Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'wołowiec' .
-
W trakcie mojej ostatniej wycieczki na Kozi Wierch było jeszcze sporo śniegu w górach, więc kiedy zobaczyłam na kilku zdjęciach TEN ZIELONY (ja to nazywam tatrzańskim zielonym, ale w sumie nie jest to jeden kolor, tylko dużo jego odcieni), to wiedziałam, że muszę się wybrać w Tatry Zachodnie! ? Z parkingu na początku Doliny Chochołowskiej wyruszyliśmy około 9. Pierwszy raz wypożyczyliśmy rowery na cały dzień (można podpiąć je pod schroniskiem, trzeba zwrócić przed 18:00) i dzięki temu, po tylu latach, polubiłam się z Doliną Chochołowską ? Do schroniska dotarliśmy w niecałą godzinkę (chyba 45 minut), szybka kawka i ruszyliśmy - najpierw na Grzesia, potem Rakoń i Wołowiec. Pogoda przepiękna. Chyba najbardziej dało się we znaki podejście na Rakoń, słonko mocno przygrzewało. Co góra, to długi przystanek na zachwyt widoczkami i zdjęcia. Schodziliśmy Wyżnią Doliną Chochołowską i podobało mi się tam - moim zdaniem szlak jest ciekawy i bardzo szybko traci się wysokość. Rowery to był strzał w dziesiątkę, zjazd zajmuje około 25 minut i jest to po prostu czysta przyjemność Jeśli chodzi o sam Wołowiec, zaskoczył mnie widok na otoczenie Doliny Rohackiej. Poszarpane Rohacze naprawdę robią wrażenie. Na koniec zastanawialiśmy się nad wypadem w tamtym kierunku, ale zabrakło czasu (od tego kontemplowania widoków ).