Skocz do zawartości

Dziwny dzień w górach


szesc_kolorow

Rekomendowane odpowiedzi

Dziwny dzień w górach?

                    Rok temu pandemia pozmieniała nam życia. Gdy liczenie nowych przypadków koronawirusa w marcu przestało być interesujące, @Luk_ zmotywował mnie żebym zaczął ćwiczyć pod góry.

                Gdy śnieg stopniał postanowiłem ruszyć na swoją przygodę w Tatry. Żeby dodać smaczku postanowiłem jeszcze iść na wschód Słońca. Trasa: Chochołowska - Trzydniowiański Wierch – Kończysty Wierch – Jarząbczy Wierch – Wołowiec – Grześ – Chochołowska. Niestety wybrałem sobie nieodpowiedniego górskiego towarzysza z którym nigdy wcześniej nie byłem w górach…

                   Dzień przed wyjazdem był bardzo zapracowany. Do wyjazdu zacząłem przygotowania około 20, żeby o 22 położyć się spać. Pamiętam, że podczas krótkiego snu śniły mi się niedźwiedzie. W końcu dzwoni budzik – północ. Czas się ubrać i czekać na transport. Jechałem wtedy z typkiem co towarzyszył mi przez całą wycieczkę. Myślałem, że zdrzemnę się jeszcze podczas jazdy ale kierowca nie był zbyt dobry, więc musiałem być dodatkową parą oczu i nawigacją.

             2:00 dojechaliśmy na Parking na Siwej polanie. Byliśmy sami. Zawiało grozą ale niebo pełne gwiazd wzbudziło we mnie ogromny podziw. Im dłużej szedłem Chochołowską, tym niebo było bardziej gwieździste. Dosyć szybko doszliśmy do polany Trzydniówki. Chwila przerwy. Rzut oka na zegarek, jest późno ale nie najgorzej, damy rade wejść chwile przed wschodem. Zaczynamy iść, szlak robi się nieprzyjemny. Powycinane drzewa. Towarzysz zaczyna marudzić i zwalniać. Zwalniam razem z nim, nie chce się rozdzielać w nocy. Sam zaczynam zadawać sobie pytanie po co się pchać na tą górę po 2h snu, po nieprzyjemnym szlaku, bez widoków i klaskając co chwilę aby ustrzec się niedźwiedzia. Pojawia się pierwszy kryzys. Idziemy dalej. Czuję, że czołówka jest coraz mniej przydatna. Robi się szaro. Odwracam się zobaczyć jak się trzyma mój towarzysz. Moim oczom ukazuje się delikatna złota łuna na horyzoncie. Stoję chwile w bez ruchu podziwiając piękną pierwszą scenę tego spektaklu, a mój towarzysz pyta się czy mam jeszcze siłę, bo ustałem i nic nie mówię. Mówię mu, żeby się odwrócił ale reaguję zobojętnieniem na piękno budzącego się dnia. Wyłączam czołówkę i wiem, że muszę zapieprzać na szczyt, pozostało mało czasu. Motywuję towarzysza i idziemy dalej. Wychodzimy ponad granicę lasu. Łuna coraz mocniej się rozszerza. Pojawiają się pierwsze widoki. Narzucam tempo. Jednocześnie odwracam się co chwilę do tyłu aby obserwować istne ogniste niebo. W końcu jesteśmy na szczycie. Patrzę na telefon, jestem chwile przed wschodem. Niebo płonie. Nie wiem czy siadać, czy stać, czy robić zdjęcia. Chce podziwiać cały krajobraz Tatr. W końcu pojawia się Słońce. Oświetlają się wszystkie wierzchołki widoczne z Trzydnowiańskiego Wierchu. Tatry są złote. Nie mogę wyjść z zachwytu. Po chwili podziwiania wyciągam telefon i robię klika zdjęć. Spektakl nie trwał długo. Słońce wchodzi za chmury. Pożar został ugaszony. Momentalnie wszystko zrobiło się szare. Poczułem wiatr, który wcześniej był niedostrzegalny. Szukam miejscówki w której mogę ochronić się przed wiatrem i zjeść śniadanie. Kawa po tak intensywnym poranku smakuje wyśmienicie. Naładowany energią, rozmawiam z moim towarzyszem, który zastanawia się czy nie wrócić do schroniska. Jednak idziemy dalej.

             Następny szczyt to Kończysty Wierch. Idziemy już w szarym krajobrazie, gdzie nie gdzie leży śnieg. Idzie się całkiem dobrze. Podejście idzie całkiem sprawnie. Wchodzimy na wierzchołek. Pierwsze co rzuca się w oczy, to ogromny Starorobociański Wierch, aż kusi żeby na niego wejść. Jednak mając na uwadze brak snu, wolnego towarzysza i dalszą trasę odpuszczam. Patrzę na niebo, gdzie Słońce walczy z chmurami. Na tle Tatr Wysokich pojawiają się złote pasma chmur. Jest pięknie ale wietrzenie. Decydujemy, że nie robimy przerwy na jedzenie, tylko schodzimy. Zejście z Kończystego wydaje się dosyć długie. Idzie mi sprawnie. Stwierdzamy, że lepiej będzie iść nam w swoim tempie. W Tatrach lubię odpoczywać, więc mówię współtowarzyszowi, że poczekam na niego przed podejściem na Jarząbczy. Idę teraz samemu, czuje się świetnie, choć organizm mówi mi, że powonieniem dłużej spać w nocy. Jednak zakładam słuchawki i idę, a wręcz samemu czuję się teraz jakbym odlatywał. Przed kolejnym szczytem znajduję fajną miejscówkę, zrzucam plecak wyjmuję termos. Jem mały posiłek. Wychodzi również Słońce, czuję jak mnie ogrzewa, a wiatr ustał. Kładę się. Czuję, że zaraz zasnę, a mózg myśli, że zaraz spadnę. Zasypiam, szybko się budzę bo śniło mi się, że spadam. Patrzę na zegarek minęło 5 minut. Słońce mnie dalej ogrzewa, więc znów próbuje usnąć, tym razem budzi mnie towarzysz. Jest zmęczony i robi sobie przerwę, a ja zasypiam na jakieś 20 minut. Budzę się i wiem, że jutro będę cierpieć, moja skóra zaczęła się palić. No trudno, biorę łyka wody i czas wchodzić na Jarząbczy.

             Podejście mimo iż nie wydaje się straszne, ciągnie się niesamowicie długo. Twarz mnie piecze. Chciałbym jeszcze pospać. Towarzysz marudzi. Nie widać końca tego szlaku. Idziemy zatrzymując się co chwile. Nie pocieszają mnie też widoki. Wyjmuje czekoladę, ona zawsze pomaga. W końcu doczłapujemy się na szczyt. Zaczyna wiać i zrobiło się zimno. Zakładam czapkę i rękawiczki. Pije sobie szybko herbatkę. I zaczynamy schodzenie. Taktyka jak poprzednio, każdy swoim tempem. Teraz schodzenie mi się dłuży ale i tak idę szybciej niż towarzysz. Słyszę szum wiatru i „wycie gór”, zaczyna boleć mnie głowa. Żałuje, że spałem tylko te dwie godziny, a przede mną Wołowiec, który niespełna pół roku temu mnie pokonał fizycznie i kondycyjnie. Czuję, że znów wpadam w kryzys, a jeszcze nie wyszedłem z drugiego. Wiem, że jak się zatrzymam, to ciężko mi będzie wstać. Dzwonię do towarzysz. Umawiamy się, że spotykamy się na szczycie Wołowca.

             W głowie już mam tylko ten Wołowiec. Zaczynam się motywować, rzuciłem fajki, zacząłem ćwiczyć, nie jestem już niedzielnym turystą, coś robiłem. Dam radę! Przystaję na chwilę, herbatka, czekolada i kanapka. Idę dalej. Znów zaczynam czuć góry, jestem podekscytowany na myśl o moim Wołowcu. Mijam Łopatę i pojawia się jakiś skalny fragment. Nie wiem czy jest to Dziurawa Przełęcz. Patrzę na prawo i pojawia się przepaść. Mina mi zbladła, widzę zejście i wiem, że muszę użyć rąk. Jestem chłopem z Mazur. Pierwszy raz muszę użyć rąk aby zejść z czegoś w Tatrach, a po prawej stronie mam przepaść. Wcześniej góry kojarzyły mi się z ścieżkami i jakimiś pagórkami, a teraz jestem w górach i muszę myśleć. Przyznam się szczerze, że przez chwile zamarłem. Teraz się z tego śmieje ale wtedy moja mina za nic nie przypominała uśmiechu. Zastanawiałem się czy znów mnie Wołowiec pokona. No nic, napiłem się wody. I ruszam dalej, o dziwo poszło sprawnie. Ahh te demony w głowie (Moje wspomnienie na temat tego momentu mogę teraz opisać tylko jako XD). Teraz widziałem już tylko podejście na Wołowiec. Szedłem na Wołowiec ze skwaszoną miną. Zadawałem sobie pytanie czy w ogóle nadaje się w góry, po co ja to robię. Jakaś skałka mnie wystraszyła. Oj padały wtedy różne epitety. Za to nie zastanawiałem się nad podejściem. W mgnieniu oka znalazłem się na Wołowcu. Widok żółtej tabliczki jeszcze nigdy mnie tak nie ucieszył. Na szczycie było sporo osób.  Znalazłem sobie miejsce z widokiem na mroczne Rohacze. Usiadłem sobie. Wyłączyłem myślenie i po prostu patrzyłem się na grań, czekając na mojego towarzysza. W końcu się pojawił. Zapytałem go o wrażenia z tych skałek. Jednak on to po prostu przeszedł. Znów nasunęły mi się pytania czy ja nadaję się w góry. No nic. Zacząłem schodzić, a on został żeby odpocząć. Gdy już byłem na dole Wołowca dzwoni telefon. Mój towarzysz nie ma motywacji aby schodzić, no to idę na górę. Znów Wołowiec. Schodzimy razem. I tak już żółwim tempem idziemy na Rakoń i Grześ. Ja cały zmieszany. Od Grzesia idę samemu i zaczynam swój monolog z Tatrami zastanawiając się czy góry są dla mnie. Błotniste zejście do Chochołowskiej nie polepszyło mojego nastawiania.

             W schronisku nawet deser chochołowski nie poprawił mojego humoru. Na polance, idę w kimę. Śpię chyba przez godzinę. W tym czasie mój towarzysz zszedł. Budzę się i idziemy razem doliną. Dłużył się niemiłosiernie. Myśli o górach mnie nie budują. Wcinam całe żelki. Wchodzimy na asfalt i jest dramat, stopy zaczynają parzyć, głowa od myśli zaraz eksploduje. Jest parking, teraz czeka mnie jazda z moim towarzyszem, który nie umie jeździć. W sumie chyba lepiej się czułem na tych skałkach, niż w tym samochodzie. Tak się pocieszam.

             Nareszcie w domu. @Luk_ mówi żeby kupić sobie browarka. Kupuje dwa. Biorę prysznic, trzy łyki piwka i zasypiam. Śpię jak dziecko. Budzę się, patrzę na zdjęcia. Wiem, że jeszcze muszę trenować ale wrócę w góry jeszcze nie jeden raz ?

 

 

IMG_3242.jpeg

IMG_3257.jpeg

IMG_3276.jpeg

IMG_3317.jpeg

IMG_3316.jpeg

IMG_3313.jpeg

IMG_3284.jpeg

Edytowane przez szesc_kolorow
  • Lubię to ! 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@szesc_kolorow świetne te zdjęcia ze wschodu?. Wycieczka też super. 

Jak Ty po nieprzespanej nocy, nocnej jeździe, przejściu Chochołowskiej (w dwie strony?) i zaliczeniu tylu szczytów mówisz że góry nie są dla Ciebie to ja chyba powinnam siedzieć na plaży i robić babki z piasku a nie po górach chodzić, bo ja bym umarła jakbym tę dolinę przeszła więcej niż raz?

I wielkie gratki za rzucenie palenia ?

Edytowane przez Zośka
  • Dziękuję 1
  • Haha 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Luk_ napisał:

No i bardzo fajnie się czytało ? Tylko... Coś Ty odwalił na tym trawersie Łopaty ? Przepaść po prawej stronie? Chyba gdzieś z szlakiem się rozminąłeś ?

No właśnie, idąc od tej strony to chyba przepaść jest po lewej ? Zresztą to najbardziej newralgiczne miejsce na tym szlaku można obejść bezpieczną ścieżką nieco poniżej szlaku.  @szesc_kolorow super relacja i fotki też, choć miejscami wyczuwam jakieś "refleksje malkontenta"? Ale ja mam czasami podobnie, jak się gdzie w górach poczuję niepewnie, to potem myślę, że pozostaje mi już tylko Gubałówka kolejką.

  • Lubię to ! 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, szesc_kolorow napisał:

Zaczynam się motywować, rzuciłem fajki, zacząłem ćwiczyć, nie jestem już niedzielnym turystą, coś robiłem. Dam radę!

Bardzo dużo zależy od głowy, równie w górach i z nałogami :) Ja rzuciłem fajki na Świnicy prawie dwa lata temu... W górach jest to coś, że przekracza się własne granice, idziesz, nagle łapie kryzys, ale głowa mówi DAM RADĘ! jeszcze tylko 5 godzin marszu! To przekłada się na życie w mieście. Piękna wycieczka, zdjęcia bajka. Gratuluje silnej woli, twardy Gość z Ciebie. 

  • Lubię to ! 5
  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@szesc_kolorow Mega wycieczka jak na początek tatrzańskiej przygody naprawdę super!  ?. Fotki rewelacja i ten wschód słońca .....piękny ??. A tymi skałkami tak się nie przejmuj pewność w poruszaniu się w trudniejszym terenie przychodzi z czasem. Ważne, że nie odpuszczasz ... powodzenia ??.

  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Luk_ i @Fibi prawdopodobnie zboczyłem, ze szlaku. Szukałem tego momentu na filmach i zdjęciach w Internecie ale nie znalazłem. Musze się wybrać jeszcze raz i odnaleźć to miejsce. Jak się uda niedługo, to wrzucę fotkę ?

@Zośka rzeczywiście Chochołowska w dwie strony stanowi ogromne wyzwanie ? Jednak polubiłem bardzo polankę obok schroniska! Spałem już tam trzy razy ? 

@Fibi rzeczywiście troszkę w tej relacji malkontenta, ale może w przyszłości wstawię relację z kolejnej po tej wyprawie, na Babią Górę, wtedy byłem cały w skowronach ? 

@Mateusz Z i @Krzysiek Zd Zaczynam dopiero swoją przygodę z Tatrami, to była moja 4 wizyta w tych pięknych górach. Jak coś pojawi się nieprzyjemnego, to lubię sobie ponarzekać ? Góry uczą mnie żeby narzekanie zamienić na fajne lekcje. Moja 5 wizyta w Tatrach, to był Kościelec pokonałem go bez jakiś trudności, bardzo przyjemnie było. Późnym latem zrobiłem też za jednym razem Zawrat od Gąsienicowej i Szpiglas od Piątki za jednym zamachem - mega mi się podobało i byłem dumny z tej wycieczki. Także małymi kroczkami idę do przodu ?

 

Dzięki Wam bardzo za miłe słowa. Zrobiliście mi wieczór. Bardzo mi miło! ?

 

PS @Mateusz Z Piona za rzucenie fajek. Mnie też góry skłoniły, żeby nie palić tego! 

  • Lubię to ! 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Agent 01, cieszymy się, że dołączyłeś do naszego forum, że podzielasz naszą miłość do Tatr, jesteśmy pod wrażeniem Twojego górskiego doświadczenia. Super, że dzielisz się nim w swoich komentarzach. Ale byłbym Ci bardzo wdzięczny, gdybyś w swoich wpisach starał się jednak nie robić personalnych wycieczek do innych forumowiczów. Argumenty ad personam z reguły niczego dobrego nie wnoszą do dyskusji, a mogą tylko sprawić przykrość autorowi wątku. 
 

Nie we wszystkim musimy się zgadzać. Prawdziwą sztuką jest się pięknie spierać, z szacunkiem i empatią dla swojego rozmówcy. Czego wszystkim nam,  w te piątkowe przedpołudnie życzę. 

  • Lubię to ! 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Agent 01 dużo jest błędów w Twoim rozumowaniu. Pozwól, że przedstawię Ci przykład. 

Piszesz mi, że nie wiem co to lojalne partnerstwo.

1 godzinę temu, Agent 01 napisał:

Sto razy bardziej wolałbym iść w góry z Twoim kompanem niż z Tobą. Tym bardziej, że górsko jest lepszy od Ciebie. Wiesz, co to jest lojalne partnerstwo?

Chyba kolego nie czytałeś mojego tekstu. Nic nie szkodzi, już przetaczam Ci przykład: 

Dnia 27.05.2021 o 00:19, szesc_kolorow napisał:

Gdy już byłem na dole Wołowca dzwoni telefon. Mój towarzysz nie ma motywacji aby schodzić, no to idę na górę. Znów Wołowiec. Schodzimy razem. 

            

Komentując to mogę użyć takiego dość znanego przysłowia. Zapewne je znasz. Po owocach ich poznacie... 

 

Zauważyłem, że jako społeczeństwo mamy dużą tendencję do idealizowania się w Internecie. Lojalność piękna cecha. Dużo osób twierdzi, że jest lojalnym partnerem, pokornym, miłym i pomocnym na szlaku.  Kurde szkoda, że w rzeczywistości tego nie widać.... Ile zdrad, ile chamstwa, aż szkoda dalej wymieniać. Z krótkiego, doświadczenia górskiego zauważyłem, że te "zwykłe życie" ogromnie przekłada się na "życie w górach". Tylko w górach jesteśmy raczej bez masek, które nosimy nacodzień, a tym bardziej nie mamy tych Internetowych masek (idealnych). I właśnie taka była ta relacja. Szczera! Pokazałem radość, złość i wszystkie odczucia, które mi towarzyszyły. I co jest w tym złego? Nic ? 

Na koniec posłużę się fajnym cytatem:

Cytat

Wszyscy jesteśmy ludźmi
Wychowani w duchu presji konkurencji kłótni
Mamy święci być i rezolutni
Lecz praktyka tego w świecie daje różne skutki
Jak na ludzi spojrzeć w czerni i bieli
Każdy ma swoje powody by żyć wbrew idei
Jak długo tu będziemy współistnieli
Tak długo szkół nie opuścimy i nauczycieli


 

 

  • Lubię to ! 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Agent 01 ty mnie pouczasz, a ja pozwolę sobie dać Ci radę na przyszłość. Mnie często to ratuje, przed pochopnym podjęciem decyzji (np. w górach). Nie warto oceniać sytuacji na podstawie krótkiego fragmentu tekstu w Internecie. Czasem warto dopytać, a czasem zostawić i nic nie pisać. 

Kurdę masz taką wiedzę, a nie wiesz, że w Wyżniej Chochołowskiej po zimie zalega dużo śniegu w maju? 

Po zejściu z Wołowca, mój towarzysz bardzo nalegał na zejście zielonym szlakiem do schroniska. Natomiast zejście było w warunkach zimowych. Widziałem przewracających się ludzi. Dopytałem osób, które tam wchodziły i stanowczo odradziły pomysł zejścia tym szlakiem. Mimo delikatnego sprzeciwu ze strony towarzysz ruszyliśmy na Rakoń. Bezpiecznie i bez śniegu. 

Czytając kroniki TOPRu. następnego dnia na tym szlaku miało miejsce takie zdarzenie: 

Cytat

Tuż przed 15-tą powiadomiono Centralę TOPR, że podczas zejścia z Wołowca do Wyżniej Chochołowskiej, będący poniżej Przeł. Zawracie turysta schodząc w rakach! poślizgnął się na śniegach i zsuwając w dół doznał urazu nogi uniemożliwiającego dalsze samodzielne schodzenie. Turystę śmigłowcem przetransportowano do szpitala.

 

Edytowane przez szesc_kolorow
  • Lubię to ! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa z partnerami to temat-rzeka(przynajmniej dla mnie) bo nie zawsze szedłem z żoną czy bratem lub psem?. Najwięcej razy byłem sam. Ale nie będę pisał o byłym partnerze bo szkoda nerwów...?

A po lekturze postów w tym temacie to tak mi się zdaje, że Agent to właśnie ten partner 6 kolorów hehe...??

  • Haha 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Agent 01 napisał:

Znam się w zasadzie na wszystkim, co wymieniłeś ?

 

Naszła mnie taka refleksja że @Agent 01 który zna się na wszystkim po prostu chce oświecić biedne nicniewiedzące owieczki na forum a my tego nie doceniamy?

Coś mi się kojarzy że był tu już kiedyś na forum ktoś kto wszystko wiedział i wszystkich pouczał...?

  • Lubię to ! 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Zośka napisał:

Naszła mnie taka refleksja że @Agent 01 który zna się na wszystkim po prostu chce oświecić biedne nicniewiedzące owieczki na forum a my tego nie doceniamy?

A może czasami warto poczytać co bardziej doświadczeni Tatromaniacy mają do powiedzenia.

Po prostu nie zostawia się w górach słabnącego towarzysza.  

  • Lubię to ! 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Agent 01 napisał:

bo ma tu być przede wszystkim miło i komfortowo, kosztem rzeczowej wymiany doświadczeń, czy poddania konstruktywnej krytyce "wyczynów" niektórych, a każdy zakłócający ten błogostan  jest niemile widziany.

Zgadłeś! Wiesz, jak wchodzę na forum to mi się poprawia humor, oglądam zajebiste zdjęcia, czytam relacje, czasem do niektórych wracam i wiem, że nie zobaczę tu zbędnej konstruktywnej krytyki, ale właśnie ten błogostan, który tu panuje. I to mi się podoba! Zdarza się wymiana zdań, czasem emocje sięgają zenitu jak w brazylijskiej telenoweli, ale wszystko jest w granicach rozsądku i kultury. Wasza wymiana zdań byłaby spoko, bez osobistych wycieczek, a zwrociłbyś uwagę na rzeczy oczywiste, jak to napisałeś wyżej. ?

Ktoś tam wyżej wspomniał, że komentarze z fejsbuka przeniosły się na forum... Nie wiem co dzieję się w mediach społecznościowych, bo ich nie posiadam właśnie że względu na głupie dyskusje, hejt i osobiste wycieczki. I bardzo się z tego cieszę.

Forum jest dla mnie jak dom, taki internetowy, cisza , spokój, można odpocząć. Ale jak mówi przysłowie najlepszy seks jest po kłótni ? Witam Cię @Agent 01 na forum, widzę, że masz duże doświadczenie, liczę na Twoje relację i pomoc tym początkującym jak i doświadczonym Tatromaniakom. 

Wszystkiegio dobrego! ?

  • Lubię to ! 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, J@n napisał:

A może czasami warto poczytać co bardziej doświadczeni Tatromaniacy mają do powiedzenia.

Oczywiście czytam co piszą doświadczeni chociaż sama też jakieś doświadczenie mam. A czytając relację @szesc_kolorow miałam wrażenie że wszystko działo się za obopólną zgodą i po jakichś tam uzgodnieniach. 

 

3 godziny temu, Agent 01 napisał:

Tak dla eksperymentu i troszkę prowokacyjnie wszedłem na smętne, nudne, anemiczne forum, by do końca zrozumieć dlaczego takim jest. 

Jakoś ludzie którzy eksperymentują na innych źle mi się kojarzą. I rozumiem że ta konstruktywna krytyka ma polegać na tym że Ty krytykujesz a my przyjmujemy krytykę i posypujemy głowę popiołem ? To też chyba już skądś znam....

  • Lubię to ! 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest 29 maja. Wpadłem na forum pierwszy raz od dłuższego czasu.. to mój chyba drugi post, z reguły do tej pory tylko czytałem wątki, nie czując potrzeby komentarzu.

Jednak historia którą się dzielisz tutaj, trafia w mój "główny nerw".

Fantastycznie przekładasz doświadczenia z wyprawy na tekst, czapki z głów za to.

ps. robiłem (w warunkach zimowych) tą trasę solo w 2019 roku. Gnębiło mnie to samo pytanie, czy góry są dla mnie..? Też będąc po konkretnych zakrętach życiowych.

Dzisiaj, wiem że tak.

 

Dzięki ziom za miłą sobotę.

ps.2. jestem do dyspozycji, gdybyś szukał kompana na kolejny wypad w tatry.

 

  • Lubię to ! 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie to rozumiem podkreślenie wagi partnerstwa w górach i chętnie mogę o tym podyskutować ale w tym celu można założyć nowy temat a nie 'psuć' komuś jego relację z wyprawy. To są subiektywne i zupełnie anonimowe odczucia więc żadnego problemu nie widzę w tym, że ktoś sobie ponarzekał na kogoś innego.

Co innego gdyby 6 kolorów zamieścił fotki tej osoby mówiąc: ' to jest właśnie ten mój 'pożal się Boże' partner Waldek Kowalski z Bytomia...' ? ?

  • Lubię to ! 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 27.05.2021 o 00:19, szesc_kolorow napisał:

Wchodzimy na asfalt i jest dramat, stopy zaczynają parzyć

Macie jakieś sposoby na piekące stopy? Jest to kwestia butów, wkładek czy po prostu "asfaltowej" drogi?

 

@szesc_kolorow relacja super! Też kiedyś miałam nieodpowiednie towarzystwo... Ale na tyle że musiałam zarządzić odwrót ?

  • Lubię to ! 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...