Skocz do zawartości

Fibi

Użytkownik
  • Postów

    599
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    32

Treść opublikowana przez Fibi

  1. Bardzo duże masz wymagania
  2. @Jędrek o ile w większości się z Tobą zgadzam, tak zdecydowanie jestem na nie jeśli chodzi o rowery/hulajnogi na drodze do Morskiego Oka. Po pierwsze jest tam zbyt duży ruch, po drugie, niestety ale jakaś część uczestników tej trasy to bezmózgi. Topr nie nadążył by z akcjami Wystarczą mi już stresujące uniki przed narciarzami zimą na Słowacji. @jaaga76 a mi się wydaje, że najbardziej męczy zejście po stromym zboczu usianym milionem drobnych osuwających się spod nóg kamyczków. To ja już im te schody mogę wybaczyć
  3. Proszę wypluć te słowa przez lewe ramię i przydepnąć
  4. Możliwe, że któryś z potomków Kudłatej już się obudził
  5. Wołowca i Robota (ewentualnie może Jarząbczy) ale wątpię żeby coś z tych planów wyszło.
  6. @jaaga76 jeszcze nie, jedziemy jutro. Jak będę mieć zasięg w schronie to dam znać, ale na razie podobno wieje
  7. Ta Wasza wycieczka to chyba będzie jednak wiosenna więc może @piterson777 i @Jędrek pojadą
  8. Ja również. Oraz czerninę(nie wiem czy osoby spoza Wielkopolski wiedzą co to jest
  9. To zależy co. Jam wybredna
  10. Nie ma obowiązku go jeść.
  11. Nie wiem co żeś się tak tej pizzy uczepił. Akurat w Samotni żarcie było wstrętne już od wielu lat
  12. Ostatnio koleżanka z pracy (lat 25) nie wiedziała kto to Tina Turner. Także tego....
  13. Fibi

    Buty dla kobiety

    Mam iść i po popcorn
  14. Fibi

    Buty dla kobiety

    @Zośkaw sumie masz rację, trzeba przejść tak z 15 km chociaż po szlaku żeby dobrze przetestować buty. Moje scarpy świętej pamięci niby solidnie przymierzałam w sklepie i wszystko było ok, a dopiero po 5-6 godzinach marszu stopy zaczynały mi odpadać z bólu
  15. Fibi

    Buty dla kobiety

    Ale trzeba iść do paczkomatu jak pada
  16. Fibi

    Buty dla kobiety

    Jeszcze w temacie podeszw: ja zwracam uwagę z czego jest wykonana: jak z poliuretanu to słabo (mój mąż to tworzywo nazywa gównolitem :D) to one nawet jak będą leżeć kilka lat nieużywane to podeszwa rozpadnie się że starości. Dlatego raczej szukam podeszw na piance Eva Tylko że na zamówienie kilku par trzeba mieć wolnych kilka tysi a potem cały cyrk że zwrotem, dla mnie przerażający. W moim mieście nie ma stacjonarnych sklepów turystycznych, ale z reguły będąc w Zakopanem dwa razy w roku, jeden dzień poświęcamy na Krupówki i tam mierzymy, potem ewentualnie zamawiamy online jeśli coś nam przypasuje.
  17. Robiłam rezerwację w schronisku na Chocho i w ostatnim mailu od nich jest takie zdanie : "Rezerwację zapewniamy do godziny 17". Nie za bardzo wiem jak mam to rozumieć. Jeśli przyjdę o 17.30, to sprzedadzą moje miejsce komuś innemu? Trochę by to było nie bardzo w porządku
  18. Zatem trzeba korzystać ile wlezie Pięknego spacerku pozytywnie zazdroszczę.
  19. Ahoj! Wreszcie znalazłam chwilę by wyspowiadać się z tegorocznego pobytu w Tatrach Pogoda udała się znakomicie, dzięki czemu udało się przejść 2 bardzo długie szlaki, jednemu z nas(ale nie mi) udało się zdobyć bardzo konkretny szczyt pozaszlakowy, oraz kilka szlaków krótszych. Nastąpił też jeden wycof, ale nie można mieć wszystkiego. Relację podzielę na 3 części, co by się zdjęcia zbyt długo nie ładowały Sobota- Tatrzańska Magistrala od Łomnickiego Stawu do Chaty Zamkovskiego. Plany na początek urlopu były trochę inne. Wycieczka miała mieć większy skład(my oraz @vatra i @Krzysiek Zd), cel miał być bardziej ambitny- Lodowa Przełęcz, niektórzy się nawet na jakieś Baranie Rogi napalali, ale w ostatniej chwili popsuły się prognozy- w sobotę po południu ma padać, a w niedzielę to już totalna pogodowa klęska. Wymyślamy zatem krótszą wycieczkę- do tego przejścia zainspirowała mnie kiedyś @Zośka mówiąc, że to najładniejszy odcinek Magistrali. Cóż, zaraz sami sprawdzimy. Jedziemy do Łomnicy elektriczką(bo mieszkamy chwilowo w Nowej Leśnej) i startujemy zielonym szlakiem. Początek szlaku raczej niczym się nie wyróżnia, jak to zwykle początki. Za to w dalszej części jest stromy, nieciekawy i jeszcze można sobie wybić potykając się o kable Po jakimś czasie mordęgi dochodzimy do skrzyżowania zielonego szlaku z Magistralą. Tu robimy sobie przerwę na jedzenie, picie i podziwianie Łomnicy Możemy w pięć minut dojść do Łomnickiego Stawu, ale chyba nam się dzisiaj nie chce. Skręcamy od razu na Magistralę. Na której uświadamiam sobie, że jej jednak nie lubię- widoki są takie sobie, bo głównie na słowackie pola i niższe górskie pasma, Tatry zaś pokazują się z rzadka. Najciekawszym miejscem na szlaku jest Łomnicka Vyhliadka, ale dziś widok nieco zachmurzony. Od tego miejsca jest już blisko do schroniska , o czym świadczy poziom wyślizgania kamieni Pogoda jest może taka sobie, ale czego nie widać na zdjęciu jest strasznie duszno a momentami wręcz gorąco, a my się akurat dziś naubieraliśmy jak na Syberię. W Chacie Zamkovskiego marzymy zatem o zimnej Kofoli. Schronisko jest w remoncie, ale działa zewnętrzny bufet, restauracja oraz wychodek. Natychmiast korzystamy z zimnej Kofoli i z wychodka też Po dość długiej przerwie w schronisku schodzimy szlakiem, który nazywam "wykręcacze kostek", jednak tym razem nie daje mi się aż tak bardzo we znaki jak poprzednio. Jeśli ktoś miał jeszcze złudzenia, że na Słowacji jest cisza, spokój i pustki, to przy Wodospadach Zimnej Wody może spokojnie się z tymi złudzeniami pożegnać. Hordy trampkowiczów jak na Moku, albo gorzej. Nie chce nam się schodzić przez Hrebienok więc idziemy żółtym szlakiem do Tatrzańskiej Leśnej. Tu hord już nie ma a sam szlak bardzo malowniczy. Kiedy dochodzimy do stacji elektriczki zaczyna padać deszcz. Może się jakoś szczególnie nie zmęczyliśmy, ale na rozgrzewkę w sam raz Niedziela- leje i grzmi, jedziemy do Popradu po Tatratea I Kofolę Poniedziałek Lodowa Przełęcz Przejście w poprzek Tatr przez najwyżej położoną przełęcz dostępną szlakiem marzyło mi się od dawna, ale zawsze coś stało na przeszkodzie- pogoda, zerwany po ulewach mostek i zamknięty szlak, covidove ograniczenia, potem znów pogoda. Ale co się odwlecze.... No i tak pewnego wrześniowego poranka pakujemy się do pierwszego porannego autobusu w Nowej Leśnej. Przed 7(dosyć późno jak na tak długi szlak, ale co tam, ostatnią elektriczkę mamy o 22.56 :P) jesteśmy w Jaworzynie. Dość żwawym krokiem startujemy, bo zimno. Dolina Jaworowa jest błotnista po opadach deszczu, totalnie dzika i bezludna( boję się misia 100 razy bardziej!) a przede wszystkim bardzo piękna. Ale też ciągnie się w nieskończoność. Owszem, można się tym pięknem napawać, ale trzeba się wdrapać prawie na 2400 npn. To kiedy to podejście nastąpi? Podejście owszem jest: I to całkiem wygodne. Gdzieś w górnej części schodów robimy sobie popas, ale jest tak zimno, że zbyt długo nie wytrzymujemy(nie idzie nam dogodzić, ostatnio było za gorąco O dziwo to Seba jest tym razem tym bardziej marudnym, strasznie na to zimno narzeka, ale ja mu robię wykład: - A na jaką przełęcz idziemy? - Lodową! -A jaka tam jest pod nią dolinka? -Lodowa! - a stawek? -Lodowy? No to jakim cudem miałoby być tam ciepło ? My tu gadu gadu, a tymczasem poprawia nam się pogoda: Końcówka podejścia jest dość krucha, więc założyliśmy sobie kaski, bo parę osób już schodzi. Po długaśnym spacerze ja już widzę przełęcz, już jestem w ogródku, już witam się z gąską(nawet widzę już zwisający łańcuch do zejścia!), tymczasem mąż mój docierający do celu jakieś 2 minuty po mnie oświadcza: Strasznie się dziś wleczemy! Bo to jeszcze nie jest Lodowa Przełęcz! To jakieś Sedielko! Coś mu się pomerdało, przez te słowackie nazwy. Na przełęczy pijemy Kofolę zwycięstwa, ale zostaje nam ponad pół butelki, bo strasznie zimno jest nadal(chociaż po tej stronie gór świeci słońce), a Kofola jest z lodówki jaworowej. Teraz nastąpi najgorsze. Trzeba zejść po łańcuchu. Nie mam w tym za dużo doświadczenia, bo szlaki raczej planuję tak by łańcuchami wchodzić a nie schodzić. No ale tym razem wygodniejszy logistycznie był marsz w stronę "domu". Najgorzej, że trzeba zejść tyłem, do czego w ogóle nie mam przekonania, ale miejscami jest za stromo na zejście przodem. No to godzę się z losem, i akurat jak już zaczęło mi się podobać schodzenie tyłem, to się łańcuch skończył Dla bojących się którzy jeszcze nie byli powiem, że ekspozycji tam żadnych nie ma, w przepaść nie da się spaść. Po krótkim odcinku z łańcuchem schodzimy po stromych piargach. Ludzie w "internetach" bardzo narzekają na degradację drewnianych schodów, ale w rzeczywistości wcale nie jest tak źle i nam schodziło się po nich bardzo wygodnie. O, już zeszliśmy: Najtrudniejsze(choć wcale nie trudne) za nami. Spacerujemy w stronę Teryho Chaty. Lisek tylko czeka na czyjąś kanapkę z plecaka: My podziwiamy widoki: I jakoś tak niespodziewanie wyrasta przed nami łańcuch: Ale przy dobrych warunkach jakoś nie jest specjalnie potrzebny. Wreszcie dopadamy schronisko! Strasznie jesteśmy zmarznięci, więc nosiczki czaj, to jest miód na nasze serca i żołądki. Nie wiem czy akurat herbata w Terince jest aż tak dobra, czy był to efekt zimna i zmęczenia. Marudzimy tak z 45 minut przy herbatce, w końcu trzeba zejść. Nie wiem dlaczego, ale zejście z Terinki juz po raz drugi zajmuje mi o wiele więcej czasu niż te mapowe, chociaż schodzi się tam całkiem dobrze. No, ale jakieś to takie długie i mozolne. W Chacie Zamkovskiego robimy dłuższą przerwę(może stąd takie ślamazarne zejście :P) ponieważ poza łańcuchami, piargami, i długością szlaku czeka nas jeszcze jedna trudność: wykręcacze kostek! Tym razem idę rzeczywiście wolniej niż poprzednio, ponieważ mam w nogach więcej kilometrów. Końcówka upływa nam na marudzeniu jak bardzo bolą nas stopy i mamy już tego dość, czyli klasyk W Smokovcu idziemy na pizzę i musimy być bardzo głodni i zmęczeni, ponieważ cebula wydaje nam się najpyszniejszą rzeczą na świecie. Jutro trzeba będzie odpocząć, ale że ma być pogoda, to na krótką wycieczkę pójdziemy. CDN.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...