Skocz do zawartości

vatra

Użytkownik
  • Postów

    1 468
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    82

Wpisy na blogu opublikowane przez vatra

  1. vatra

    Nowy wpis
    Przyznaję uczciwie że pozazdrosciłam @barbie609 tych pienińskich wycieczek. Dla mnie Pieniny to Trzy Korony i może jeszcze Homole. Wiem że Wysoka jest najwyższa i że przełom Dunajca zwłaszcza jesienią jest cudny! A @barbie609 spędza tu chyba połowę swojego wolnego czasu i ciągle jakieś nowe szlaki opisuje albo te same tylko inaczej. Nie wspomnę już o ślicznych, kolorowych zdjęciach. Postanowiłam wreszcie dokładnie zbadać sprawę i przekonać się jaką tajemnicę kryją w sobie te zielone, malownicze pienińskie krajobrazy. 
    Dodam tylko że zimowa wyprawa na Wysoką i Wysoki Wierch to była świetna tatromaniacka przygoda pod przewodnictwem @barbie609 z której zdjęcia i opis znajdują się na forum w wątku "Pieniny bliska i ciekawa alternatywa"
    W maju razem z  @Krzysiek Zd postanawiamy powtórzyć tę trasę.
    Idziemy tak samo jak zimą, czyli Wąwóz Homole - Wysoka - Wysoki Wierch - Durbaszka i powrót na parking w Jaworkach. Wąwóz przemykamy bardzo szybko uciekając przed sporym tłumem majówkowiczow.
    Dzień i miejsce wybieramy świadomie wiedząc że tym samym przynajmniej częściowo rezygnujemy z niemal stałe towarzyszącego nam na szlakach efektu vatra. Im dalej i wyżej tym ciszej. 
    Idziemy na Wysoką. Pogoda i widoczność tego dnia nie są najlepsze toteż nie robimy zbyt dużo fotek. Na Wysokiej sporo ludzi więc zmykamy szybko w stronę Wysokiego Wierchu. Robi się coraz spokojniej na szlaku. Tylko nieliczni decydują się na wejście na ten niepozorny pagórek, który jak się okazuje jest nie tylko niezwykłym miejscem wśród pienińskich cudów natury ale też jednym z ciekawszych jakie spotkaliśmy na szlakach naszych wędrówek. 
    Trudno powiedzieć co tak naprawdę decyduje o uroku tego miejsca. Rozległy widok na kilka okolicznych pasm górskich z koroną tatrzańskich szczytów na czele, lekko falujące morze zieleni udekorowane kępkami bujnych zarośli i samotnych drzew majestatycznie unoszących się nad ukwieconą łąką.
     A może przejmująca cisza zmącona tylko lekko przytłumionym odgłosem dzwonków, oznajmujących że gdzieś w pobliżu pasie się stado owiec. 
    Jak to zwykle bywa gdy człowiek daje się zauroczyć, omamić pięknem... nie wiadomo dlaczego, nie wiadomo skąd... wiatr przywieje tęsknotę a ona zostaje, zadomawia się i nie potrafisz już wytłumaczyć dlaczego wracasz ciągle w te same miejsca do tych samych wspomnień... 
    Na Wysoki Wierch wracaliśmy tego lata jeszcze kilka razy i na pewno nie są to nasze ostatnie powroty.






  2. vatra
    Z pewnością każdy prawdziwy Tatromaniak przyzna, że piękny słoneczny weekend lub dłuższy urlop, oczywiście najlepiej spędzić na górskich szlakach zdobywając choćby kilka ulubionych szczytów. Jeżeli jednak z różnych powodów chwilowo jest to niemożliwe, pogoda nie daje się okiełznać, lub po prostu w czasie urlopu pod Tatrami chcemy zrobić sobie malą przerwę od wysokogórskiej wspinaczki, być może warto poszukać jakiegoś ciekawego miejsca na Podhalu, Spiszu czy Orawie gdzie można odpocząć, zrelaksować się i przy okazji coś zwiedzić. Jednym z takich miejsc gdzie warto wybrać się na spacer zupełnie niezależnie od pogody, jest objęty ścisłą ochroną rezerwat przyrody, "Bór na Czerwonem" w Nowym Targu. 
    Torfowisko "Bór na Czerwonem" stanowi enklawę obszaru Natura 2000 "Torfowiska Orawsko - Nowotarskie". Kilka poniżej zamieszczonych zdjęć prezentuje skrawek tego uroczego zakątka. Jednak jak to bywa w przypadku ściśle chronionego środowiska naturalnego, potrzeba zaangażowania niemal wszystkich zmysłów aby wchłonąć jego prawdziwy klimat i zdjęcia nie są w stanie przekazać np intensywnego zapachu traw i kwiatów, porastających brzegi rozlewiska. Rezerwat znajduje się w pobliżu lotniska, nad Dunajcem gdzie przebiega ścieżka spacerowa z widokiem na Tatry. 
    Udanego spaceru!!!







  3. vatra
    Jest początek marca, piękna słoneczna pogoda a Tatry kolejny raz przykryte grubą warstwą świeżego śniegu. W głowie roi się od górskich planów, pomysłów, marzeń i tego wszystkiego co może i powinno wydarzyć się w tym roku w Tatrach. Przeglądam mapy, zdjęcia, filmy, zbieram wiadomości o miejscach w których jeszcze nie byłam. Na sobotę 14 marca umawiam się ze znajomą na zimowe wyjście na Grzesia. Potem kolejne szczyty w Zachodnich, wymarzony Koprowy, Krywań, Sławkowski... No i oczywiście wiosna w Tatrach, krokusy na Chochołowskiej, wiosenne wodospady, czyli to co najpiękniejsze przede mną!
    Tymczasem wybieram się na Strążyską. Bardzo lubię tatrzańskie doliny i chętnie odwiedzam je dla nich samych, nie tylko w drodze na szczyt. Robię to częściej zimą bo latem niestety panoszy się tu zgiełk cywilizacyjny, któremu udaje się przygasić nieco urocze piękno tych zakątków. Zanika zwłaszcza cisza, która jest jednym z najcenniejszych przyrodniczych skarbów, cisza w której słychać nie tylko śpiew ptaków ale nawet szelest łamanej wiatrem gałązki i pluskanie kaczki na tafli jeziora. To jest cisza! Tęsknię za taką ciszą na tatrzańskich szlakach!
    Strążyską wybieram ze względu na Siklawicę. Chcę znowu popatrzeć na nią, zobaczyć jak wygląda tym razem w białej, zimowej odsłonie. Chcę posłuchać srebrnego śpiewu kaskady, która wydobywa się jakby z samego wnętrza, z serca Śpiącego Rycerza i opada w dół po dwu prawie pionowych skałach, aby później przeciąć całą dolinę, błyszczącą nitką Potoku Strążyskiego. Piękny wodospad!
    W drodze powrotnej odwiedzam jeszcze Dolinę ku Dziurze. Ciekawe miejsce, zwłaszcza tajemnicza, mroczna jaskinia. Ozdobiona lodowymi sopelkami wygląda jak zimowy pałac leśnych skrzatów. Podobno latem to miejsce jest oblegane przez turystów. Teraz nie ma tu nikogo!
    Idąc dalej Drogą pod Reglami, w pobliżu wejścia do Doliny Białego, spotykam miniaturowy wodospad. Jest to potok Spadowiec, który przepływa przez dolinę o tej samej nazwie i właśnie w tym miejscu opada po skałach tworząc urocze szumiące kaskady.
    I tutaj historia się kończy! Dosłownie. Za kilka dni, dokładnie 13 marca, wszystkie szlaki tatrzańskie zostają zamknięte do odwołania. Słoneczny spacer w Strążyskiej był moim ostatnim spotkaniem z ukochanymi Tatrami. Nie zdążyłam już wejść na Grzesia! Tak jak wszyscy Tatromaniacy tęsknię i czekam na otwarcie szlaków. 
    Czekając, uczę się cieszyć tym, co jest mi dane dzisiaj. Choćby było to małe i niepozorne jak niewielka tatrzańska dolinka. Doceniam chwilę, kiedy mogę oddychać świeżym, czystym powietrzem, pogonić za motylem albo obserwować jak zmęczone suszą kwiatki, łapczywie pochłaniają krople deszczu, który dzisiaj po raz pierwszy od wielu dni pojawił się na Podhalu. 
    A w wolnej chwili weryfikuje wszystkie moje górskie plany.? I nie tylko górskie. Wszystkie!!! Ile z tego co przede mną zależy ode mnie? Niewiele! Jednak mimo wszystko nie tracę nadziei.
    Być może ciekawszą przygodą okaże się to, co będzie mi dane przeżyć?!
    Do zobaczenia na szlaku! Z tego co wiem można już wejść do Strążyskiej!??❤




     

     
     
  4. vatra
    Od razu powiem, że wszystkie krokusy widoczne na zdjęciach  nie kwitną w Dolinie Chochołowskiej ale w Gorcach. Te z najbardziej znanej, krokusowej doliny Tatrzańskiej, chyba pierwszy raz od wielu lat, zażywają błogiego spokoju i beztrosko delektują się ciszą jaka zapanowała na pustych, zamkniętych szlakach turystycznych. Na szczęście szafran spiski czyli krokus kwitnie nie tylko na kilku uprzywilejowanych polanach w Tatrach ale można go podziwiać również w Gorcach, na Pilsku i Wielkiej Raczy w Beskidzie Żywieckim, na Leskowcu i w  Beskidzie Wyspowym.
    Szafran spiski ma ciemnozielone, wąskie i spiczaste liście i promieniste, złożone z sześciu płatków duże kwiaty. Mają one charakterystyczny fioletowo - liliowy kolor z ciemniejszymi plamami na zewnętrznej stronie. Delikatne płatki otaczają jaskrawopomarańczowy słupek, z szyjką o trzech znamionach. Znamię słupka krokusa jest wykorzystywane jako barwnik do ubrań albo dań kulinarnych lub jako gorzka przyprawa korzenna czyli szafran. Kwiaty krokusa zamykają się gdy jest niekorzystna pogoda.
    Krokusy przynoszą wiosnę i dają dużo radości! I nawet jeżeli w tym roku, możemy je podziwiać przede wszystkim na zdjęciach to i tak dają nam pewność, że skoro kwitną, mimo wszystko,  to warto czekać na dobre dni. Warto wierzyć, że wszystko będzie jak dawniej a my będziemy mogli już niedługo wrócić na nasze ulubione tatrzańskie szlaki.








  5. vatra
    Chyba kiedyś skutecznie udało mi się przekonać samą siebie, że w zimie w górach chodzić nie potrafię! Jeżeli wyszłam na Halę Kondratową i nie wpadła na mnie żadna lawina to powinnam posiadać jakiś stopień zimowej satysfakcji? i to już wystarczy! Tak było do czasu zanim znalazłam się na Forum Tatromaniaka. Teraz, siedząc wieczorami z filiżanką mojej ulubionej zielonej herbaty, przeglądam po sto razy wpisy i zdjęcia z zimowych wyczynów moich forumowych kolegów i koleżanek? Wreszcie za którymś nieziemsko pięknym zdjęciem i kolejnym super ciekawym opisem zimowej przygody z górami, zaczęła w mojej głowie pulsować myśl: właściwie dlaczego nie ja?! Dlaczego nie mogłabym przełamać swojego stereotypowego myślenia o zimowym chodzeniu po górach, zarezerwowanym tylko dla wybitnych?! Kto powiedział, że nie mogę wreszcie przekroczyć granicy swojego strachu przed lawinami, śliskimi szlakami i niespodziewanie obudzonymi niedźwiedziami?!? Nie muszę przecież zaczynać od Rysów, nawet nie od Kasprowego! Ale coś tak małego i sympatycznego jak Gęsia Szyja?! Dlaczego nie?! 
    I w taki oto sposób, we wczorajszy słoneczny poranek, znalazłam się na Rusinowej Polanie i bez wahania ruszyłam w górę na Gęsią Szyję. Jak się później okazało, szlak był dziecinnie prosty a ja, podziwiając bajeczne widoki, rumieniłam się od słońca i wstydu, że jestem tutaj dopiero pierwszy raz. Pierwszy ale nie ostatni! Moja przygoda z zimowymi Tatrami dopiero się rozpoczyna i mam nadzieję że pozwoli mi przekroczyć kolejne granice strachu i stereotypy myślenia, które niejednokrotnie sama sobie wyznaczyłam. Oczywiście z zachowaniem zdrowego rozsądku bo przecież jakiś marudny miś naprawdę może się obudzić w środku zimy!?

     





  6. vatra
    Jedna z najbardziej rozległych i najpiękniejszych dolin Tatr Wysokich. Szlak turystyczny biegnie wzdłuż potoku Białka na Polanę pod Wysoką, skąd oczywiście można kontynuować wędrówkę do przełęczy Rohatka i dalej do Doliny Staroleśnej lub na Polski Grzebień, Małą Wysoką i do Doliny Wielickiej.
    Dolina Białej Wody ze swoim alpejskim krajobrazem i bajecznie piękną, różnorodną roślinnością jest tatrzańskim cudem! Ale ja nikogo nie zachęcam do tego, żeby właśnie tam wybrać się na spacer!? Nie zamierzam nikogo przekonywać, że może to być doskonała alternatywa dla zmęczonych turystycznym rozgardiaszem na pobliskim deptaku nad Morskie Oko. Niech to miejsce na długo pozostanie takie jak jest! Prawie bezludne, spokojne, ciche i urzekająco piękne!
    Bielovodską odkryłam kilka lat temu jadąc na Słowację przez Łysą Polanę! Kiedy pierwszy raz byliśmy tam ze znajomym, tak samo zielonym jak arbuz w temacie tatrzańskim jak ja, spotkaliśmy Słowaków, którzy pracowali w lesie i zapytaliśmy czy jest tu jakieś schronisko?! A oni na to, że jak jesteśmy głodni to oni chętnie podzielą się z nami swoimi kanapkami, bo tak inaczej to tu nic nie ma! Trzeba by jeszcze zobaczyć ten poczciwy błysk w ich oczach, żeby już na zawsze pokochać Słowaków!❤️
    Od tamtej pory Bielovodska pozostaje jednym z moich ulubionych zakątków. Przychodzę tutaj kiedy po kilku intensywnych wypadach w Wysokie Tatry, nie mam siły i motywacji żeby ruszyć się gdziekolwiek wyżej. Albo wtedy gdy pada deszcz i szlaki są mokre, albo kiedy po prostu zatęsknię za czymś pięknym!
    Ten malowniczy kawałek Tatr o każdej porze roku wygląda cudnie, jednak jego zimowa odsłona ma wyjątkowy urok. Tajemnicza cisza uśpionego lasu... iskierki słońca rozrzucone po białym śniegu... groźne, majestatyczne szczyty przysłonięte delikatną mgiełką... i dostojnie szumiąca Białka, pełna kamieni w śniegowych czapach... Wystarczy! O górach nie trzeba dużo gadać! Góry trzeba przeżywać, doświadczać, chłonąć wszystkimi zmysłami! Kochać...
    Tak na serio! Bardzo polecam wszystkim, którzy w swoich tatrzańskich wędrówkach, jeszcze nigdy nie zabłądzili w to urocze miejsce.
    Bielovodska Dolina zaprasza!







  7. vatra
    Przyznam szczerze, że jestem trochę jak niedźwiedź! Buszuję w Tatrach od wiosny do jesieni. Natomiast kiedy pojawiają się pierwsze oznaki zimy, zapadam w jakiś stan hibernacji naturalnej, która objawia się okresowym zanikiem aktywności górskiej! Wtedy zaszywam się na forum Tatromaniaka i podziwiam genialne foty tych, którzy mają szczęście i umiejętności poruszania się po górskich szlakach w warunkach zimowych. A jest co podziwiać! Zdarza się jednak, że i ja czasem się przebudzam! Wyruszam zwykle na jakąś łatwiejszą trasę (Rusinowa Polana, Kopieniec Wielki i takie tam) sprawdzając dokładnie warunki, wszystkie komunikaty TPN, prognozy pogody i oczywiście własne, aktualne możliwości. Tak, tak! Góry już zdążyły mnie nauczyć pokory i respektu wobec natury.
    Tym razem wybrałam się nad Morskie Oko. Ale przygoda!? Czym tu się chwalić?! Morskie Oko! Dla górskich koneserów,  miejsce konsekwentnie omijane, zwłaszcza w wysokim sezonie letnim. Sama wiele razy latem przemykałam tak, żeby idąc gdzieś wyżej, ominąć hałaśliwy tłum. Jeżeli zatrzymywałam się na chwilę, to zwykle w jakimś zacisznym kącie skąd można się zapatrzeć... zasłuchać... zamarzyć... zatęsknić... Bo trudno temu miejscu odmówić nadzwyczajnego uroku! Trudno też i darmo dziwić się i marudzić, że przyciąga jak magnes te nieprzeliczone ilości sezonowych fanów. Ostatecznie góry są dla wszystkich nie tylko dla niektórych. 
    Droga była dosyć śliska ale raczki, nakładki na buty i kijki dawały komfort bezpiecznego i przyjemnego dreptania. Spokojny relaks i gapienie się na  ośnieżone i osłonecznione szczyty. Niestety, chyba dużo mniejszy komfort mieli posiadacze eleganckich, markowych ale niczym nie zabezpieczonych adidasków, którzy w niektórych, mocno oblodzonych miejscach, ślizgali się co kilka kroków. 
    Lekko przejęta weszłam na zamarzniętą taflę największego tatrzańskiego jeziora, które przecież tyle razy oglądałam mieniące się różnymi odcieniami błękitu i zieleni, falujące i igrające ze światłem i wiatrem. Ciekawe wrażenie! Stojąc na środku stawu mogłam podziwiać majestat, potęgę i niewiarygodne piękno!!!  Okraszone śniegiem dostojne Mięgusze... tajemniczy, zakapturzony Mnich... Cubryna... Piękne...
    W czasie sesji zdjęciowej na środku jeziora, powiał nagle bardzo silny i mroźny wiatr. Foty się nie udały ale ciekawie jest poczuć na sobie siłę żywiołu. Ją dumna zdobywczyni kolejnych tatrzańskich szczytów, sama w tym momencie czułam się zdobyta i ogarnięta, prawie pochłonięta przez potęgę i piękno gór!!! Żeby przeżyć coś naprawdę ciekawego wystarczy czasem niewiele. Trzeba tylko dokładnie przeszukać swoje możliwości bo może się okazać, że mamy to w zasięgu ręki! No i oczywiście prawdziwa frajda jest wtedy, kiedy umiemy się tym ucieszyć!  Powodzenia!!!
     



×
×
  • Dodaj nową pozycję...