Skocz do zawartości

Gieferg

Użytkownik
  • Postów

    250
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Odpowiedzi opublikowane przez Gieferg

  1. Ja bym tam nie namawiał na Rysy od polskiej strony kogoś, kto twierdzi, że nie ma zbyt wielkiego doświadczenia (swoją drogą - jakie to konkretnie doświadczenie?) i nie jest przekonany do tego, że chciałby tam iść.  Rozsądniej jest się tam wybrać, kiedy już się człowiek czuje na siłach. Inna sprawa, że oczywiście wielu robi inaczej a mimo to przeważnie jakoś bezpiecznie wchodzą.

    Cytat

    Ale na Rysy (moim zdaniem) przyjemniej się wchodzi od "naszej" strony,

    Ze wszystkich szlaków na jakich byłem, to ostatni o którym bym powiedział, że się "przyjemnie wchodzi". Monotonnie jak diabli, nudno, męcząco jak mało gdzie. Przyjemne to są widoki ze szczytu, ale idąc od Słowacji też się je zobaczy. To powiedziawszy dodam jednak, że satysfakcja z wejścia oczywiście kolosalna.

    Cytat

    Łatwiej jednak iść nim w górę

    A mi się nim zdecydowanie łatwiej szło w dół  ¯\_(ツ)_/¯

     

  2. Po roku od ostatniej wizyty w Tatrach w końcu udało się ponownie wybrać. Po pięciu latach od pierwszego spotkania z Giewontem, naszła nas chęć na powtórkę, tym razem wybraliśmy szlak przez przełęcz w Grzybowcu, którym jeszcze nie mieliśmy okazji iść.

    Z centrum taksówką do Strążyskiej i jazda. Kawałek przed przełęczą w Grzybowcu takie spotkanie:

    MEBF9Y7_t.jpg

    Misiek po chwili się spłoszył i zaczął uciekać, potem kręcił się nieco dalej od szlaku i można było iść dalej.

    Szlak okazał się chyba najciekawszy spośród prowadzących na Giewont,  całkiem efektowny widokowo i urozmaicony skalistymi przeszkodami. Niestety tuż przed szczytem wbrew prognozom zaczeło trochę kapać, ale zaraz przestało, więc po chwili wahania jednak weszliśmy, choć jedna koleżanka miała trochę problemów na łańcuchach ale odpowiednio poinstruowana co ma robić ostatecznie dała radę. Na szczycie już po chwili deszcz zaczął padać znowu, tym razem nieco bardziej, więc w obawie przed tym że się rozkręci i będzie trzeba schodzić po mokrej skale, zeszliśmy na przełęcz tak szybko jak to możliwe, nie robiąc nawet specjalnie zdjęć. Już po chwili oczywiście wyszło słońce i potem przez dłuższy czas pogoda dopisywała. Zeszliśmy do schroniska na Kondratowej, ale ledwie skończyliśmy posiłek, znowu w oddali pojawiły się ciemne chmury, więc ruszyliśmy czym prędzej w stronę Kuźnic. Żona zaliczyła dwa razy glebę na śliskich, mokrych kamieniach, ale skończyło się na paru zadrapaniach i siniakach. Wkrótce potem złapała nas burza, przed którą schroniliśmy się w hotelu na Kalatówkach. Gdy tylko przestało padać ruszyliśmy do Kuźnic i koniec imprezy.

    Muszę powiedzieć, że naprawdę lubię tę górę (zresztą mój pierwszy tatrzański szczyt) i mam nadzieję nie raz tam wrócić. Jedyne co przeszkadza to wyślizgane kamienie, bo samych tłumów pod szczytem można spokojnie uniknąć nawet w letnie weekendy.

     

    PS> później jeszcze jakieś fotki może wpadną.

    • Lubię to ! 4
  3. Z czym konkretnie? Z tym, że należy zrobić uprawnienia przewodnika, żeby ze znajomymi się przejść po górach na urlopie? ?

    Pewnie na Świnicy też nie wypada obejść tego bezsensownie zawieszonego łańcucha pod szczytem, choć bokiem jest i łatwiej i bezpieczniej, bo akurat nie narysowali tam oznaczenia szlaku? A po wejściu na Błyszcz czerwonym wypadałoby schodzić z powrotem na dół i wchodzić na Bystrą niebieskim?

    Anyway, znalazłem odpowiedź, której potrzebowałem gdzie indziej ?

  4. Takie pytanko - kiedy byłem na Granatach, idąc z Pośredniego w stronę Zadniego widziałem na prawo ścieżkę, wcześniej słyszałem, że ludzie tamtędy chodzą gdy chcą ominąć te (niewielkie bo niewielkie, ale jednak) trudności przy podejściu na pośredni od strony Zadniego (i przy okazji również szczyt zadniego). Teraz pytanie - jak ta ścieżka się faktycznie przedstawia? W te wakacje chciałem zabrać na Granaty ekipę, której wolałbym oszczędzić problematycznych miejsc, a że Pośredni uważam za  fajniejszy szczyt niż Zadni, zastanawiałem się, czy by nie skorzystać z tej ścieżki (i potem wrócić tą samą drogą, bo na Skrajny ich na pewno nie będę ciągnął).

  5. No ja widziałem sporą różnicą między Kościelcem, a Szpiglasem, ale mogę mieć zaburzoną ocenę, bo na Kościelcu byłem mając mniejsze doświadczenie i dużo gorsze buty.

    No ale ogólnie nie brzmi to źle. Zobaczymy.

  6. Wait a sec...

    Sugerujesz, że Kościelec jest prostszy od Szpiglasa? (byłem na jednym i drugim i nigdy by mi to nie przyszło do glowy :))  Czy może chodzi tylko o to, że na Krywań nie ma łańcuchów?  Nie chcę zorganizować wyjścia, z którego będzie trzeba przedwcześnie wracać, bo ktoś nie da rady.

  7. Pytanko do tych co byli - mam w ekipie osobę, która trochę  pękała przy podejściu na Szpiglasową z Piątki (ale dała radę, to były jej pierwsze łańcuchy) i w tym najbardziej eksponowanym miejscu w okolicy Łopaty na odcinku Jarząbczy-Wołowiec (też dała radę), a na Świnicy pod samym szczytem, przy tym trudniejszym miejscu zrezygnowała. Jest sens, żeby się pchała na Krywań?

  8. No ja też z tej trzeciej ?

    Cytat

    Choć nasze górskie targety nieco się rozmijają.

    No tak trochę, bo u mnie to zdjęcia są jednak tylko przy okazji, a szczyty i film priorytetowe, ale moje filmy (i zdjęcia w sumie też) polegają (głównie, choć nie tylko) na filmowaniu ludzi w górach. Po ciemku nie chodzę (tzn planowo było tylko raz - start na Rysy, a tak to sie zdarza, że nie zdążę zejść w porę).

    Ogólnie inna bajka ?

  9. Ponieważ ekipa mi się wykrusza, a na niektóre interesujące mnie trasy i tak nie bardzo było z kim iść, spróbuję z tej strony.

    Więc tak:

    Interesują mnie jednodniówki z wyjazdem o dowolnej godzinie porannej (wyjazdy o 3-4 rano nie są mi obce, zdarzało się i o północy) i powrotem w tym samym dniu, przy czym sam jestem niestety "niezmotoryzowany". Po Tatrach chodzę na spokojnie, żadnych rekordów czasowych, żadnego gonienia (chyba, że ktoś się strasznie wlecze ?). Sportowcem-wyczynowcem nie jestem, zazwyczaj robię czasy "tabliczkowe" i nic ponadto (wejście na Rysy z Palenicy zajęło mi 6h, wliczając postoje). Jak już przeznaczam dzień na góry, to przeznaczam dzień na góry, powroty o 15-tej i stanie w korkach mi się nie uśmiechają. Lubię porobić zdjęcia i wszystko filmować, więc kto się ze mną wybiera może liczyć na fotki i półgodzinny film z podłożoną muzyką, zmontowany z 60-70 minut materiału (filmy wrzucam do netu tylko za zgodą osób, które się na nich znalazły). 

    Skrót z przykładowego filmu:

     

    Doświadczenie - patrz: sygnaturka.  Aktualnie interesują mnie nieco trudniejsze trasy na które nie mam się z kim wybrać takie jak - Przełęcz pod Chłopkiem/Czarny Mięgusz, Orla Kozi-Granaty (na resztę Orlej się nie piszę) czy np. Rohacze.

    Jakby przypadkiem ktoś z okolic Katowic/Sosnowca/Dąbrowy Górniczej, lub skądś, skąd się jedzie do Zakopca przez te okolice miał ochotę na tego typu wyjazdy, możemy gadać ?

    • Lubię to ! 1
  10. 19 godzin temu, Andzia napisał:

    myślałam raczej o odcinku od Zadniego do Skrajnego bo ja sama jakiegoś mega doświadczenia nie mam,koleżanka również nie.

    Ja bym jednak zdecydowanie bardziej polecał w kierunku od skrajnego do zadniego. Lepiej pod górkę robić to, co trudniejsze.

     

     

    • Dziękuję 1
  11. Cytat

    A co tam pod tym Wolowcem takiego  sie zadziało, że  się koleżanka zestresowała?

    Na tym odcinku między Łopatą, a Wołowcem takie miejsce, że po lewej jest przepaść, można niby zejść po dość stromej skale, ale z tego miejsca szlak idzie jeszcze parę metrów do przodu i potem jest na nim nieco bezpieczniej wyglądające drugie zejście.

    Zdaje się, że tutaj:  http://natatry.pl/tatry-zachodnie/dolina-chocholowska/galeria/gran21.jpg

     

     

     

  12. Ten sam.

    Żona powiedziała, że oskarży mnie o usiłowanie morderstwa ?

    Cieszyło mnie, że nie było już chodzenia po tych irytujących workach jak jeszcze rok temu (mało co z nich zostało, teraz są drewniane stopnie), ale podejście na Wołowiec od strony Jarząbczego jest w opłakanym stanie, za to szlak w stronę Rakonia ładnie wyremontowany, choć osobiście wolałem go w tej bardziej naturalnej postaci, którą pamiętam z 2018 roku. 

    • Lubię to ! 2
    • Haha 1
  13. ME1FIT1_t.JPG

    Tego sezonu jakoś nie mogłem zacząć. Pogoda w maju nie rozpieszczała, na jedyny ładny weekend przypadła komunia córy, w końcu dopiero 19 czerwca, w strasznym upale udało się wyskoczyć na Czupel, no ale takie góry to dla mnie nie góry. 

    W końcu trafiło się okno pogodowe na 28 czerwca, ekipa zwarta i gotowa, choć nie wszyscy w formie, o czym się boleśnie przekonaliśmy. Plan A przewidywał uzupełnienie Tatr zachodnich (w sensie Zachodnich-Zachodnich, tych na które się chodzi z Chochołowskiej), gdzie po polskiej stronie zostało nam już niewiele do zrobienia, a plan B Giewont od Strążyskiej, bo tym szlakiem jeszcze nie wchodziliśmy, a niektórzy w ogóle jeszcze nie byli na tej górze. W składzie prócz towarzystwa (40 +/-2) jedna trzynastolatka, która w Tatrach miała do tej pory na koncie Starorobociański Wierch (+ Kończysty i Trzydniowiański), Mały Kościelec i Świstówkę.

    Wyjazd o 4:15, o 8:00 wsiadamy w kolejkę Rakoń (jeden jedyny raz, trzy lata temu stwierdziliśmy, że idziemy z buta i nigdy więcej tego błędu nie mieliśmy ochoty powtarzać). Od początku ciepło, a gdy odbijamy czerwonym na Polanie Trzydniówce, robi się gorąco. Na szczęście wkrótce las, a gdy z  niego wychodzimy po niebie ciągną chmury dające co chwila nieco wytchnienia. Naczytałem się tu i tam jak to niektórzy nie lubią tego szlaku, że nieprzyjemny, męczący, no nie wiem, mnie się tam bardzo podobał.

    Po posiłku na Trzydniowiańskim ruszamy w stronę Kończystego, po drodze mała przerwa na rzucanie śnieżkami :), potem dośc wyczerpujące podejście na Kończysty, bo słońce postanawia dać nam popalić. Znowu przerwa i odbijamy na zachód, w stronę Jarząbczego Wierchu. Znowu nieco więcej chmur, idzie się przyjemnie, podejście w sumie niezbyt wymagające kondycyjnie, ale tempo mamy słabe, bo niektórzy z kondycją kiepsko stoją i na szczycie jesteśmy koło 14:00. Co ciekawe - o ile przy tabliczce poniżej szczytu siedzi kilka osób, wygląda na to jakby nikt prócz nas nie kwapił się do wchodzenia na sam szczyt.  Zapada decyzja, że dziewczyny robią dłuższą przerwę na Jarząbczym, a chłopaki ruszają na szybko i lekko na szczyt Jakubiny. Warto było, widoki piękne, a podejrzewam, że to była jedyna okazja by tam dotrzeć, bo tej trasy raczej już nie powtórzymy. Po 45 minutach jesteśmy z powrotem i już w pełnym składzie startujemy w kierunku Wołowca. Trudności techniczne po drodze okazują się dość stresujące dla jednej z pań, ale z pomocą daje radę (najmłodsza uczestniczka wyprawy radzi sobie bezproblemowo). Na tym odcinku zmęczenie coraz bardziej daje się we znaki, więc zamiast 2 godzin na Wołowiec idziemy trzy z hakiem. Jeszcze jeden odpoczynek podczas którego nawet nie mam siły jeść i ewakuacja Chochołowską Wyżnią, którą szliśmy z Wołowca w 2018 roku i wspominaliśmy jako drogę przez mękę. Tym razem jest podobnie. Na Polanę Chochołowską docieramy ok. 21:30, gdy jest już prawie ciemno, zostaje powrót doliną, która nie chce się skończyć przy świetle czołówek, a potem trzy godziny jazdy. Ubolewamy nad tym, że McDonalds w Jaworniku, obowiązkowy punkt programu każdego jednodniowego wypadu o tej porze już zamknięty. Zostają hotdogi i kawa na Orlenie.

    Podbój polskiej części Tatr zachodnich zakończony (pomijając parę szlaków dojściowych w kilka miejsc, w których już byliśmy jak Czerwone Wierchy).

    Parę fotek dorzucę później.

    • Lubię to ! 10
  14. Cos się zmieniło z Union.sk? Gdy uzupełniam dane, mam wpisać adres zamieszkania - można wpisać tylko adres na Słowacji (rubryka miasto) a numer telefonu tylko ze słowackim kierunkowym.

    Kupowałem kilka razy ubezpieczenie i nigdy tak nie było.

  15. A jak ma się sprawa z chodzeniem na Słowację szlakiem - powiedzmy idę z polskiej strony ale celem jest Jakubina i potem wracam - czyli chwilę jestem na Słowacji. Co jakby się napatoczył jakiś nadgorliwy?

    Jestem "wpół zaszczepiony" na obecną chwilę, i nie mam żadnego papierka poza świstkiem z terminami (i jakimś tam kodem). Druga dawka akurat mi wypada zaraz po terminie kiedy mógłbym wyskoczyć w Tatry.

  16. Cytat

    Chciałbym zapytać od czego zacząć? Jakie szlaki polecacie najbardziej najlepiej od najłatwiejszych do najtrudniejszych.

    Dobrze mieć świadomość, że Pieniny i Bieszczady przy Tatrach to nie góry ?

    Na początek - 1) Dolina pięciu stawów - Świstówka - Morskie Oko;  2) Giewont (nie słuchać marud, które mówią, żeby tam nie iść - bo iść warto - i nie zrażać się tłumami, bo można iść jak jeszcze ich nie ma, albo gdy już ich nie ma, albo w dniach gdy wcale ich nie ma), 3) Gąsienicowa + Kasprowy, 4) Czerwone Wierchy (można łyknąć w komplecie z Giewontem albo Kasprowym).

    Zachodnie zależy na ile razy chcesz łyknąć - można zacząć od Grześ-Rakoń-Wołowiec, jak starczy sił i czasu można dorzucić Jarząbczy, jak i tego będzie mało to jeszcze Starorobociański. Nie, to osobne wyjście przez Ornak. Dobrze by było uwzględnić Bystrą.

    W wysokich zacząć od Szpiglasowego, następna w kolejce Świnica i Kościelec (niektórzy te dwa robią w ramach jednego wyjścia), Orlą Perć można zacząć ostrożnie od samych Granatów, albo iść na całość (czego sam nie zrobiłem i nie zrobię, ale niektórzy łykają na raz). Jeśli by się okazało, że Orla nie wchodzi w grę, to można się wybrać na sam Kozi Wierch. No i wypadałoby uwzględnić w planach Rysy i Chłopka.

    Poza tym zostają drobiazgi typu Sarnia Skała, Nosal, Gęsia Szyja i Wielki Kopieniec.

    To tak w skrócie szlakowo po stronie polskiej. O słowackich się nie wypowiadam.

     

     

     

     

     

×
×
  • Dodaj nową pozycję...