-
Postów
607 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
32
Typ zawartości
Profile
Forum
Blogi
Wydarzenia
Odpowiedzi opublikowane przez Fibi
-
-
Czy można odzyskać pieniądze od przewodnika i nie iść, bo pada?
-
Chyba limit pecha do pogody został wyczerpany
A teraz czekamy na relację z wyjazdu z Mężem!
- 1
-
3 godziny temu, barbie609 napisał:
eee nie będzie Ci zimno?
Przecież można zjechać na tym podgrzewanym siedzeniu
- 4
-
Super pogodę miałeś. Ja się chyba wybiorę na Solisko zimą. Bo można
- 2
-
@jaaga76 jesteś bardzo hardkorowym hardkorem
Jeśli te wycieczki były dzień po dniu, to chciałabym, żebyś mi przekazała swoje kolana do przeszczepu
Kilometrów natrzaskałyście nieźle, szkoda, że tak było widokowo średnio.
Ja mega podziwiam zapał, bo sama w taką pogodę to bym pewnie nosa spod kołderki nie wystawiła.
Trochę mnie zdziwił ten płat śniegu pod Rysami, wydawało mi się, że byłyście tam jakoś w samym środku lata
2 godziny temu, Zośka napisał:@jaaga76 podziwiam zapał do wędrowania po górach w deszczu. Mimo pogody bardzo fajne trasy zrobiłyście
Ja na Krywaniu byłam sześć razy i była mgła, deszcz, grad, burza i inne plagi tylko słońca nigdy. Ale nie odpuszczam, może za siódmym.......
Nie możesz iść z Zośką na Krywań!
A tak na poważnie to bardzo fajnie się czytało i dziękuję za umilenie wieczoru
- 1
- 1
-
To nie jest piosenka o górach, ale za to bardzo piękny teledysk o górskiej wyprawie.
- 1
-
2 godziny temu, Gosia WU napisał:
Właśnie się zastanawiam nad wyjazdem do Karpacza za kilka dni i zastanawiam się czy w tej sytuacji jest sens - no bo co ze szlakami granicznymi - będą zamknięte?
Ja się w weekend wybieram na Śnieżkę, ale nie wydaje mi się, że będą do mnie strzelać
- 4
-
@Jędrek nieeee, polokokta jest obrzydliwa, Kofola wręcz przeciwnie
- 1
-
Ten 1000 procent to mi się kojarzy z takim starym skeczem:
- A dla kogo ten wywiad?
....
- A to bez kozery powiem pięćset.
- 3
-
@wjesna a Tatratea albo nosiczki czaj piłaś chociaż?
- 1
-
Ale to będzie na Rysach stał strażnik i paszporty sprawdzał?
-
@jaaga76musisz ten stan koniecznie zmienić, Bielskie są najpiękniejsze teraz jesienią. Chociaż późną wiosną, jak jest zieleń i kwiaty to też.
- 4
-
Mnie też jakoś ta Rohatka odstrasza, ale teraz po remoncie chyba w końcu nabiore chęci
- 2
-
Piękne wycieczki, akurat się minęliśmy Na Jagnięcym, oprócz tego, że na niego nie weszłam, największym rozczarowaniem było to, że nie spotkaliśmy żadnej kozicy na szlaku
Czy tylko ja nie widzę ostatnich zdjęć?
-
@Zośkachodzi Ci o wejście na Tępą? Nie kusiło, bo miałam totalnego lenia
- 1
-
Sobota
Odpoczywamy i pakujemy się do domu
Niedziela
Osterwa i.... Gerlach
Nasz ostatni dzień na tatrzańskich szlakach spędzimy osobno. Byłam już dosyć zmęczona po tych wszystkich wycieczkach i chciałam jakiegoś ładnego, ale krótkiego i łatwego spacerku w ostatni dzień. Natomiast Seba od początku planował zrobić coś z WKT, tyle, że sam nie wiedział co. No więc przewinęły się Baranie Rogi, Kończysta, Staroleśny....Ostatecznie stanęło na Gerlachu, chyba nikt nie wie dlaczego W sobotę dołącza do nas kolega Marek, z którym S. był 2 lata wcześniej na Cubrynie i MSW- pójdą na Gerlach razem. Ja sobie spędzę niedzielę w towarzystwie wyłącznie swoim.
Moja trasa nie jest zbyt długa, więc mogę się i wyspać i pójść w góry Około 9- tej rano wysiadam na stacji elektriczki Popradske Pleso i spaceruję asfaltem. Ale początkowo idzie mi się tak źle, że wydaje mi się, że nawet do schroniska nie dojdę. Potem się jednak rozkręcam i nawet wyprzedzam innych turystów.
A w schronisku dzikie tłumy:
99% wybiera się na Rysy, ale niektórzy lezą w stronę Osterwy, a potem są zdziwieni, dlaczego na szlakowskazie jest jakiś Dom Śląski?
Przy chacie jest zbyt tłoczno i śmierdzi szambem, więc nawet się nie zatrzymuję- idę prosto nad staw gdzie coś zjadam, wypijam i chwilę odpoczywam. Nie mam jednak ochoty zbyt długo siedzieć, więc idę na górę.
Szlak na Osterwę to pierdylion monotonnych zakosów, więc może troszkę znużyć. Pod koniec droga stała się dla mnie tak nudna, że wlekłam się tak, że mnie prawie wszyscy wyprzedzili.
W połowie zakosów spotkałam osobliwą grupkę- 4 kobietki, w wieku powiedzmy średnim, ubrane jakoś tak nie bardzo górsko, z czego jedna idzie w starych adidasach, z których prawie całkiem odpadły podeszwy i jej klapią jak klapki.
Po godzince z kawałkiem od stawu melduję się najpierw na przełęczy, a za chwilę na Osterwie.
Warunki są idealne by urządzić tu godzinne plażowanie- co z radością czynię. Gdy zbieram się już do zejścia nadchodzi babka w rozwalonych butach, którą spotkałam na podejściu- następuje między nami taka wymiana zdań:
Ona: A gdzie ten staw?
Ja: Ale jaki staw?
Ona: Batyżowiecki!
Ja: No to trzeba iść tamtą ścieżką, ale to daleko z godzina drogi jeszcze.
Nie dodaję już, że w takich butach to bardziej 2 godziny. W każdym razie osoba chyba nad ten staw jednak poszła, bo nie spotkałam już jej ani na zejściu, ani w schronisku, a HZS też tego dnia nikogo nie ewakuował z powodu awarii butów
Z Osterwy schodzę tą samą drogą, co znowu zajmuje mi więcej czasu niż wejście(bo więcej odpoczynków na picie wody, a kamienie wyślizgane)
Na tarasie schroniska znajduję sobie dogodne miejsce i znowu się lenię z godzinkę popijając Kofolę. Pogoda jest dziś wybitnie plażowa. W międzyczasie dostaję od chłopaków SMS-a ze szczytu Gerlacha. Więc trochę pękam z dumy, że się im udało
W końcu jednak trzeba zleźć, więc znów witam się z asfaltem. Robię w tył zwrot celem ostatniej fotki:
I bardzo wolno, bo trochę mnie bolą kolana, a trochę bo mam czas idę w stronę stacji elektriczki.
Tymczasem w nie tak dalekiej odległości:
S. i M. wybrali dojście na Gerlach drogą Tatarki, która wydaje mi się, że nie jest jakoś bardzo popularna.....
Ale są na niej sztuczne ułatwienia.
W dole szlak na Polski Grzebień.
Dla mnie Gerlach z bliska prezentuje się hardkorowo
Za to jakie ładne widoki
Tu już blisko szczytu.
W końcu jest Ja w tym czasie prawdopodobnie spożywam Kofolę w schronisku
Zejście odbywa się klasycznie, czyli Batyżowiecką Próbą:
No i to tyle z Gerlacha, bom nie była to i się wymądrzać nie będę...
Wcześniej oszacowałam(jak się potem okazało błędnie), że jeśli chłopaki wyjdą o 5 rano, to tak 17-18 powinni być już na dole. Plan był taki, że po zejściu idziemy wszyscy razem na obiadokolację do jakiejś fajnej knajpki. Ja w Smokovcu jestem już około 17- stej więc początkowo relaksuję się na ławce. A potem przeżywam chwile grozy i wpadam w panikę. No bo zbliża się 18-sta, a od czasu fotki szczytowej nie mamy żadnego kontaktu. No to dzwonię raz. Połączenie jest ale nie odbierają. No to piszę SMSa. Też zero odzewu. Potem dzwonię drugi i trzeci raz i nadal nic(sygnał ciągle jest). W końcu trochę z nudów odpalam w telefonie fejsbuczka. A tam na pewnej popularnej grupie, widzę posta o takiej treści:
Wypadek śmiertelny na Gerlachu. Na razie szczegóły nieznane.
Oczywiście łączę kropki i zalewa mnie fala czarnych myśli. Próbuję to sobie jakoś racjonalizować, że może w trudnym terenie nie mają jak odebrać, a przecież jest ładna pogoda i na pewno na Gerlach wybrało się sporo turystów. No, ale to jednak nie Morskie Oko....Ten stan trwa może ze 20 minut, ale jest to bardzo długie 20 minut. Po tych minutach S. do mnie dzwoni- schodzą, ale dopiero doszli do Batyżowieckiego Stawu, a to jeszcze prawie 2 godziny do zejścia na dół i nie wiadomo na którą elektriczkę zdążą, bo ona wieczorem jeździ tylko raz na godzinę. Wobec tego, by nie marznąć i nie głodować na ławce wybieram się do Kamzika sama.
Po tym jak zszedł ze mnie stres jestem tak głodna, że haluszki wciągam nosem
Potem idę znów na elektriczkę, po drodze się gubię, bo przegapiam zejście po schodach i błąkam się pod jakimś komisariatem
Na kwaterze jestem godzinę przed Sebastianem, bo oczywiście im elektriczka uciekła(ale piwo w barze zdążyli wypić). Odwiedza nas Marek, który nielegalnie korzysta z naszego prysznica, ponieważ śpi w busie przerobionym na kampera i ma ograniczony dostęp do wody
S. jest skazany na jedzenie z puszki(M. chyba nic nie je bo on jest na keto, więc jak wypije rano szklankę oleju to mu wystarczy :D) No, ale taka jest cena gerlachowskiego sukcesu
Co do wspomnianego wypadku- nie był to wypadek typowo turystyczny- paralotniarz spadł z nieznanych przyczyn. Być może mamy nawet tego nieszczęśnika na zdjęciu
Ja niby dużo marudzę, ale ile się nasłuchałam, jakie zejście Batyżowiecką jest głupie, straszne i gówniane, to moje
Kolejnego dnia nie jesteśmy w stanie wstać z kurami więc do domu wracamy w korkach. No ale taka jest cena.....;)
Podsumowując cały wyjazd było super. Pogoda nie mogła przytrafić się lepsza, w końcu udało się przejść szlaki planowane od dawna. I tylko Jagnięcy jest dla mnie jak kość w gardle, no, ale trudno- chyba za rok 2 i 3 będzie tam jeszcze stał.
Dziękuję za uwagę , oddaję głos do studia
- 5
-
No właśnie tego nie pamiętam, ale skojarzyłam, bo też były długie poszukiwania, a ciało odnalazło się dużo później- przypadkiem.
-
4 minuty temu, Jędrek napisał:
Ciekawe kiedy znajdą zwłoki, bo jeśli teraz przy dużej akcji się nie udało, to chyba tylko przypadkiem kiedyś ktoś na nie trafi.
To mi się trochę kojarzy z tą sprawą : https://krakow.tvp.pl/54587773/zaginiecie-joanny-felczak-odnaleziono-jej-rzeczy-i-ludzkie-szczatki
7 minut temu, Jędrek napisał:A gdyby zostali w domu?
Najgorszy upadek w Tatrach zaliczyłem w Chochołowskiej, niedaleko połączenia ze Starorobociańską.
W Tatrach zaliczyłam już kilka upadków. Wszystkie na prostej drodze już bardzo blisko schronisk. Po prostu człowiek po pokonaniu trudności za bardzo się rozleniwia i przestaje zważać na to jak stawia kroki.
- 2
-
34 minuty temu, Arti napisał:
A czy przypadkiem na Lodowy i Wysoką nie należy wchodzić z przewodnikiem?
To zależy. Drogami turystycznymi tak
Wspinaczkowymi można legalnie bez przewodnika. Tyle teoria, bo w praktyce mnóstwo ludzi chodzi poza szlakiem bez przewodnika .Zresztą ofiarą z Granatów była z przewodnikiem i przed niczym jej to nie uchroniło.
- 3
-
2 godziny temu, Zośka napisał:
Może tyłem albo z zawiązanymi oczami ? Nie bardzo rozumiem czemu to ma służyć. Gdyby to przynajmniej było w jakimś szczytnym celu to może miałoby większy sens. No ale (na szczęście) każdy może mieć jakąś pasję i ją realizować więc nie oceniam.
Prawdopodobnie służyć ma to wątpliwej sławie i lajkom w mediach społecznościowych.
A ja jednak trochę ocenię, bo jeśli zmasakrował by sobie stopy i musiał wzywać TOPR? No dla mnie to trochę jest jednak głupota.
- 2
-
To jakaś czarna seria jest, najpierw ta dziewczyna na Granatach, potem zaginięcie pod Lodowym, potem upadek Słowaka pod Krywaniem a teraz jeszcze Wysoka Ale pogoda jest piękna nieprzerwanie od niemal miesiąca, ludzi w górach dużo i statystycznie ryzyko wypadków wzrasta.
- 1
-
@Jędrek ale to właśnie nie był ryk, tylko bardziej takie buczenie. Może to jednak był misiek. Albo miałam halucynacje że zmęczenia
@barbie609w Pieninach to ja może nie marudziłam na głos, ale w duchu przeklinałam Krainę Błota i zejście z Wysokiej. Oraz tego kto ten szlak wymyślił
@wjesnaale to nigdy nie jest tak, że marudzę cały czas, przeważnie dopiero na końcówce zejścia kiedy zwykle masakrycznie bolą mnie stopy.
- 3
-
No właśnie chyba z początku nie marudziłam, a na końcu po prostu sobie powtarzałam : "nie będę marudzić". Ale ja marudzę też na wycieczkach, na których mi się podoba Ja w Białej Wodzie nie byłam nigdy wcześniej i bardzo chciałam poznać. Ta górna część z Litworowym Stawem bardzo mi się podoba, ale trochę to to jest długie.
- 1
- 2
-
Czwartek
Spożycie trunków w ogrodzie. Nabieranie sił przed długą wycieczką.
Piątek
Polski Grzebień i Mała Wysoka
Kolejna wycieczka z cyklu- przemierzamy Tatry w poprzek Muszę przyznać, że w tym wypadku mieliśmy dylemat co do optymalnego wyboru trasy. Po klęsce pod Jagnięcym zwątpiłam w swoje możliwości i protestowałam przeciwko Dolinie Białej Wody. Przecież ona taka długa, na szczycie będziemy późno, to za daleko i nie dam rady. Najszybsza opcja to "w te i z powrotem" przez Dolinę Wielicką, no, ale jakoś nie bardzo lubimy schodzić po własnych śladach jeśli mamy inne możliwości zejścia. Wcześniej, jeszcze w domu była brana pod uwagę wersja z przejściem Rohatki, ale jak się naoglądałam filmów na YT to mi się odechciało(bo się od samego patrzenia spociłam. Także jednak godzę się z losem i tym samym autobusem co poprzednio zmierzamy w kierunku Łysej Polany. Jesteśmy tu po 7, a szlak do przejścia jeszcze dłuższy. No, ale na elektriczkę o 22.42 to chyba zdążymy
Pierwsze widoki pojawiają się na Polanie Biała Woda. Jesteśmy tu pierwszy raz, więc wszystko nas zachwyca.
Dalej idziemy ciągle po płaskim i trwa to chyba wieczność. Dolina jest bardzo piękna, chyba nawet ładniejsza od Jaworowej, ale to również niekończąca się opowieść.
Idziemy oczywiście bardzo wolno, bo co chwilę się zatrzymujemy rozdziawiając gęby z zachwytu.
Nie wiem ile czasu minęło zanim w końcu zaczęliśmy piąć się do góry, ale na pewno były to minimum 2 godziny a może nawet 3.
No to teraz będziemy mozolnie zdobywać kolejne piętra:
Sapiąc lekko i pocąc się dochodzimy do Litworowego Stawu. Znów zachwyt.
Szkoda, że nie mamy więcej czasu, bo jest tu prawdziwa plaża! I ludzie sobie leżą i się opalają.
Za Stawem dalej pniemy się w górę, bo jeszcze sporo metrów w pionie zostało.
Spotykamy jedyny łańcuch na szlaku:
I dochodzimy do Zmarzłego Stawu pod Polskim Grzebieniem:
Staw przez większość roku jest zamarznięty, ale nam się akurat trafił w wersji zupełnie letniej.
Nieopodal stawu znajduje się dość nietypowy szlakowskaz:
W lewo na Rohatkę, w prawo na Grzebień. My skręcamy w prawo, na strome drewniane schody, które są bardzo solidne(a nie jak na Lodowej Przełęczy;)
Oczywiście ułożone są niewygodnie, ale to tylko paręnaście minut i jesteśmy na przełęczy:
Robimy długi odpoczynek, ja już domagam się "kofoli zwycięstwa", bo uważam, że ten Grzebień to częściowe zwycięstwo, ale S. mówi, że dopiero na szczycie. Niech mu będzie.
W czasie odpoczynku obserwuję ludzi na zejściu po łańcuchach. Szczerze mówiąc to właśnie zejście z Polskiego Grzebienia na stronę Doliny Wielickiej budziło me największe obawy. I rzeczywiście widać, że niektórzy strasznie się tam mordują. Ja się będę martwić później, chyba jakoś zlezę bez pomocy HZS
Czas na atak szczytowy. Oczywiście szlak z dołu wygląda trochę strasznie, ale może jakoś pójdzie. Początek jest skalisty i występuje na nim pierdyliard małych rynienek, ale w tej części idzie się akurat w miarę dobrze.
Bliżej szczytu jest znacznie gorzej, bo występuje tam wiele odcinków po bardzo upierdliwym piargu. Trochę mi się nie uśmiecha zejście tędy, no ale Navrat tou istou cestou!
W międzyczasie Gerlach zaczął się chować w chmurach, a jak będziemy na szczycie to będzie on całkowicie zakryty
Po 40 minutach od startu na Grzebieniu meldujemy się na szczycie. Czuję, że na Kofolę zasłużyliśmy jak nigdy
Czy jest na forum przedstawiciel Kofoli? Należy mi się dola za reklamę
To teraz widoczki ze szczytu, ciut zachmurzone:
Staroleśny to jest góra z charakterkiem, robi na mnie ogromne wrażenie. W chmurach skrył się nieśmiały Sławomir
Dolina Staroleśna i Łomnica- akurat nie w chmurach.
Na szczycie siedzimy pół godziny- dość krótko, ale jest już dosyć późno, trzeba rozpocząć schodzenie.
Po kruchym podłożu idzie się dosyć źle, skalne rynienki idą trochę lepiej- w jednym miejscu jestem znów zmuszona do zejścia tyłem a nie widzę stopnia, więc trochę jest to mało komfortowe
W każdym razie zejście zajęło nam więcej czasu niż wejście. Dotarliśmy jednak na Polski Grzebień na którym znów coś jemy i pijemy. Rozpoczynamy mrożące krew w żyłach zejście po łańcuchach.
Dochodzimy do bardzo wyślizganego miejsca, które nam się nie podoba, więc kawałek się wracamy i schodzimy za Słowakami alternatywną ścieżką, która jest genialnie urzeźbiona. Jest tam nawet klamra więc to chyba legalne Wychodzimy przy klamrach, które udało nam się zgrabnie ominąć- jeszcze 2 łańcuchy i koniec trudności.
Niestety za łańcuchami jest bardzo nieprzyjemny odcinek szlaku- znów jest dramatycznie krucho.
Ciekawe co ja wtedy myślałam
Za piargami, które szczęśliwie nie ciągną się zbyt długo szlak zmienia się już w bardzo przyjemny spacerek. Nachylenie nie jest zbyt duże, a ścieżka ułożona z bardzo wygodnych kamieni.
W dalszej części schodzimy do Wielickiego Ogrodu. Który ma nieadekwatną nazwę, bo powinien nazywać się Koziczkowy Ogród:
Za kozicami mamy jeszcze troszkę zejścia, ale już niewiele. Ostatnia prosta i zaraz będziemy w schro....przepraszam, w luksusowym hotelu
Nie jestem pewna czy jesteśmy godni przestąpić próg Domu Śląskiego, gdyż jesteśmy spoceni i brudni po całym dniu, ale trudno nam odmówić sobie bilinkovego czaju po takiej wyrypie. Herbata jest o 1 euro droższa niż gdzie indziej- do przełknięcia znaczy. Odpoczywamy tak z pół godzinki i rozpoczynamy zejście asfaltem. Jest chyba ciut dłuższe niż szlakiem, ale po kamieniach to my się dziś już wystarczająco nachodziliśmy, więc podziękujemy
Pod koniec zejścia, kiedy zaczyna zapadać zmrok słyszę jakieś buczenie w krzakach. Przyspieszam wtedy nieludzko, na wszelki wypadek wmawiając sobie, że to rykowisko jeleni
Do stacji elektriczki dochodzimy już w ciemnościach.
I to wcale nie jest ta ostatnia elektriczka.
To była przesuper wycieczka. Teraz sobie tak myślę, że gdybyśmy poszli w odwrotnym kierunku, to byłaby większa szansa na lepsze widoki ze szczytu, bo jeszcze nie byłoby chmur. Ale byłaby też spora szansa by nie zdążyć na ostatni autobus z Łysej Polany. Czyli jakby nie patrzeć, dupa jest zawsze z tyłu
CDN.
- 6
Znowu pada, ale tylko trochę ;) - Tatry sierpień 2023
w Wasze wycieczki
Opublikowano
Wreszcie jakaś normalna pogoda @jaaga76te kijki miałaś schowane w plecaku i zahaczyły o coś górą? Bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam. Kiedyś mały włos nie pozbawiłem oka Sebastiana przez taki wystający kijek i wolę ich teraz unikać