Skocz do zawartości

staroń

Użytkownik
  • Postów

    252
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    21

Odpowiedzi opublikowane przez staroń

  1. Zmierz się, koniecznie ? Tylko warto być tam, kiedy faktycznie nie ma zbyt wielu ludzi, żeby zrobić ten szlak na spokojnie a nie na szybko, jak ja za pierwszym razem. Wiem, że ciężko się wstrzelić, żeby jeszcze pogoda sprzyjała, ale może się uda, powodzenia ? 

    • Dziękuję 1
  2. W ostatnim czasie góry musiały pójść w odstawkę, najpierw mocne przeziębienie wykluczyło wypad na Słowację, potem bolące stopy nie pozwalały podejmować większych aktywności przez kolejne tygodnie. Jednak co się odwlecze... ?

    Od dawna myślałem, żeby w końcu przejść się szlakiem z Zawratu na Świnicę. na Świnicy byłem dwa razy z Kasprowego a na Zawracie od Doliny Gąsienicowej - raz - tamten wypad 3 lata temu nie zapisał się jednak w mojej pamięci jakoś szczególnie pozytywnie. Była piękna pogoda, ani jednej chmurki na niebie, w nogach miałem sporo mocy, poszedłem wtedy jeszcze przez Świstówkę nad Morskie Oko i dopiero stamtąd na Palenicę. Jednak w głowie nie wszystko chyba było ok ? te łańcuchy pod koniec podejścia były straszne, po raz pierwszy zastanawiałem się, co ja w tych górach robię... W końcu przyszedł czas sprawdzić, co mnie tak wtedy psychicznie zniszczyło ? Pojawiła się ku temu doskonała okazja, trochę wolnego i sprzyjające prognozy, wstałem więc wcześnie rano, wsiadłem w samochód i ruszyłem ?

    Sama trasa z Kuźnic przez Boczań do Czarnego Stawu to już rutyna, ale za każdym razem bardzo przyjemna - uwielbiam Dolinę Gąsienicową , widoki nie przestają zachwycać, nawet jeśli nie jestem już w stanie zliczyć, ile razy odwiedziłem tamte rejony. Jesienna Hala to jedno z moich ulubionych wydań tego miejsca, zawsze jest też miło odpocząć nad Czarnym Stawem. Tym razem jednak był to wyjątkowo krótki odpoczynek - od Upłazu zaczęło wiać a nad Czarnym Stawem sytuacja była nie do zniesienia. Po okrążeniu stawu, zanim jeszcze szlak zaczął piąć się wyraźnie w górę znalazłem miejsce na tyle spokojne, żeby zrobić sobie dłuższą przerwę. Cały czas miałem lekkie wątpliwości, czy iść dalej czy jednak zawrócić. Okolice Zawratu były momentami mocno zachmurzone, nie przestawało wiać, jednak szlak ten ma to do siebie, że jest mocno osłonięty i ostatecznie wiatr z tej strony przełęczy nie stanowił problemu a i rozpogodziło się nad pierwszym celem mojej podróży. Do momentu pojawienia się pierwszych łańcuchów szło się bardzo przyjemnie, podejście nie stanowiło problemu - dobrze, że górska kondycja siedzi w człowieku dłużej niż ten cały wrzesień spędzony bez zbytniego przemęczania się ? Od łańcuchów pełna koncentracja - w końcu trzeba zatrzeć złe wrażenie sprzed 3 lat i zastanowić się, co wtedy poszło nie tak. I co? Na końcu dziwiłem się sobie, że aż tak źle odebrałem to podejście. Wchodziło się świetnie, właściwie to żałowałem, że przełęcz pojawiła się tak szybko ? Wtedy dłużyło się w nieskończoność, ale chyba znam odpowiedź, dlaczego. Nie wiedzieć czemu przy pierwszym razie z Zawratem, uznałem, że trzeba koniecznie korzystać z każdego wiszącego po drodze zabezpieczenia, do tego wtedy wchodził prawdziwy tłum, czułem na sobie oddech ludzi idących za mną, co wprowadzało dość nerwową atmosferę, dużo ludzi też schodziło. Tym razem na szczęście zarówno przede mną, jak i za mną, było na tyle luźno, że spokojnie mogłem skupić się na wejściu, postawieniu kolejnego kroku i w efekcie łańcuchów praktycznie nie dotykałem ? w efekcie trudność szlaku w mojej ocenie spadła bardzo mocno, bardzo go polubiłem. Chyba dziwny jestem ? Chwilkę przed przełęczą pojawiły się chmury, na samym Zawracie nic nie było widać, wiało niemiłosiernie, momentami ledwo mogłem ustać. Pierwotny plan wejścia na Świnicę musiał oczywiście ulec zmianie, po chwili zastanowienia postanowiłem więc zejść do Piątki, co było strzałem w dziesiątkę bo kilkadziesiąt metrów pod przełęczą wiatr zdecydowanie zmalał, pojawił się też widok na Dolinę. I tak, w pięknym otoczeniu stawów i okolicznych szczytów, spokojnym krokiem dotarłem do rozejścia szlaków i ruszyłem do Doliny Roztoki przez Siklawę a stamtąd na Palenicę, skąd busem dotarłem do Zakopanego. Mimo, że nie udało się w pełni wykonać planu dnia, na pewno nie zapomnę tej wycieczki, cały szlak jest piękny, no i w końcu udało się wyrównać rachunki z Zawratem. Kiedy tylko będzie okazja, na pewno tam wrócę, żeby dotrzeć na Świnicę od tej strony ?  


     

    DSC04767.jpg

    DSC04773.jpg

    DSC04776.jpg

    DSC04805.jpg

    DSC04807.jpg

    DSC04826.jpg

    DSC04832.jpg

    DSC04840.jpg

    DSC04844.jpg

    DSC04857.jpg

    DSC04869.jpg

    DSC04877.jpg

    DSC04887.jpg

    DSC04891.JPG

    DSC04905.jpg

    • Lubię to ! 10
  3. Dnia 21.08.2021 o 20:32, Jędrek napisał:

    Od 1997 roku ani jednego dnia urlopu nie spędziłem poza Tatrami. 

    Piękna sprawa, gratuluję konsekwencji, ja też nie wyobrażam sobie teraz urlopu bez gór, ale mam dużo łatwiej bo jeżdżę z Krakowa ?

    Dnia 21.08.2021 o 20:38, Jędrek napisał:

    I sporo zdjęć, to lubię. 

    Choćbym był w którymś miejscu po raz któryś i znał dobrze widoki to nie potrafię przejść obojętnie i nie zrobić zdjęcia lub dwóch ? I choć w pełni nie oddają uroków wycieczki to zawsze to miła pamiątka ? Poza tym fotoksiążka z tego roku sama się nie zapełni ? 

    • Lubię to ! 2
  4. 3 godziny temu, Mateusz Z napisał:

    Chyba się będę odzywał do Ciebie z pytaniami o terminy do wyjazdów.

    No muszę przyznać, że trafiło się idealnie, jak nigdy. Podczas jednodniowych wypadów na spontanie można się wstrzelić, ale planowanie miesiąc wcześniej to loteria, wiadomo ? 
     

    3 godziny temu, Mateusz Z napisał:

    Relacja bardzo fajna, zdjęcia mega! Kozioł taki zgarbiony chyba ze starości...? 

    Tutaj się trochę lepiej zwierzak zaprezentował, tamto zdjęcie uznałem za najlepsze, ale cyknąłem jeszcze takie ?
     

    22 minuty temu, martuś napisał:

    Super wykorzystany urlop ?


    Za 2 tygodnie kolejny, liczę na dobre warunki na Słowacji ?
     

    12121.jpg

    • Lubię to ! 6
  5. Kolejny urlop, kolejny wyjazd w Tatry...to już obsesja, której nie  potrafię i raczej nie chcę zwalczać ? Tym razem po małej rozgrzewce na Turbaczu w weekend udałem się pod Tatry by po raz kolejny przemierzyć piękne szlaki. Pogoda zapowiadała się nieźle, więc pozostało tylko wykorzystać ten czas najlepiej jak umiem. Specjalnie porywającym pisarzem nie jestem, więc do rzeczy ?

    Dzień 1 - Na długą tatrzańską rozgrzewkę postanowiłem wybrać szlaki, którymi jeszcze nie szedłem - samochód zostawiłem przy wejściu do Doliny Strążyskiej i przez Gronik i Przysłop Miętusi poszedłem na Małołączniak. Trasa jak najbardziej w porządku, miejsce z łańcuchami nie sprawiło problemu, szkoda, że było ich tak mało ? Jakoś tak pragnę tych sztucznych ułatwień, żeby obyć się z nimi przed poważniejszymi wyzwaniami (Przełęcz pod Chłopkiem, okolice Orlej), które odwlekam ze względu na zwykle samotny charakter wypraw, ale które w końcu, mam nadzieję, zaliczę. Z Małołączniaka poszedłem na Kondracką Kopę a potem zszedłem żółtym szlakiem na Małołącką Polanę -po początkowo kamienistym zejściu reszta była bardzo relaksująca a i widoki z Polany przednie. Z perspektywy czasu mogłem zrobić całe Czerwone Wierchy, no ale trudno, następnym razem. Po powrocie do Doliny Strążyskiej było mi mało, więc poszedłem jeszcze nad Siklawicę i na Sarnią Skałę. Tą samą trasą wróciłem na parking i tak skończył się dzień 1 ?

    Dzień 2 - Tego dnia pogoda nie napawała optymizmem, długo pospałem a gdy dojechałem z Jurgowa do Zakopanego, zaczął padać deszcz. Nie zamierzałem jednak odpuszczać i wybrałem się na spacer do ukochanej Doliny Gąsienicowej a stamtąd nad Czarny Staw i Karb. Cały czas myślałem o Kościelcu, ale na Karbie pogoda nie była zbyt dobra więc odpuściłem - po raz kolejny w ostatnich miesiącach, coś ten Kościelec z różnych względów nie daje się zdobyć w tym roku ? tak czy inaczej dzień na plus, lekko i przyjemnie po prawie 30 km zrobionych dnia poprzedniego.

    Dzień 3 - Tym razem na wycieczkę udało się namówić kumpla, z którym spędzałem czas na kwaterze w Jurgowie. Chciał iść na Kasprowy, ale znałem jego możliwości więc ostatecznie wybraliśmy się na Halę Kondratową a w drodze powrotnej pozwoliliśmy sobie na dłuugą przerwę na Kalatówkach. Dobry relaks przed kolejnymi, intensywnymi dniami. 


    Dzień 4 - Przyszedł czas na moją ulubioną trasę w Tatrach Zachodnich - z Siwej Polany spokojnie pobiegłem na Polanę Chochołowską a potem szybkim krokiem Grześ-Rakoń-Wołowiec. Na tym ostatnim zameldowałem się po 2:45h od startu z parkingu na Siwej Polanie, coraz szybciej wychodzi mi ta trasa ? Następnie przez Jarząbczy, Kończysty dotarłem na Starorobociański Wierch. Jest to część trasy, którą chciałem zrobić w tym roku - przez Ornak i Czerwone Wierchy na Kasprowy i Liliowe, ale nie wiem czy dam radę, dni coraz krótsze a i okazji do wyjazdu w Tatry będzie coraz mniej. Do tego treningi biegowe na co dzień ostatnio słabo idą ze względu na brak czasu, ale to nic, co się odwlecze... ? Pozostał powrót przez Dolinę Starorobociańską, która niegdyś skłoniła mnie do stworzenia rankingu najgorszych szlaków - tym razem niebyło tak źle, jednak nowe buty Hoki i ich niesamowita amortyzacja zrobiły swoje ? jeszcze tylko "ulubiona" Chochołowska i jestem z powrotem na parkingu. Tatry Zachodnie jak zwykle urzekły mnie widokami i niesamowitym spokojem, bez przypadkowych tłumów, no może poza tą Chochołowską ? 

    Dzień 5 - Znów pobudka wcześnie rano i czas odebrać kuzyna z dworca w Zakopanem. Dzień wcześniej telefonicznie uzgodniliśmy, że dobrze by było wybrać się na Bystrą - mnie tam nie było 2 lata a kuzyn nigdy na tym szczycie nie był. Znów parkuję na Siwej Polanie i stamtąd ruszamy przez Iwaniacką Przełęcz przez grań Ornaku na Siwą Przełęcz. Podejście z Iwaniackiej dało się we znaki - jednak sporo kilometrów miałem już w nogach, ale źle nie było. Na Bystrej było tak pięknie, że posiedzieliśmy tam dłuższą chwilę zanim przez Błyszcz wróciliśmy na Siwą Przełęcz. i znów powrót Starorobociańską. Asfalt w Chochołowskiej tym razem był prawdziwą udręką, , ale jakoś dotarlismy na parking. Pizza i piwo w kościeliskiej pizzerii smakowały wybitnie, ale nie posiedzieliśmy długo bo rano czekała nas pobudka o 5 i ostatnia podczas tego wyjazdu wyprawa ?

    Dzień 6 - Parę dni wcześniej kupiłem bilet na parking na Palenicy więc stamtąd wystartowaliśmy koło 7.30, samochodów mnóstwo, masakra. Po narodowym marszu do Wodogrzmotów odbiliśmy do Doliny Roztoki w drodze na Pięć Stawów. Kuzyna bolały nogi, w Tatrach nie był rok, kiedy byliśmy razem na Szpiglasie i Wrotach Chałubińskiego, do tego odezwała się u niego kostka więc po odpoczynku w Piątce wróciliśmy na parking, porzucając myśli o Kozim Wierchu. Mimo tego dzień był bardzo udany, idealne, spokojne zakończenie znakomitego wyjazdu. Droga powrotna do Krakowa na szczęście nie była tak zakorkowana jak myślałem i dosyć sprawnie wróciłem do domu, mając w pamięci naprawdę udany wyjazd. Ogółem w te 6 dni zrobiłem ponad 135 km po szlakach, pokonując prawie 8000 m przewyższeń, Taki urlop to ja rozumiem ? i do tego świetna pogoda!

    Na koniec garść zdjęć.

     

    000.jpg

    001.jpg

    002.jpg

    003.jpg

    004.JPG

    005.JPG

    006.jpg

    006a.jpg

    0007.jpg

    0009.jpg

    0010.jpg

    0012.jpg

    0013.jpg

    0016.jpg

    0018.jpg

    0021.jpg

    0024.jpg

    0025.jpg

    0026.jpg

    0028.jpg

    0029.jpg

    0030.jpg

    0030a.jpg

    0031.jpg

    0032.jpg

    0033.jpg

    0034.jpg

    0035.jpg

    • Lubię to ! 14
  6. Mała kontuzja z początku lipca wykluczyła moją biegową i górską aktywność na dobre 3 tygodnie. Zaplanowany dużo wcześniej wyjazd w Tatry zbliżał się wielkimi krokami, kolano dawało się we znaki, do tego lało, lało i jeszcze raz lało. Co ma być to będzie, pomyślałem, najwyżej wolne od pracy spędzę w dolinkach ? pogoda zaczęła się jednak poprawiać a kilka dni przed urlopem dyskomfort kolana powoli ustępował. Wyjazd trwał 4 dni, pierwszego w związku z niepewnymi warunkami i dosyć późnym przyjazdem do Zakopanego, poświęciliśmy na spokojne wejście na Gubałówkę. Drugiego dnia przyszedł czas na Tatry Zachodnie, spacer ulubioną Chochołowską był bardzo przyjemny, głownie dzięki super towarzystwu ? po drodze widzieliśmy miśki ❤️ tak mogę mówić, kiedy są w sporej odległości, nie wadzącej nikomu. Co innego niż zeszłoroczne spotkanie NIEDŹWIEDZIA! który wyskoczył na szlak kilkanaście metrów za mną i kumplem...no ale o tym już pisałem ? Ze schroniska na Grzesia, potem Rakoń i Wołowiec - niby standard, ale każda wycieczka w te rejony dobrze się potem kojarzy - uwielbiam Tatry Zachodnie, cisza, spokój, piękne widoki, zupełna odwrotność do wieczornego wyjścia na Krupówki ? Wrażeń nie zepsuła nawet średnia pogoda na Wołowcu, cóż, czasem tak bywa, zachmurzone szczyty też mają swój klimat. 

    Kilka fotek:

    :
    001.thumb.jpg.9fdf1e3ae187c73709721044ccc399da.jpg


    002.thumb.jpg.238f7860e60c545ead238608b9a9e52d.jpg


    003.thumb.jpg.3f16cb1e17adf252148540193d444809.jpg


    004.thumb.jpg.62de576f3c793d726584bee210cd2a70.jpg


    Dzień trzeci miał być kulminacją wypadu - wybór był prosty, moja towarzyszka nie była na Świnicy, ja byłem w zeszłym roku i wiedziałem, czego się spodziewać, więc mogłem śmiało ją tam zabrać. Weszliśmy całkiem sprawnie na Kasprowy przez Myślenickie Turnie, potem Beskid i Świnicka Przełęcz. Na przełęczy towarzyszka miała mały kryzys - patrząc na Świnicę nabierała coraz to większych wątpliwości, czy da radę. Faktycznie, groźnie to wygląda z dołu. jednak ja uważam, że Świnica z Kasprowego to żaden problem - w górę śmiało można nie korzystać z łańcuchów, w dół w sumie się przydają dla sprawnego zejścia, ale bez pośpiechu też jest luzik. Nie wiem, jakoś ta Świnica siedziała mi w głowie przez długi czas jako nie wiadomo jaka trudność a jak w końcu wszedłem to okazało się, że strach ma wielkie oczy ? Moja lepsza wycieczkowa połowa też się teraz nie poddała i udało się jej wejść bez żadnego problemu. Myślę, że na długo zapamięta ten dzień. Na szczycie ładnie, całkiem całkiem się wstrzeliliśmy. Muszę zrobić Świnicę od Zawratu, choć tu znów są obawy bo jednak często łażę sam, ale pewnie w końcu się wybiorę ? Droga powrotna, mimo, że widoki zacne, to już zmęczenie dawało o sobie znać, jednak te długie kilometry w ostatnich dwóch dniach zrobiły swoje ? Przepiękna Dolina Gąsienicowa od Świnickiej Przełęczy, jak zawsze bajkowa Hala Gąsienicowa i zejście przez Boczań, W Kuźnicach radość z trasy, wrażeń i pogody. To był udany wyjazd. Ostatniego dnia dołączyła do nas znajoma i poszliśmy na spokojnie nad Morskie Oko, widoki średnie, przez chwilę mocniej padało, ale tego dnia liczyło się miłe spędzenie czasu w dobrym towarzystwie a nie nie wiadomo jakie długie trasy ? 

    Garść fotek z dnia trzeciego:


    005.thumb.jpg.a62a82624621c6d33382d828ed14cabe.jpg





    007.thumb.jpg.d6d43fa771e7ed3c3b9fc39670415e8c.jpg

     



     



     

     

     

    0013.thumb.jpg.3ccc6a0f6949bd963eaf21d733681f4e.jpg

     

    0014.thumb.jpg.595f12361781d6505e53e93ac3908cf4.jpg

     

     

     

    0019.thumb.jpg.c9c94602b42db12225f510612976ece2.jpg

     

    0020.thumb.jpg.b75854c691ff8d3dc464d710cbff308f.jpg

     

    0021.thumb.jpg.c1d6f049bb910aa88db52b7dca36c8d0.jpg

     

    0022.thumb.jpg.f77d365f3b0ead7b262fea352117bfe5.jpg

     

    0023.thumb.jpg.43967a6a64d1951def25e95565d402bd.jpg

    Tyle ?

    P.S. Nie wiem, czemu mi powiela te zdjęcia na dole, nie mam nad tym władzy xD

     

     

     

     

    006.jpg

    008.jpg

    009.jpg

    0010.jpg

    • Lubię to ! 11
  7. 12 minut temu, Luk_ napisał:

    Bardzo dużo osób narzeka właśnie na ten czerwony szlak z Kościeliskiej na Ciemniak, a wg mnie jest bardzo przyjemny.

    Ja go zawsze robiłem podczas zejścia z Ciemniaka, w drugą stronę się nie zdarzyło. Tak pomyślałem wczoraj, że warto dać mu szansę, ale właśnie pod górę, więc może kiedyś, jak będzie okazja, się spróbuje ? 

  8. 16 dzień czerwca  zapowiadał się bardzo pogodnie a w połączeniu z wolnym dniem od pracy stanowił wręcz idealną okazję do odwiedzin w ukochanych Tatrach. Mam co prawda opłacony nocleg w Zakopanem od najbliższej niedzieli, jednak prognozy nie są na razie nazbyt optymistyczne...obawiam się, że znów wyjdzie na to, że spontaniczne jednodniowe wypady mają dużo większy sens niż dłuższy wyjazd planowany z wyprzedzeniem...no ale jak inaczej wyjechać na kilka dni niż zgłaszając urlop dużo wcześniej? Ale tu nie o tym... ? 


     Budzik nastawiłem na 4:30, normalnie byłaby to jakaś nieludzka pora na pobudkę, ale nie w przypadku gór, oj nie ? kawa, spakowanie samochodu i w drogę ? po drodze śniadanie, krótka wizyta na stacji i koło 7:15 przekraczam kasę w Dolinie Kościeliskiej. Prawie 3 godziny na nogach, ciało obudzone, można biec ? Dawno nie byłem w Kościeliskiej a to taaaka przyjemna dolinka...szum potoku, poranny wiatr, może trochę za mocny, ale z drugiej strony nieźle pobudzający...te 6 km nie dłużyło się zupełnie. Po 35 minutach melduję się na Hali Ornak...w sumie nie wiem po co ? cykam fotkę i ruszam z powrotem do rozwidlenia szlaków chwilę przed schroniskiem...

     

    0001.JPG

     Przy rozwidleniu skręcam w prawo, jak się później okazało za bardzo w prawo ? ciało obudzone, ale umysł chyba jeszcze nie...po kilku minutach ogarniam, że obrałem nie ten kierunek, doskonale przecież wiem, że przez Dolinę Tomanową prowadzi zielony a nie czarny szlak...rzut oka na mapę i wszystko jasne, nad Smreczyński się nie wybieram! Trzeba wracać, choć w sumie szkoda, bo nad tym stawem nie byłem ze 20 lat...cóż, może następnym razem ? ten zielony szlak jest bardzo spoko, kiedyś chodziłem tylko czerwonym bo wydawał się krótszy, ale wiązał się tylko ze złymi emocjami ? zielony za to różnorodny, najpierw przez las, delikatnie pnie się w górę więc znów podbiegam, potem mozolnie do góry, ale idę w dobrym nastroju. Wraz z nabieraniem wysokości za plecami wyrastają szczyty Tatr Zachodnich, ciesząc oko. 
     

    0003.jpg

    0004.jpg
     

    Blisko Chudej Przełączki chwila grozy, coś brązowego pojawia się poniżej szlaku, na szczęście kozica ? A za nią całe stado.... Zeszłoroczne spotkanie z niedźwiedziem totalnie zabiło we mnie poczucie beztroski w górach, jak sam napieram z rana pod górę, to czasem za co drugim drzewem czai się misiek...kozica też mi niegdyś krwi napsuła, więc również traktuję ze sporym dystansem, krwiożerczych świstaków jeszcze nie spotkałem, więc te najchętniej (nie krwiożercze, te zwykłe) bym widział na szlaku, no ale ciężko o taki obrót spraw każdego dnia ? Tak czy inaczej w całości docieram na Chudą Przełączkę i od razu kieruję się na Ciemniak, który osiągam przed 10:00 czyli dużo szybciej niż mapowe wskazania. 

    Na szczycie jem drugie śniadanie a po nim zaczynam wycieczkę przez Czerwone Wierchy, gdzieniegdzie leży śnieg, na podejściu na Małołączniak znów spotykam kozicę, której moje towarzystwo chyba nie odpowiada, widoki powalają więc wyciągam aparat - tryb zdecydowanie spacerowy, aczkolwiek przy podejściach cisnę bez chwili wytchnienia. Niecała godzina i jestem na Kondrackiej Kopie, odpoczywam i podejmuję decyzję. W pierwotnym planie był od razu szlak na Kasprowy, jednak chęci, siły i pogoda pozwoliły na małą wycieczkę fakultatywną ? 

     

    0006.jpg

    0007.jpg

    0008.JPG

    00010.jpg

     Giewont - symbol Zakopanego, góra znana przez wszystkich, nawet tych, którzy niespecjalnie wiedzą, gdzie są te Tatry. Byłem raz, pięknego kwietniowego popołudnia, zaraz przed zachodem słońca, wtedy było pusto, teraz po raz drugi melduję się pod krzyżem - ludzi trochę, ale bez przesady, spore tłumy na Kondrackiej Przełęczy, tym lepiej, że biegnę tudzież szybko idę, zostawiłem te tłumy w tyle ? przy wejściu jestem sam, idzie gładko, przy zejściu trochę więcej towarzyszy przy łańcuchach, ale w dobrej odległości ode mnie, nikt nie wyrywa żelastwa jak np przed rokiem na Świnicy, jednym słowem kulturka. Złe wrażenie z pierwszego wejścia (a raczej zejścia) w 2017 zatarte, ale wydaje mi się, ze wtedy nie było tych łańcuchów? Pewnie dodane po tej tragicznej burzy albo przy innej okazji, jak się mylę to poprawcie. 
     

    00012.JPG

    00012a.JPG

    00013.JPG

    00015.JPG

    00016.jpg

    Wracam na dwukierunkowy szlak i idę znowu na Kopę, inaczej się nie da. Trochę to daje w tyłek, mam już w nogach 20 km, przewyższenia nawet nie wiem, bo uszkodziłem pasek w smartwatchu i wylądował w plecaku, ale zbliżam się do 1.8-2 tys...wycieczka na Giewont trwała 2 godziny, koło 13 jestem więc z powrotem na Kondrackiej Kopie, pozwalając sobie na dłuższą przerwę.

    00016a.JPG

    00017.jpg

    0017a.JPG

    00018.jpg
     
    Czas iść na ten Kasprowy...gładko docieram na Przełęcz pod Kopą Kondracką, szlakowskaz mówi 1:40h, patrzę na zegarek, a właściwie telefon - 13.30, niby dobrze, ale z tego co kojarzę to w zeszłym roku o 15:00 zamykali restaurację i robili ozonowanie - raz mnie nawet prawie zaozonowali przez przypadek... ? a miałem sporą chęć z restauracji skorzystać, więc ruszyłem przed siebie - lekki plecak i biegowe buty zrobiły swoje - po godzinie jestem na szczycie ?
     

    00019.JPG

    00020.JPG

    00021.JPG

    00022.JPG

    00023.JPG

    00024.JPG

    00025.JPG

    0025a.jpg

    0025b.jpg

    0026a.jpg

     Na Kasprowym pozwoliłem sobie na spory chillout - ludzi było sporo, ale mam swój sposób, słuchawki na uszy i zapominam o świecie ? - dopiero po godzinie ruszyłem dalej ? w 40 minut zbiegłem na Halę Gąsienicową, robiąc tylko krótkie przerwy na kilka fotek. Przy wejściu na Halę powtórzyłem zabieg sprzed 2 tygodni - siadam na uboczu, znów słuchawki idą w ruch i tak rozmyślam 15-20 minut, jeśli kiedyś spotkacie dziwnego gościa pasującego do opisu to mogę być ja ? Potem nie zostaje nic innego jak ruszyć szybko w stronę Kuźnic - uwielbam ten odcinek przez Boczań, szczególnie jego wyremontowaną niedawno końcówkę, gdzie można cisnąć, ile ma się ochotę ? do punktu końcowego docieram w 40 minut, jeszcze tylko truchtem na Dworzec bo inaczej nie zdążyłbym na busa...

    00027.JPG

    00028.JPG

    0028a.jpg

    00029.JPG

    00030.JPG

    0031.jpg

     Chwilę po 18 jestem znów na parkingu w Kirach, wsiadam w auto, tankuję kawę i wracam do Krakowa, rozmyślając, jak dobrze wyszedł ten dzień ? po powrocie zgrywam ledwo żywy zegarek - 36 km w 10,5 godziny, ok. 2400 m przewyższenia - całkiem nieźle, jest ogromna satysfakcja, że powoli osiągam swój cel, którym jest nieco szybsze przemierzanie szlaków, w końcu w normalnym tempie w tym czasie zrobiłbym co najwyżej Czerwone Wierchy ? a tu w bonusie jeszcze Giewont i Kasprowy:) Wkrótce kolejne trasy, nie mogę się doczekać ?

    • Lubię to ! 11
    • Dziękuję 1
    • Wow 1
  9. Żeby nie dublować niepotrzebnie tematu napiszę tutaj ? Dziś znów dane mi było wybrać się z Siwej Polany na Grzesia, dalej na Rakoń i Wołowiec a w związku z dobrym czasem wejścia i piękną pogodą, postanowiłem pójść za ciosem i przejść ulubioną pętelkę przez Jarząbczy, Kończysty i Trzydniowiański i z powrotem na Siwą...ostatnio wspomniałem, że mam w planach sporą trasę po Tatrach Zachodnich i i ta wyprawa pokazała mi, jakie są realne czasy przejścia poszczególnych odcinków...w sumie nie jest źle ? Łaciate Tatry są przepiękne, dobrze, że śniegu już niewiele, przez prawie 30 km trasy jedynie na podejściu na Wołowiec i przed wierzchołkiem Kończystego było trochę bardziej biało - przyda się kilka miesięcy letnich warunków, tęskniłem za tym ? 

     

    0010.JPG

    0020.JPG

    0030.jpg

    0031.JPG

    0040.JPG

    0050.JPG

    0060.JPG

    0061.JPG

    0062.JPG

    0070.JPG

    0080.jpg

    0085.JPG

    0090.jpg

    0091.jpg

    0092.jpg

    0093.jpg

    0095.jpg

    • Lubię to ! 9
  10. ...a wczoraj  bardzo ładnie było nad Morskim Okiem ? wybrałem się, mimo długiego weekendu, nie potrafiłem odpuścić takiej pogody ? na parking zajechałem koło 8.30, uznałem, że to najwyższy czas, by spróbować zrobić tę trasę biegiem ? 9.30 byłem już na miejscu, wyprzedziłem te tłumy, które zajechały dużo wcześniej na parking, więc nad samym jeziorem było względnie spokojnie. Potem spacerek nad Czarny Staw, wracając ledwo przeszedłem przez ten tłum, który w końcu dotarł, istna masakra, no ale nie ma co się dziwić, wolny dzień plus pogoda zrobiły swoje ? w związku z tym, że zbiegłem z powrotem asfaltem, miałem jeszcze sporo czasu, żeby zahaczyć o Rusinową Polanę i dłużej odpocząć. Trening dobry, może w końcu znalazłem sposób na monotonię tego asfaltu?

    1622832457821.thumb.jpg.265ac8307cca9f18ba38996c00ed6cd5.jpg1622832457823.thumb.jpg.c8659a84f4056ed2d1f246f2321ea76e.jpg
     

    1622832457818.jpg

    1622832401872.jpg

    DSC02449.JPG

    1622832401866.jpg

    1622832401875.jpg

    DSC02502.JPG

    • Lubię to ! 13
  11. Biegowo, ale w miejscach, w których ma to uzasadnienie ? nie potrafiłbym przebiec w całości takiej trasy czy nawet jej połówki - raz, że zabrakłoby mi sił, dwa, za dużo po drodze pięknych widoków, okazji do zrobienia fotki, odpoczynku w towarzystwie malowniczych szczytów, będzie więc pewnie część biegowa i część spacerowa ? a biegową robię właśnie po to, żeby ta część spacerowa mogła być odpowiednio długa, coby się nie zajechać i czerpać z gór to, co najlepsze ?

    • Lubię to ! 1
  12. 17 minut temu, Luk_ napisał:

    a ten sprawdzian formy do jakich większych wyzwań ma służyć? ?

    Kilka tras na pewno się znajdzie, czekam tylko aż zejdzie śnieg...ale takim nadrzędnym celem jest trasa od Siwej Polany przez Grześ, Rakoń, Wołowiec, Jarząbczy, Kończysty, Starorobociański - to już w sumie robiłem, ale chcę tę wycieczkę rozszerzyć o Iwaniacką Przełęcz, Halę Ornak i Czerwone Wierchy przez Tomanową ? 

  13. Na 26 maja zapowiadane było piękne okno pogodowe, niestety nie miałem szans wybrać się tego dnia w Taterki.  Postanowiłem pojechać dzień później, mimo, że prognozy nie były już tak łaskawe. Wybór padł na Gąsienicową z racji bliskości schroniska, które dałoby dach przed deszczem, do tego część trasy chciałem spróbować "na szybko" jako przygotowanie do większych wyzwań a szlak przez Boczań nadaje się do tego idealnie, zarówno w górę, jak i w dół. I tak, bez większych przerw, dotarłem do Hali po niecałej godzinie licząc od okolic Ronda Jana Pawła II, myślę, że całkiem nieźle ? Pogoda była bardzo przyjemna, przepiękne, kojące wszelakie nerwy widoki na ośnieżone szczyty sprawiły, że zwolniłem i to znacznie, przechodząc w tryb spacerowo-odpoczynkowy ? Podszedłem więc trochę w stronę Kasprowego, potem wróciłem nad Zielony Staw i dalej, w stronę Karbu. W górę się jednak nie piąłem, nie to było w planie. Po dłuższym odpoczynku nad stawem, który o tej porze roku jest przepiękny, wróciłem na Halę, gdzie spędziłem dodatkowe minuty wpatrując się w malowniczy krajobraz ? prawie 3 godziny w Dolinie zleciały nawet nie wiem kiedy. Zaczęło lekko kropić, więc uznałem, że to czas, aby wracać, chociaż siedziałbym tam w nieskończoność...znów włączyłem tryb biegowy i tym razem w dół na parking zeszło niecałe 45 minut. Gdy wsiadałem do samochodu, zaczęło poważniej padać, wstrzeliłem się więc idealnie ? wyjazd do ostatniej chwili stał pod znakiem zapytania, ale zdecydowanie nie żałuję, że jednak zwlokłem się z tego łóżka ? 

     

    01.JPG

    02.JPG

    03.jpg

    05.JPG

    06.JPG

    07.JPG

    08.jpg

    09.jpg

    10.jpg

    11.JPG

    12.JPG

    13.JPG

    • Lubię to ! 8
  14. Dzisiaj akurat spontanicznie trafiłem do Chochołowskiej i przy okazji na Grzesia i był to bardzo miły spacer - czyli nie taka zła ta Dolina ? Staram się doceniać każdy szlak, którym idę, w Tatrach niewiele uważam za naprawdę wredne odcinki a Chochołowska na pewno do takowych nie należy. Mogłaby być nieco krótsza, ale kiedy jestem sam, lubię sobie podbiec, w towarzystwie nieciekawe i niewidokowe momenty, przegadam. Dzisiejsze widoki były przepiękne, uwielbiam ten kontrast, wiosna na dole, zima na górze, piękne ? 

     



     

    DSC02085.jpg

    DSC02101.JPG

    DSC02103.JPG

    DSC02106.JPG

    DSC02109.JPG

    DSC02113.JPG

    DSC02115.JPG

    DSC02120.JPG

    DSC02124.JPG

    • Lubię to ! 10
  15. 23 godziny temu, jaaga76 napisał:

    @staroń taka wycieczka to jak wygrana w totka - piękna pogoda, pusto i jeszcze te krokusy....?

    Tak myślałem, że w tygodniu przed majówką będzie pusto, staram się nie jeździć w weekendy i faktycznie, parking pusty, ludzi na szlaku mało, płynna jazda z i do Krakowa, pięknie ? do tego pogoda sztos, praktycznie codziennie ją sprawdzam i takie wyjazdy z reguły są spontaniczne, jeżeli tylko są dobre prognozy i akurat wolny dzień ? a krokusów w sumie się nie spodziewałem ? więc ładny bonus na koniec wycieczki. Myślałem jeszcze, żeby zahaczyć o Kalatówki, tam też sporo krokusów, z tego, co widziałem po zdjęciach, ale jednak wybrałem szlak przez Dolinę Białego,  mam do niej ogromny sentyment i staram się tam być, jak tylko się da ? 

    • Lubię to ! 1
  16. Nie przepadam za zimą/wiosną w Tatrach - nie zrozumcie mnie źle,  góry pokryte śniegiem prezentują się genialnie i te widoki nie mają sobie równych w ciągu całego roku, jednak możliwość doświadczania tego piękna jest w moim przypadku, no co poradzić, przynajmniej na razie, mocno ograniczona przez brak odpowiedniego przygotowania, sprzętu i doświadczenia. Czekam wiec z utęsknieniem na taki moment, kiedy szlaki są w miarę suche i można cisnąć, ile wlezie ? jakoś wtedy czuję się pewniej. Kropka ? Ale ileż można czekać...maj za pasem a tu perspektyw na letnią pogodę brak, więc trzeba się ruszyć i brać, co jest ? Dlatego w końcu postanowiłem po dłuższej przerwie wrócić w Tatry i sprawdzić, czy się za bardzo nie zasiedziałem w ostatnich miesiącach ? Wybór padł na szczyty względnie niewysokie, ale jak najbardziej widokowe - Sarnią Skałę, Nosal i WIelki Kopieniec - w sam raz na wiosenny rozruch i rozpoczęcie, mam nadzieję, obfitego w wyprawy sezonu. 

    Około 9 zaparkowałem w okolicy Ronda Jana Pawła i ruszyłem na Sarnią Skałę przez Dolinę Strążyską. Od samego początku ujęła mnie cisza i spokój na szlaku, ludzi praktycznie brak, czy to w Dolinie Strążyskiej czy to pod Siklawicą, której nie omieszkałem odwiedzić przy okazji wizyty na Polanie Strążyskiej


    Po powrocie na Polanę Strążyską skierowałem się w stronę Sarniej Skały - teoretycznie w zimie czas pokonywania odcinków ulega wydłużeniu, jednak w wielu przypadkach przy użyciu raczków jest odwrotnie - tak jak od samego początku, tak i teraz, udało się dotrzeć na szczyt mniej więcej dwa razy szybciej, niż mówią mapy.

    Widoki ze szczytu fenomenalne, wiele razy byłem na Sarniej, ale to była zdecydowanie czołówka warunków.

    Przy zejściu do Doliny Białego znów przydały się raczki - większość mijanych przeze mnie ludzi ich nie używała, nie zamierzam drążyć tematu, co kto lubi ::) 

    Po drodze na Nosal trafiła się stacja benzynowa! ? taki komfort na trasie ? naładowany kawową energią ruszyłem na szczyt, który osiągnąłem po 18 minutach, słabo, ostatnio było 16 ?  na górze konkretna lampa, ostre słońce świetnie kontrastowało z białymi szczytami.

    Po krótkim odpoczynku na Nosalu, czas ruszyć w stronę Kopieńca. Na początku sucho, przy leśnym podejściu na Polanę Kopieniec znów sporo zmrożonego śniegu. Wcześniej, na Polanie Olczyskiej trafiło się trochę krokusów, tak bardzo wyczekiwanych tej wiosny. Na samym Kopieńcu pozwoliłem sobie na dłuższy odpoczynek i podziwiane kolejnych obłędnych widoków - niby w jakiejś odległości od gór, ale czuć ich bliskość ? 

    Przy powrocie trafiła się istna krokusowa uczta - te z Olczyskiej to nic w porównaniu do dywanu z okolic Toporowej Cyrhli ? 





     



     

    1.jpg

    2.jpg

    3.jpg

    4.jpg

    5.jpg

    6.jpg

    7.jpg

    8.jpg

    9.jpg

    91.jpg

    93.jpg

    94.jpg

    95.jpg

    96.jpg

    97.jpg

    • Lubię to ! 12
  17. W ogóle zima to inny świat, nawet zwykłe drzewo, obok którego normalnie przeszłoby się obojętnie, w połączeniu ze śniegiem tworzy piękny obraz. Dawno nie miałem takiej satysfakcji z podejścia przez Boczań np ? tym bardziej że schowane pod śniegiem kamulce minimalizują potrzebę patrzenia pod nogi i można skupić się na otoczeniu ? 

    • Lubię to ! 1
  18. Dnia 26.11.2020 o 11:22, Mateusz Z napisał:

    A tu Babia wygląda jakby leżała u podnóża Tatr. Zdjęcie z podejścia zimowego na Ciemniak

     

    Prawda, dziś patrzyłem na Babią wracając przez Skupniów Upłaz i przypomniało mi się zdjęcie sprzed roku, kiedy z Beskidu też wydawała się, jakby leżała tuż za Kasprowym ? 

     

    Kasprowy 01.JPG

    • Lubię to ! 4
    • Wow 1
  19. Po listopadowym wypadzie w Tatry Zachodnie nastąpił okres górskiej posuchy,  trochę przez pogodę, trochę przez pracę (koniec roku bywa intensywny dla handlu), dwa miesiące to jednak zdecydowanie wystarczająco dużo czasu i z początkiem stycznia zacząłem myśleć nad choćby krótką wizytą gdzieś wyżej niż rodzinny Kraków. Najlepsze wycieczki wychodzą spontanicznie - w sobotę spojrzałem na prognozę i uznałem, że warto zarezerwować poniedziałek na wyjazd - początkowo miała być Babia Góra, ale w ostatniej chwili padło na Tatry. Plan? Gąsienicowa a potem się zobaczy.  Warunki okazały się na tyle sprzyjające, że zahaczyłem o Kasprowy i Czarny Staw Gąsienicowy - co prawda mogłem przyjechać wcześniej niż 9.30 i wyjechać później niż 15.30 i wykorzystać ten dzień jeszcze bardziej, ale myślę, ze po przeziębieniu, jakie ostatnio przeszedłem to i tak całkiem nieźle wykorzystany czas.  Było pięknie i co tu więcej mówić? Trzeba czekać na kolejne warunki zbliżone do dzisiejszych ? 

     

    DSC01658.JPG

    DSC01704.JPG

    DSC01718.JPG

    DSC01724.JPG

    DSC01728.JPG

    DSC01743.JPG

    DSC01763.JPG

    DSC01768.JPG

    DSC01773.JPG

    DSC01805.JPG

    DSC01807.JPG

    DSC01813.JPG

    DSC01848.JPG

    DSC01852.JPG

    DSC01857.JPG

    DSC01861.JPG

    DSC01872.JPG

    DSC01883.JPG

    DSC01887.JPG

    DSC01888.JPG

    DSC01894.JPG

    DSC01897.JPG

    • Lubię to ! 14
  20. Prawie dwa miesiące minęły od mojej ostatniej wizyty w Tatrach,  ciągle coś stawało na przeszkodzie, jednak po sobotniej wizycie na Turbaczu powiedziałem "dość" i uznałem, że nie ma co odwlekać, czas w końcu się wybrać, tym bardziej, że pogoda w ostatnim czasie mocno zachęca do wycieczek. Nawet nie musiałem się jakoś bardzo zastanawiać nad celem wyprawy - po lipcowej trasie Grześ - Rakoń - Wołowiec - Jarząbczy  - Kończysty - Starorobociański zamarzyło mi się jeszcze raz w tym roku wybrać  w tamte rejony.  Około godziny 8 zameldowałem się  więc na parkingu na Siwej Polanie i pełen energii ruszyłem w stronę Polany Chochołowskiej. Powoli staje się to tradycją, że odcinek ten pokonuję podbiegając, dzięki czemu lepiej zniosłem poranne przymrozki panujące w dolinie.  Po dotarciu do schroniska, bez zbędnego przedłużania, zacząłem wdrapywać się na Grzesia, na którego szczycie świeciło już przyjemnie słońce, dając nadzieję na ciepły, pogodny, pełen wrażeń dzień.  Co bardzo mi się spodobało to fakt, że po drodze praktycznie nie spotkałem ludzi (zwierząt też na szczęście nie ?) - przykładowo na Wołowcu siedział tylko jeden Słowak z psem... niesamowite, patrząc na tłumy, z jakimi w naszych górach można mieć czasem do czynienia. Tak samo było przez resztę wycieczki - ta cisza i spokój, do tego praktycznie bezchmurne niebo i piękna kolorystyka gór o tej porze roku, tworzyły razem niesamowitą całość - dokładnie tego oczekuję po jesieni na łonie przyrody ? Myślę, że nie mogło być lepiej - trochę szkoda, że nie udało się "zahaczyć" o Starorobociański Wierch, ale patrząc na obecną długość dnia i tak  fajnie, że wracając przez Trzydniowiański Wierch dotarłem z powrotem na parking przez zachodem słońca. Nawet powrót nie był zbytnio dokuczliwy - nie wiem, czy to kwestia małej przerwy od Tatr, pogody czy czegoś jeszcze innego, ale nieważne - cała wycieczka udała się znakomicie i to jest najważniejsze. Jeśli ktoś jeszcze nie był w Zachodnich o tej porze roku to czas nadrobić zaległości - jest super ? 

     

     

    DSC01310.JPG

    DSC01322.JPG

    DSC01341.JPG

    DSC01381.JPG

    DSC01383.JPG

    DSC01400.JPG

    DSC01403.JPG

    DSC01422.JPG

    DSC01433.JPG

    DSC01444.JPG

    DSC01467.JPG

    DSC01484.JPG

    DSC01498.JPG

    DSC01518.JPG

    DSC01541.JPG

    DSC01565.JPG

    DSC01587.JPG

    DSC01598.JPG

    DSC01600.JPG

    • Lubię to ! 12
×
×
  • Dodaj nową pozycję...