Skocz do zawartości

Gieferg

Użytkownik
  • Postów

    250
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Odpowiedzi opublikowane przez Gieferg

  1. Jak do tej pory glebę w Tatrach zaliczyłem łącznie ze trzy razy - raz w okolicy świnickiej przełęczy jak już byłem niby w łatwym terenie, czujność siadła, a grunt nagle wyjechał spod stopy, raz po drodze na Sarnią gdzie stałem sobie w miejscu, czekająć na resztę, ale na czymś śliskim i nagle mi nogi pojechały w przód i nieźle sobie stłukłem tyłek, potem ledwie szedłem przez jakiś czas, no i raz po drodze z  Krzyżnego do Murowańca, ale wtedy zatrzymałem się na ręce i kijku i nie dotknąłem tyłkiem ziemi, więc w sumie się nie liczy. Żona raz po drodze z Kondratowej wyglebiła na śliskich kamieniach (wcześniej trochę padało) i wpadła do rowu obok szlaku ale skończyło się na drobnej ranie na ramieniu. Plecak zamortyzował resztę.  Ostatnio też sobie siadła po drodze z Rysów po słowackiej stronie w okolicach stawów.  

  2. natknąłem się na informację, że spadła z Pośredniej Sieczkowej Przełączki do Doliny Buczynowej w wyniku potknięcia. Gdy byłem na Granatach 4 lata temu potknąłem się w tym rejonie zaraz po zejściu po tej pochyłej skale, tak, że na nagraniu video dosłownie "wyleciałem z kadru" choć w rzeczywistości nie zaliczyłem gleby i nic się nie stało, ale jak sobie teraz o tym pomyślę w kontekście tego wypadku...

    Tam niby nie ma jakichś specjalnych trudności, ale jak widać chwila nieuwagi i tragedia gotowa 😞

    • Lubię to ! 1
  3. Rohacze to jeszcze może spróbuję  zrobić całe w dwuosobowym zespole w jakim robiłem Salatyny, ale już robić Banówki z granią i Trzema Kopami nie czuję się na siłach, więc tu bardziej można pyknąć taki wariant light. 

  4. Zastanawiałem się gdzie i z kim mogę pójść w tym rejonie i przyszedł mi do głowy taki pomysł:

    Mapa szlaków turystycznych w górach. Planowanie i kalkulator tras | mapa-turystyczna.pl

    Będzie trudno wejść na  Banówkę od przełęczy między tym szczytem, a Pachołem i potem wrócić tą samą drogą zamiast się pchać dalej na grań?  Jeden gość, z którym tam gadałem mówił, że nie jest trudno, ale wiadomo, że to subiektywna kwestia.

  5. W sierpniu napocząłem słowacką stronę Tatr wybierając się na Rysy, co oczywiście sprawiło, że nabrałem apetytu na więcej, a że wrześniowa pogoda jest w tym roku rewelacyjna, zrobiłem co się dało, by zorganizować jeszcze jeden wypad, choć tym razem bez stałej ekipy, a jedynie z bratem, który od paru lat nie bywał w Tatrach ale swego czasu zaliczył z nami między innymi Giewont, Kościelec i Granaty. Z początku celem miały być Rohacze, ostatecznie plany się nieco zmieniły i zamiast tego za cel obraliśmy Salatyny.

    Dzień wcześniej przeturlałem się pociągami na punkt startowy. Pobudka chwilę przed 4:00, na parkingu Spalena  lądujemy o 6:30 i zaczynamy. W przeciwieństwie do polskich szlaków, które przeważnie mają swój "pas startowy" w postaci asfaltu czy jakiejś dolinki, tutaj nachylenie momentalnie zrobiło się odczuwalne i dały o sobie znać braki kondycyjne. Wkrótce jednak złapaliśmy tempo i w pełnym słońcu które wychynęło właśnie zza gór zasuwaliśmy niebieskim szlakiem w stronę Przedniego Salatyna, gdzie przyszła pora na śniadanko. Póki co udawało się utrzymać tempo pozwalające robić czasy tabliczkowe i tak było mniej więcej do Brestovej, ale kolejne podejścia i zejścia w pełnym słońcu i po irytującym sypkim gruncie dawały o sobie znać, więc szybko się okazało, że o czasie tabliczkowym na mecie można zapomnieć.

    Zaraz za Salatynem zaczęły się "atrakcje", które szybko przekonały mnie o tym, że i Tatry zachodnie potrafią dać w kość i dobrze, że nie wybrałem się tam ze stałą ekipą, bo byłoby nieciekawie. Przerwy "na Snickersa" zaczeły się zdarzać jakoś częściej, w paru miejscach przypomniało się nam, jak to fajnie było cztery lata temu na Granatach (z tym, że wtedy słońca tak nie grzało i szło się lepiej). Tu trochę kombinowania, tam trochę wspinaczki i emocji, ogólnie fajna sprawa 🙂 Po przejściu Skrzyniarek odetchnęliśmy chwilę i zaraz zaczęła się dalsza zabawa na grani prowadzącej do głównego celu. Podobnie jak pod szczytem Świnicy tak i tutaj ostatnie miejsce z łańcuchami jest dość kiepsko pomyślane i zamiast próbowac je przejść, zdecydowałem się je obejść skręcając trochę na prawo. Chwilę wczesniej zgodnie stwierdziliśmy, że aż się prosiło o łancuch w miejscu gdzie się wchodzi po dość nieprzyjemnej pochyłej płycie.  Po pokonaniu ostatnich trudności wyszliśmy na szczyt, z którego rozpościera się imponujący widok, aż nie chciało się stamtąd ruszać. Potem nie zostało nic innego jak tylko zejść do przełęczy pod Banówką - niestety nie było to nic przyjemnego bo znowu żwir i kamienie sypały się spod nóg (podobnie zresztą jak przez całkiem długi kawałek poniżej przełęczy). W dodatku im niżej tym bardziej miało się wrażenie wędrowania po rozgrzanej słońcem patelni.

    W końcu ostatni postój przy ustawionym na ładnej polance stoliku i jeszcze kawałek do asfaltu - na tym ostatnim odcinku towarzyszył nam poznany wcześniej na szczycie kolega, z którym sobie przyjemnie pogawędziliśmy aż do samego parkingu, na który dotarliśmy w okolicach 18-tej. Sam jestem jak najbardziej zadowolony z trasy, pewnie postawiłbym ją na podium najładniejszych i najbardziej satysfakcjonujących szlaków na jakich byłem (a jeśli chodzi o same Tatry zachodnie, to zdecydowany nr 1 na tę chwilę), z kolei brat przyznał co prawda, że trasa ciekawa i bardzo atrakcyjna widokowo ale zabawę zepsuł mu w dużym stopniu sypki grunt, więc był zadowolony nieco mniej.

    8.JPG

    • Lubię to ! 8
  6. Moja główna pasja to nie góry tylko:

    Gieferg's collection (filmozercy.com)a także montaż video i przerabianie/przemontowywanie film
    ów (tzw fanediting). Poniżej przykład (pochodzący z kompletnej przeróbki ma się rozumieć): 

    https://www.youtube.com/watch?v=K_UK0Q14dmU

    Poza tym muzyka (Pearl Jam i pokrewne, Guns N Roses, Dżem, takie klimaty), oraz komiksy (głównie z lat 80-90.). No i wszystko w temacie wiedźmina.

    Cytat

    Dla mnie najlepsze filmy Nolana to Memento, Incepcja i Interstellar. 

    Dla mnie Nolan się skończył na TDK, potem już nie zrobił nic, co bym mógł nazwać dobrym filmem (nie widziałem Oppenheimera i nie bardzo mam ochotę). 

    • Lubię to ! 3
  7. Ledwie parę dni temu kupiłem na allegro za 419 Merrell Moab II GTX Mid.

    W takich samych  chodzę po Tatrach od 2018 roku i spisywały się bez zarzutu tak w Zachodnich, jak i na Rysach albo Granatach.  

    • Lubię to ! 1
  8. No lepiej, żeby się na miejscu nie okazywało - to jest pętla, więc nie można zrobić tak, jak pod szczytem Świnicy ("Poczekaj tu, my wejdziemy i za 20 minut jesteśmy z powrotem"). Poza tym decyzja nie należy do mnie, miałem zapytać to zapytałem, jak przekażę odpowiedzi jakie dostałem tu i na innym forum to już i tak będzie po zawodach. Najwyżej wybiorę się tam kiedyś w innym składzie.

  9. Pytanko związane z powyższymi trasami - z czym po stronie polskiej można porównać trudność pętli z Rohackiej doliny przez Pachoł, Salatyn i Brestovą?

    Mam w ekipie osobę, która była na Giewoncie, Szpiglasie, Rysach od Słowacji (ale na Świnicy zrezygnowała pod samym szczytem) i jest trochę wystraszona opisem szlaku znalezionym w necie i nie wiem do końca, czy próbować ją tam zabierać, czy nie.
     
  10. Dlatego jak słyszę od kogoś, że "w Tatry w sezonie jeździć nie ma sensu" (a często słyszę to od ludzi, którzy Tatry oglądali głównie na zdjęciach) to mu mówię - przemyśl o której godzinie wychodzić albo idź w zachodnie i nie marudź ?

    • Lubię to ! 2
  11. Skasowałem posta, bo się kapnąłem, że odpisałem na coś sprzed kilku lat. No ale skoro juz zacytowałeś to tak - jak dla mnie to tam jest przeważnie raczej pusto. Tylko na Starorobociańskim raz trafiłem na jakąś wycieczkę i stała sobie grupka może 20 osób z przewodnikiem, który im coś opowiadał, ale nawet oni nie robili specjalnie tłoku bo na szczycie jest sporo miejsca.

    Wracając późnym popołudniem czy wieczorem z tamtych szlaków czasami przez parę godzin nikogo nie spotykaliśmy, a chodzimy tylko w sezonie.

     

    • Lubię to ! 2
  12. Mam takie, może być?

    MENRF33_t.jpg

     

    Cytat

    Rok temu np. w piękny, słoneczny dzień moi znajomi poszli większą ekipą na Świnicę, wjeżdżając na Kasprowy jedną z pierwszych kolejek. Postali trochę do kasy, potem na Świnicę w górę i w dół takoż musieli miejscami swoje odczekać. 

    A ja sobie wjechałem tego samego dnia kolejką po 15-tej, nie czekając do kasy ani minuty, potem na Świnicę i z powrotem też bez żadnych zatorów. 

    Ano właśnie. Na Świnicę w lipcu 2020 przy świetnej pogodzie weszliśmy sobie na spokojnie (przez Gąsienicową i Liliowe) tak, że nie czekaliśmy wcale (na szczycie gdzieś koło 16), a potem koło 19-tej spokojnie sobie zjechaliśmy z Kasprowego (też bez czekania). Nawet na Giewont udało nam się tak wejść w wakacyjny weekend i uniknąć tłumów i kolejek.

    A znajomy, którego spotkaliśmy jak już schodził w okolicach Chaty pod Rysami, koło 17-tej wysyłał mi SMSa, że stoi od godziny w korku drogowym na zakopiance - my oczywiście, żadnych tego typu korków nie doświadczyliśmy ?

    • Lubię to ! 2
  13. Od paru lat przymierzaliśmy się z żoną i znajomymi na wyjście na Rysy od Słowacji, ale jakoś wciąż nie udawało się zgrać terminów z pogodą. A gdy okazało się, że po powrocie z wakacji nad morzem zrobiła się pogoda i wszyscy byli dostępni, nie było się nad czym zastanawiać (no dobra, było, żona skrażyła się od jakiegoś czasu na ból pięty i był to czynnik, który mógł nas powstrzymać... ale nie powstrzymał). Pobudka o 1:00, wyjazd o 2:20, po czterech godzinach meldujemy się na parkingu w Szczyrbskim Plesie i wkrótce potem ruszamy w drogę. Zapowiadano upał, ale z samego rana przywitała nas temperatura w okolicach 10-12 stopni. Ruszamy szlakiem czerwonym, którym docieramy do Popradzkiego Plesa, w międzyczasie temperatura szybko rośnie. Po krótkiej przerwie na posiłek ruszamy szlakiem niebieskiem by nad Żabim Potokiem skręcić w Czerwony. Im wyżej tym temperatura łatwiejsza do zniesienia, a w końcu warunki robią się wręcz idealne. Tempo jak zwykle mamy marne. 

    Docieramy do odcinka z łańcuchami, które nikomu nie sprawiają kłopotów, kawałek dalej spotykamy kolejno znajomych znajomych oraz naszego wspólnego znajomego - którzy już schodzą. Zaglądamy na chwilę do schroniska i ruszamy na przełęcz Waga, a stamtąd w stronę szczytu. Okazuje się, że naszym towarzyszom zależy w zasadzie tylko na polskim/granicznym wierzchołku [KGP, te sprawy] na którym meldujemy się około 14:00. Co prawda ruszają potem z nami w stronę wierzchołka głównego, ale ostatecznie reszta odpuszcza i wchodzę na niego sam, choć nieco inaczej niż kiedy byłem tam po raz pierwszy. Czuję się tego dnia w ogóle jakoś niepewnie w porównaniu z pierwszą wizytą na Rysach w 2019 roku, sprawdzam kilka opcji wejścia na wierzchołek i dopiero trzecia z nich mnie przekonuje. Potem także na zejściu zmęczenie daje mi o sobie znać bardziej niż zazwyczaj...  Wracamy do schroniska, gdzie robimy sobie przerwę na posiłek i odwiedzamy słynny kibelek.

    Zejście idzie znowu wolniej niż bym chciał, więc zmieniamy nieco plany, żeby po ciemku iść jednak asfaltem i kierujemy się niebieskim szlakiem w stronę parkingu popradzkie Pleso, by potem odbić w stronę Szczyrbskiego i ok. 21:30 dotrzeć do samochodu. Cóż, pewnych rzeczy się nie przeskoczy - przelicznik [czas z mapy x1,5] to już chyba nasz standard, grunt, że wszyscy weszli i zeszli w jednym kawałku. Pozytywną stroną tego jest fakt, że nigdy nie stoimy w żadnych korkach, w których utykają nasi szybciej chodzący po górach znajomi - a co z mi z tego, że przejdę trasę 2-3 godziny szybciej (i będę w górach krócej), gdy potem odstoję to na trasie? Inna sprawa - kolejki do łańcuchów - widziałem zdjęcia z tego weekendu, gdzie na tym właśnie szlaku stały w nich dosłownie setki ludzi, a my jako że dotarliśmy tam dość późno - odstaliśmy może z 10 minut, akurat tyle czasu ile potrzebowałem na skręcenie i schowanie kijków oraz zmianę konfiguracji kamer.

    Do Maca w Jaworniku po raz kolejny zabrakło nam paru minut więc kończy się na hotdogach na Orlenie. Chwilę po drugiej w nocy jesteśmy w domu. To druga i zapewne nasza ostatnia tatrzańska eskapada w tym roku, ale przynajmniej taka, która stanowić może satysfakcjonujące zamknięcie sezonu, a przy tym pierwsze nasze pełnoprawne wyjście w Tatry Słowackie.  Jak dla mnie szlak, choć chwilami nieco monotonny, był i tak o niebo ciekawszy i ładniejszy niż ta nieszczęsna droga krzyżowa znad Morskiego Oka, którą zaliczyłem kilka lat wcześniej. 

    W planach na przyszły rok min. Kozi Wierch, a na Słowacji Krywań i Koprowy Wierch - ktoś mi powie, jak  poziom trudności dwóch ostatnich spośród wymienionych prezentuje się w zestawieniu ze słowackim szlakiem na Rysy?

    • Lubię to ! 2
  14. Cytat

    się wstrzeliłeś z pogodą w piątek

    Pierwotnie celowaliśmy w sobotę ale prognozy były fatalne, a tu się nagle piątek poprawił. Na szczęście u mnie w pracy remont i wolne z zaledwie jednodniowym wyprzedzeniem mogłem wziąć bezproblemowo, a znajomi to nauczyciele i mają wakacje, więc dało się zorganizować wypad w piątek na ostatnią chwilę ?

    Wychodzi też, że w porównaniu do wypadu sprzed czterech lat zrobiliśmy identyczną trasę w praktycznie tym samym czasie - biorąc pod uwagę, że całe towarzystwo jest już 40+, jest to cokolwiek pokrzepiające. ?

    • Lubię to ! 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...