Planowane od lat tatrzańskie wakacje, które miały zapoznać córę z kilkoma kluczowymi lokalizacjami w Tatrach długo stały pod znakiem zapytania ze względu na całą sytuację z koronawirusem, ale ostatecznie w czerwcu zapadła decyzja, że jednak jedziemy. Podobnie jak rok temu w Karkonoszach, także i tym razem w sześcioosobowym składzie. Prognozy jeszcze w dniu wyjazdu były nie za dobre - na 10 dni spodziewanych było całe trzy bez deszczu, więc już następnego dnia po przyjeździe zdecydowaliśmy się na poranne wyjście w góry, choć pogoda miała się zepsuć już koło południa. Deszcz złapał nas na zejści