji też nic nie wiem
Powiedz to tym, którzy tam zginęli.
-
Na drugi dzień po Rysach nie miałbym ochoty nawet na wyjście do Biedronki po piwo, a co dopiero w góry, no ale ze mnie żaden sportowiec/wyczynowiec i nie pierwszej młodości w dodatku.
- 1
- 1
-
W moim jest harmonijka
- 2
-
Ja tam na wypadek deszczu noszę ze sobą pelerynę z decathlonu, a kurtkę zakładam tę co na co dzień bo pasuje do kapelusza
-
Żona chodzi od zeszłego sezonu w takich:
https://www.trespass.com/pl/buty-za-kostke-trekkingowe-vibram-damskie-genuine
I jest zadowolona. Przy czym kupiliśmy taniej, coś koło 350.
CytatI dlaczego damskie ciuchy są na różowo skoro to kolor chrystusowy
Kolor chrystusowy to purpura, nie róż.
-
Dla mnie optymalne, jak przymierzałem jakieś tam Salomony (i parę innych) zawsze stwierdzałem, że za sztywne cholerstwo.
A na Beskidy to nawet ten Moab to dla mnie trochę za ciężki kaliber i najczęściej biorę coś lżejszego. Ostatnio w Tatrach na Kopieniec wziąłem Martesy Canel Mid, w których chodzę normalnie po mieście i na trzy godzinki było ok (nawet jak zaczęło padać), choć podeszwa jednak za cienka, żeby dłużej po kamieniach łazić.
Jak nie wszedłem na Przełęcz pod Chłopkiem - 13.09.2020
w Wasze wycieczki
Opublikowano · Edytowane przez Gieferg
Patrząc na to teraz, gdy już wiem jak się rozwinęła sytuacja podejrzewam, że gdybym się nie cofnął, to bym wszedł, ale w momencie podejmowania decyzji samopoczucie miałem takie, że ryzykowanie dalszego podejścia wydawało się bardzo kiepskim pomysłem. Chyba z pół godziny tam przesiedziałem, zastanawiając się co robić.
Problem w tym, że ja z tych co to ich nigdy nie ciągnęło, żeby prawko zrobić. Dopiero jak zacząłem chodzić po Tatrach zacząłem to rozważać, ale nadal kompletnie się nie widzę w roli kierowcy. Poza tym i tak samemu po górach nie lubię chodzić, więc trzeba znaleźć kogoś do towarzystwa, a na tego typu szlaki jak ten, jest póki co tylko jeden chętny. I teraz weź tu zgraj wolne skoro on pracuje w tygodniu, a ja czasem w weekendy, czasem w tygodniu. We wrześniu został jeden taki termin, ale rozmijają się nam górskie plany, tak więc dla mnie tegoroczny sezon tatrzański już się skończył. Trzy jednodniówki i 10 dni urlopu w Zakopcu - nie narzekam, szczególnie, że w związku z pandemią byłem przygotowany nawet na to, że Tatr w tym roku nie zobaczę