Skocz do zawartości

Góry za granicą


Bluesbeatdown

Rekomendowane odpowiedzi

19 godzin temu, Bluesbeatdown napisał:

W tamtym podziwaiałem Grossglocknera z dołu i obiecałem sobie że kiedyś stanę na jego szczycie. 

Jakie są Wasze doświadczenia z górami poza Polską? 

Rysy od słowackiej strony ? A tak na poważnie to zdarza mi się chodzić po pagórach w Chorwacji.

t1.jpg

t2.jpg

t3.jpg

t4.jpg

  • Lubię to ! 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kilka lat temu podchodziłem pod lodowiec z Mestii w Gruzji, gorąco polecam trasa nie należy do najtrudniejszych, jest pusta, chyba że czasem jakaś krowa zaskoczy Cię z krzaków ? nie wiem jak teraz, bo Gruzja z każdym rokiem zyskuje na popularności, stąd też pewnie jej dziewiczość upada....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 20.08.2019 o 22:24, Bluesbeatdown napisał:

W tamtym podziwaiałem Grossglocknera z dołu i obiecałem sobie że kiedyś stanę na jego szczycie. 

Byłem na Glocku w piątek - pogoda na tyle przyjazna, że szło się niesamowicie przyjemnie, a na tyle nieprzyjazna, że chmury dość mocno ograniczyły widoczność na szczycie. Jeśli chodzi o samo wejście na Grossglockner to do schroniska na 2800 (i ciut wyżej do ok. 2900/3000) przejście absolutnie bezproblemowe (skała, momentami niewielkie odcinki śniegu, bo akurat od rana nieco popadało).

IMG_20190815_160826_BURST001_COVER.thumb.jpg.21cd29de13c189f8dcb68b7ffdb08fc4.jpg

 

Później fragment idziemy lodowcem, który akurat na Glocku jest mało spektakularnym i mało niebezpiecznym (oczywiście nie można lekceważyć!). Szczelina w zasadzie jedna, przed którą i tak odbijamy w mikstowy teren. Podejście lodowcem na wspomniany mikst dość strome, ale raki i czekan/kije w zupełności załatwiają sprawę. Po mikście jest ferratka bez większych trudności, po czym dochodzimy do schroniska na 3450. Stąd pole śnieżne do ok. 3600/3650 (momentami duże nachylenie, więc po opadach ostrożnie, żeby nic nie podciąć!)

IMG_20190816_130722.thumb.jpg.47c7a53161dc9e32a1b6aad5acf403f2.jpg

 

Na ok. 3600/3650 dochodzimy pod skały prowadzące na Kleinglockner. Stąd do samego szczytu Grossglocknera mamy teren wspinaczkowy (PD+) i miejscami sporą ekspozycję na grani, więc trzeba się z tym oswoić, żeby nie spanikować na górze (są też punkty asekuracyjne, więc w zespole lina i spokojnie można się asekurować).

IMG_20190816_114059.thumb.jpg.5f00d4334fe9fe29dc60f6b741f4607c.jpgIMG_20190816_114409.thumb.jpg.a103319bb5e407b4e8003c6d60105c82.jpg

 

W niedzielę z kolei wybraliśmy się na Grossvenediger i tutaj już nieco inna bajka - nie ma terenów wspinaczkowych, ale jest za to lodowiec z prawdziwego zdarzenia z dość sporą ilością szczelin, więc wskazana umiejętność asekuracji na lodowcu, hamowania czekanem i wyciągania ze szczelin (u nas obyło się bez takich przygód ?).

Startujemy z parkingu na wysokości 1080 m, więc do pokonania mamy prawie 2600m przewyższenia na szczyt! Dla wprawionych na pewno da się zrobić "na raz", ale polecam rozbić na dwa dni (z parkingu dochodzimy do schroniska na ok. 2550 (5h marszu) i tu nocujemy przed atakiem szczytowym - polecam wcześniejszą rezerwację! My poszliśmy bez, zaszliśmy na miejsce ok. 23 i prawie odbiliśmy się od drzwi. Udało nam się jednak dogadać z "bossem" i dostaliśmy glebę). Droga do schroniska to pierwsze 2,5h lekki trekking praktycznie po płaskim

IMG_20190817_200115.thumb.jpg.6d88d59efac54a5ac7767fe2201fba61.jpg

Później 0,5h lekkiego podejścia i ostatnie 1,5-2h już mocne zyskiwanie wysokości

IMG_20190818_145551.thumb.jpg.dde160dbf0bfe3759238a3e21e0b69d2.jpg

 

Rano wystartowaliśmy o 6, na szczycie byliśmy o 10 i zeszliśmy z lodowca o 12 (cały dzień lampa, szczeliny zaczynały się mocniej otwierać, więc jeśli zapowiadają Wam lampę to dla bezpieczeństwa polecam wyjść wcześniej!)

IMG_20190818_064605.thumb.jpg.a04db490cabf3f5bc2fc292aa48a36d9.jpgIMG_20190818_075345.thumb.jpg.1540a2523de13d15d023e7da3bb513b6.jpg

IMG_20190818_071722.thumb.jpg.238a8c776a0613f05d4458aaa800ae7d.jpgIMG_20190818_083040.thumb.jpg.e3b87e81ee9f7b6f29c23dc54252c41e.jpg

 

Poza tym trasa technicznie bardzo łatwa (samo podejście) i względnie mało strome. Z ciekawostek - można zdobyć szczyt bez raków, widzieliśmy takich na ostatnim podejściu oraz na szczycie ? Zdecydowanie nie polecam takiej głupoty - uważajcie na siebie!

Z racji całodniowej lampy widoki ze szczytu były nieziemskie

IMG_20190818_101239.thumb.jpg.c4067fd22c885d9f8dfc2f46c151b814.jpgIMG_20190818_102058.thumb.jpg.405b6228d54bea7aee9ad9120c13235e.jpg

 

Jeśli ktoś z Was wybierałby się na któryś z w/w szczytów i miał jakieś pytania dawajcie znać - na ile będę mógł to pomogę ?

  • Lubię to ! 5
  • Dziękuję 1
  • Wow 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to źle zabrzmi na forum Tatromaniaka , ale dla mnie najlepszym rozwiązaniem są Alpy. W ciągu ostatnich kilku lat co roku jeżdzę w Alpy , Austriackie,  Niemmieckie , Słoweńskie. Zarówno latem i zimą są dużo lepsze od naszych polskich gór. Przede wszystkim dlatego , że jest ciszej, czyściej, spokojniej . Wybor tras też jest nieporównywalnie większy!! Ale każde góry są tak samo piękne, niebezpieczne i niesamowite!! Nie jestem wspinaczem , chodze po górach wyznaczonymi szlakami różnych trudności , ale nie wybieram tras  gdzie wymagana jest typowa wspinaczka z asekuracją.   

DSC00933.JPG

  • Lubię to ! 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W 2017 spędziłem genialne 2 tygodnie w Maroku. Jedną z wycieczek była wyprawa w góry Atlas, rozlatującym się autobusem z Marrakeszu do wioski Imlil (jakieś 1800 m n.p.m.), stamtąd do schroniska położonego na wysokości 3207 m n.p.m. Dzień później miałem iść na Toubkal, najwyższy szczyt Afryki Północnej (4167 m n.p.m.), niestety, problemy z kolanem, które czasem w górach doskwiera, wszystko zepsuły i musiałem zostać w schronisku. Żałuję bardzo, ale obiecałem sobie, że przed śmiercią tam wejdę ? 

Bardzo też żałuję, że z całej wyprawy ostało mi się jedno jedyne zdjęcie (długa historia), właśnie z Imlil.

Nigdzie tak nie zmarzłem jak w Afryce ? 

Był ktoś?
 

Imlil.jpg

  • Wow 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bylam na Toubkalu (4167nmpm) w tym roku. Fajna górka zeby rozpocząć swoja przygode z troche wyższymi gorami i sprawdzić jak nasz organizm zachowuje sie na wysokości powyżej 3000m. 

Najpierw spaliśmy w miejscowości Imlil na wys ok 1800m. Dojechac tam mozna taxi z Marrakeszu ☺

Tam wynajelismy przewodnika. Po zeszłorocznych ekscesach, gdy zamordowano tam dwie dziewczyny, jest teraz obowiazek wyjścia z przewodnikiem, który dba o Ciebie cały czas. Myślę ze jest on totalnie zbędny jesli chodzi o samą orientacje jak przebiega szlak, ale zawsze byl on pomoca gdy chcieliśmy dogadać sie z miejscowymi na szlaku czy schronisku, a Ci nie znali angielskiego.

W drodze na szczyt przewidziany jest nocleg w schronisku, bodajze na wysokosci 3200m. O godz 5 mielismy atak szczytowy. O 7/8 stanęliśmy na górze. 

Osobiście nawet sie za bardzo nie zmeczylam. Trudności technicznych nie ma zadnych. Jedynie chlopaki z grupy odczuwali lekkie objawy choroby wysokosciowej- bole głowy i nudności. Ale generalnie spoko. 

 

Maroko jest tez o tyle fajne ze bylo tanio jak cholera. Takze polecam.

A za rok mam nadzieję zdobyć Kazbek i Elbrus ☺ 

 

Edytowane przez Izunka
  • Wow 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Świetne te Wasze wyprawy i ekscytujące. Jak jest szansa poznać inne góry to czemu nie, zawsze to nowe doświadczenie a wiadomo podróże kształcą ? 

Ja w 2018 roku byłam z rodzinką i paczką znajomych na Maderze, oczywiście nieprzypadkowo padło na tą wyspę ... ☺ Madera to nie wyspa dla leni, plaż jest mało w większości kamieniste, woda nie zaciepła, ale za to są góry- wszędzie. To niewielki skrawek ziemi, ale wyjątkowo górzysty, pełen pagórków, dolin i całkiem pokaźnych szczytów. Najwyższy Pico Ruivo - 1862 m.n.p.m, przy czym wysokość bezwzględna jest niemal taka sama.

Na szczyt Pico de Areiro 1818 m ( trzeci szczyt ) można dojechać samochodem. Z parkingu na szczycie jesteśmy po ok 20 minutowym spacerze.  Wjazd na szczyt dostarcza niesamowitych wrażeń, gdyż jedziemy ponad poziomem chmur, które to z każdym przejechanym metrem stają się bielsze i gęstsze. Szczyt piękny A widoki cudne. Droga nań przepaścista więc trzeba mieć mocne nerwy ? Z tego miejsca można dalej w góry bądź wrócić i podziwiać inne piękne miejsca też górzyste. Mnie osobiscie Madera i te góry oczarowały napewno chciałabym tam wrócić i "schodzić" je całe... mają urzekający  czerwony kolor i jest tam też dużo zieleni, wiadomo TATRY to nie są i nie da się ich zastąpić żadnymi innymi to jak z Queen są "nie do podrobienia" ?? 

DSC_0152.JPG

20200110_185152.jpg

20200110_185111.jpg

20200110_185057.jpg

20200110_185042.jpg

20200110_184951.jpg

  • Lubię to ! 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chodzi o optymalne połączenie gór, folkloru i ciszy nieskażonej (jeszcze) turystyką masową, to jak dla mnie prym wiodą Andy. Widoki są serio nieziemskie. Dominują wielkie przestrzenie, kolorowe płaskowyże i mnóstwo wulkanów - na niektóre można się wspiąć. 

Na trekkingi dla średniozaawansowanych polecam peruwiańskie Andy, z bazą wypadową w miejscowościach Huaraz lub Ayacucho. Można się tam dostać w ok. 8-12h rejsowym autobusem z Limy, w zal. od warunków na drodze i ilości przystanków. Polecam linię Cruz del Sur lub Ormeño (wygodne autokary - standard tej pierwszej często przekracza standardy europejskie: fotele rozkładane do pozycji leżącej, stewardessy serwujące obiad na pokładzie itp.).

Z Huaraz warto wyskoczyć na krótki trekking np. do jezior Llanganuco. Leżą w cieniu potężnego masywu Huascaran (najwyższy szczyt Peru), więc aby zobaczyć turkusową wodę trzeba się zjawić przed określoną godziną (inna w zal. od pory roku). Po drodze endemiczne rośliny i zwierzęta (np. stada wikunii), lokalna kuchnia (np. świnki morskie z grilla) i ogólnie niski poziom komercji.

Inne wycieczki w okolicach można łączyć ze zwiedzaniem ruin cywilizacji prekolumbijskich (inkaskich i wcześniejszych), można też obejrzeć z bliska lodowce (np. Pastoruri), a przede wszystkim zobaczyć jak żyją ludzie na zawrotnych (tj. 4500 m) wysokościach npm. 

Odnośnie zapobiegania/leczenia objawów choroby wysokościowej, warto pójść za radą lokalnych przewodników i mieszkańców tj: "come poquito, duerme solito" (w wolnym tłumaczeniu: "jedz mało, sypiaj sam/a"). Na dolegliwości żołądkowe pomaga napar z liści muña, obrzydliwa w smaku herbata "boldo" oraz liście koki (żute lub w formie naparu). Jeśli mam w planach przebywać w okolicach 4500 - 5000 m npm, próbuję zaopatrzyć się w aptece (istnienie tychże nie jest tam oczywiste) w tzw. "Oxyshot", czyli tlen w sprayu, którym czasem wspomagam się przed snem. Nie wolno przewozić go samolotem ale 1 aerozol zużywam średnio w 2-3 dni, więc rzadko kiedy coś zostało. Trzeba też pamiętać o ciepłym ubraniu "na cebulkę" - noce w Andach bywaja przeraźliwie chłodne. 

Ceny: najdroższy jest rzecz jasna przelot; bywają jednak promocje z europejskich portów lotniczych (zwł. z Madrytu). Na miejscu noclegi ok. 2x tańsze niż w Tatrach, jedzenie ok. 3x tańsze (oczywiście zależy gdzie i w jakich warunkach się śpi oraz co i gdzie się je). Pięknie jest od maja do września, najgorzej w styczniu i w lutym, bo można trafić na masakryczne deszcze, a co z tym idzie, lawiny błotne. Jest za to zdecydowanie taniej i bardziej pusto - kto co lubi ? 

  • Lubię to ! 3
  • Wow 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...