Skocz do zawartości

Grzech

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Ostatnia wygrana Grzech w dniu 9 Października 2022

Użytkownicy przyznają Grzech punkty reputacji!

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Grzech

Newbie

Newbie (1/14)

16

Reputacja

  1. Cześć, Z racji nawału pracy i innych obowiązków w tym też tych przyjemnych związanych z wędrówkami, nie miałem czasu pochwalić się ostatnimi wypadami. Październik był piękny w związku z czym postanowiliśmy wyruszyć na Banówkę z opcją przy sprzyjających warunkach wydłużenia trasy. Plan podstawowy: Parking Pod Spálenou - Brestová - Salatín - Baníkov - Pod Hrubou kopou - i powrót na parking Pod Spálenou. Wyjazd z Krakowa jak zwykle z samego rana, czyli o 4 rano z drobnym poślizgiem. o 6 byliśmy na parkingu i po szybkiej kawie ruszyliśmy niebieskim szlakiem w stronę Brestovej. 4 kilometry i 900 metrów podejścia. Nie będę ukrywał, jest stromo ale idzie się naprawdę dobrze. Pogoda piękna. Nie było czuć wiatru więc uznaliśmy, że prognozy, które mówiły coś o zachmurzeniu i wietrze były przesadzone (niestety okazało się, że były ale w druga stronę). Widoki piękne, polecam każdemu. Po drodze minęliśmy kilku turystów i zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. Pijąc ciepłą herbatę, ogrzewani promieniami słońca pomimo coraz mocniejszego wiatru spodziewaliśmy się udanej niedzieli. Niestety powoli zaczęły pojawiać się chmury. Sam szlak w stronę Banówki nie jest jakiś szczególnie wymagający i zapewne gdy jest ładna pogoda, musi być dość widowiskowy. Niestety nie było dane nam sprawdzić, bo z każdą kolejną minutą zachmurzenie rosło. Choć można było zobaczyć ciekawe widoki z tym związane. Po chwili cała trasa była już w chmurze i niestety nie pozwoliło odkryć to piękna całej trasy. Na samej Banówce, oprócz chmury i porywistego wiatru czekał na jeszcze śnieg porywany przez wiatr. W tym miejscu stwierdziliśmy, że trzymamy się planu minimum i wracamy do samochodu. Sama trasa jak wspomniałem nie jest szczególnie trudna, od tej strony. kilka łańcuchów, było trochę śniegu, nic co powodowałoby mocniejsze bicie serca. Schodząc z Banikowskiej Przełęczy w stronę punktu Pod Hrubou kopou, było trochę śniegu ale bez trudu dało się zejść, czasami był tylko problem ze znalezieniem szlaku pośród głazów. Po drodze uznaliśmy, że pójdziemy jeszcze zobaczyć Rohackie Stawy, ciekawe ale jakoś nie widzę ich jako punktu docelowego wycieczki. W sumie chciałem do nich dojść, bo ładnie wyglądają z Wołowca. Dalej już powrót na parking. W miedzy czasie zaczęło się rozpogadzać i wyjeżdżając z parkingu widzieliśmy, piękne niebieskie niebo. Cóż, nie zawsze ma się szczęście co do pogody. Odbiliśmy sobie to tydzień później o czym w kolejnym wpisie.
  2. Cześć, Jestem nowy na forum, więc mam nadzieję, że nie popełnię żadnych faux pas. Dzisiaj, pierwszy raz od bardzo dawna pojawiłem się w Słowackich górach (ostatni raz w 1999). Co prawda dwa tygodnie temu miałem przyjemność wyjść na Bystrą z ekipą z Taromaniaka, którą spotkałem za Siwym Zwornikiem, i dzięki której trafiłem na to forum, pozdrawiam ich bardzo serdecznie ? Jednakże tak by pojechać by chodzić tylko po słowackich tatrach, nie byłem. Przechodząc do opisu, wyjechałem z Krakowa o 3 w nocy, trochę za wcześnie, bo byłem (w sumie byliśmy, bo tym razem nie wyrwałem się sam) przed 6 na parkingu (Parkovisko Tri studničky, koszt 5 euro za dzień). Sama droga średnio przyjemna, mgła i trochę kropiło. O 6 wyruszyliśmy z parkingu czerwonym szlakiem do Jamské pleso, ładnie ale jednak droga w lesie i trochę nudno. Chyba usłyszałem odgłosy z rykowiska ale powiedziano mi, że to raczej nie jelenie. To smutne z uwagi, że jednak wychowałem się obok dośc dużego lasu i myślałem, że potrafię rozpoznawać jelenie. Z Jamské plesa niebieskim szlakiem prosto na Krywań. Trasa do Krivánskiego žľabu bez śniegu, skały suche, słonecznie choć trochę wiało. Kilka przyjemnych widoków. Ciekawie zaczęło się od Krivánsky žľab, czyli już podejście pod sam Krywań. Skały były suche ale trzeba było w pewnym momencie ubrać raki (w sumie raczki by wystarczyły). Prognoza nie zapowiadała się dobrze jeśli chodzi o słońce i wiatr ale jednak mieliśmy szczęście, co widać na poniższych zdjęciach. Nie było ani jakiegoś porywistego wiatru, były dłuższe chwile bezwietrzne chwile a słońce, naprawdę dawno nie trafiłem w Tatrach na tak piękną pogodę. Powrót zielonym szlakiem, na którym widoki również były piękne. Cóż, chyba częściej będę wpadał na Słowację.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...