Skocz do zawartości

Ranking

Index wyszukiwania jest obecnie zmieniany. Wyniki w Rankingu mogą być niekompletne.

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 18.05.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. W dniu dzisiejszym korzystając z pogody a wzorem kolegi Wieśka , który wreszcie upolował Pomurnika, udałem się na Raptawicką Turnię i do Wąwozu Kraków.Oczywiście moim celem nie były bezkrwawe łowy na ptactwo bo na to jestem trochę za cienki. Zamierzałem usiąść wypić herbatkę zjeść kanapkę i po napawać się widokiem Pyszniańskiej Doliny. Może zajrzeć do Jaskini Ratawickiej , przejść sobie Wąwozem Kraków , Smoczą Jamą i do domku.W Kościeliskiej byłem ok 8.40 ludzi nie za dużo a ci co byli to obładowani jak muły darli w stronę Ornaku czyli ,,nasi,,. Pogoda świetna , potoki wezbrane , widać ,że wiosna już nawet tam wyżej się zaczęła. Doszedłem do wejścia na Raptawicką , przede mną podchodziła para młodych ludzi i nagle na zakręcie stop i wsteczny . Co się okazuje :kudłąta mama i jej domowe przedszkole urządzili sobie bawialnie na szlaku. Nawet nie próbowałem zaglądać za zakręt ,w końcu to ich góry i to oni są u siebie więc nie ma co mamuśki denerwować. Poszedłem do Wąwozu . W wąwozie trochę podniesiony poziom wody , pełno tego co tam z góry w zimie pospadało , w jednym miejscu jeszcze łacha śniegu. Drabina i skałki mokre , trzeba uważać , w jaskini mokra skała i błoto no ale po takich opadach to norma . Rodzinka przede mną się wycofała się z drabiny , szacun dla ojca za decyzję córa mogła sobie nie poradzić. Po zejściu do Pisanej wróciłem po Raptawicką , ale była zagrodzona i stały dwa auta Służby Parku , znaczy miśki okopały się do postawy stojąc?. Strzałów nie było słychać z drugiej strony strzał niepenetracyjną amunicją jakiś głośny specjalnie nie jest. Odpuściłem i czem prędzej udałem się do wyjścia ponieważ ruch znacznie się wzmógł i na drodze pojawiło się towarzystwo , które nie budzi mojego entuzjazmu. No a teraz parę fotek wiem że znacie ale sobie popatrzcie. W Kościeliskiej a horyzoncie coś się błyszczy Widać że roztopy jak tędy idę to mi się marzy,że tam dalej jest ,,Warownia Starego Morza,, i szarowłosa wiedźminka ćwiczy na wahadle. wlazłem do dziury i wylazłem z dziury Raptawicka dzisiaj tylko z daleka.
    17 punktów
  2. Tym razem padło na spokojną wycieczkę częścią Orlej Perci. W składzie wycieczki dzisiaj przeważają Panie ? i jest niezwykle wesoło. Wychodzimy z Brzezin żeby siły zachować na zdobywanie Granatów. Zaczynamy od Zadniego zielonym szlakiem. Nikt zupełnie nim nie idzie oprócz nas. Możemy się delektować spokojem i umiarkowaną ciszą ponieważ tego dnia tłumy szły na Przełęcz Zawrat. Tuż powyżej rozwidlenia szlaków w stronę Żlebu Kulczyńskiego na kamieniach wygrzewa się spora rodzinka świstaków. Dwa maluchy przebiegają przez szlak na łąki poniżej ,a cztery dorosłe osobniki siedzą spokojnie wyżej i nas obserwują. Aura początkowo nie była zbyt obiecująca. Czapa ciężkich niskich chmur stała powyżej Hali Gąsienicowej. Szczęśliwie po wyjściu na górę jest coraz więcej słońca. Dość szybko pokonujemy trzy wierzchołki aby ze Skrajnego Granatu zejść żółtym szlakiem z powrotem do Murowańca.
    14 punktów
  3. Ahoj! Wreszcie znalazłam chwilę by wyspowiadać się z tegorocznego pobytu w Tatrach Pogoda udała się znakomicie, dzięki czemu udało się przejść 2 bardzo długie szlaki, jednemu z nas(ale nie mi) udało się zdobyć bardzo konkretny szczyt pozaszlakowy, oraz kilka szlaków krótszych. Nastąpił też jeden wycof, ale nie można mieć wszystkiego. Relację podzielę na 3 części, co by się zdjęcia zbyt długo nie ładowały Sobota- Tatrzańska Magistrala od Łomnickiego Stawu do Chaty Zamkovskiego. Plany na początek urlopu były trochę inne. Wycieczka miała mieć większy skład(my oraz @vatra i @Krzysiek Zd), cel miał być bardziej ambitny- Lodowa Przełęcz, niektórzy się nawet na jakieś Baranie Rogi napalali, ale w ostatniej chwili popsuły się prognozy- w sobotę po południu ma padać, a w niedzielę to już totalna pogodowa klęska. Wymyślamy zatem krótszą wycieczkę- do tego przejścia zainspirowała mnie kiedyś @Zośka mówiąc, że to najładniejszy odcinek Magistrali. Cóż, zaraz sami sprawdzimy. Jedziemy do Łomnicy elektriczką(bo mieszkamy chwilowo w Nowej Leśnej) i startujemy zielonym szlakiem. Początek szlaku raczej niczym się nie wyróżnia, jak to zwykle początki. Za to w dalszej części jest stromy, nieciekawy i jeszcze można sobie wybić potykając się o kable Po jakimś czasie mordęgi dochodzimy do skrzyżowania zielonego szlaku z Magistralą. Tu robimy sobie przerwę na jedzenie, picie i podziwianie Łomnicy Możemy w pięć minut dojść do Łomnickiego Stawu, ale chyba nam się dzisiaj nie chce. Skręcamy od razu na Magistralę. Na której uświadamiam sobie, że jej jednak nie lubię- widoki są takie sobie, bo głównie na słowackie pola i niższe górskie pasma, Tatry zaś pokazują się z rzadka. Najciekawszym miejscem na szlaku jest Łomnicka Vyhliadka, ale dziś widok nieco zachmurzony. Od tego miejsca jest już blisko do schroniska , o czym świadczy poziom wyślizgania kamieni Pogoda jest może taka sobie, ale czego nie widać na zdjęciu jest strasznie duszno a momentami wręcz gorąco, a my się akurat dziś naubieraliśmy jak na Syberię. W Chacie Zamkovskiego marzymy zatem o zimnej Kofoli. Schronisko jest w remoncie, ale działa zewnętrzny bufet, restauracja oraz wychodek. Natychmiast korzystamy z zimnej Kofoli i z wychodka też Po dość długiej przerwie w schronisku schodzimy szlakiem, który nazywam "wykręcacze kostek", jednak tym razem nie daje mi się aż tak bardzo we znaki jak poprzednio. Jeśli ktoś miał jeszcze złudzenia, że na Słowacji jest cisza, spokój i pustki, to przy Wodospadach Zimnej Wody może spokojnie się z tymi złudzeniami pożegnać. Hordy trampkowiczów jak na Moku, albo gorzej. Nie chce nam się schodzić przez Hrebienok więc idziemy żółtym szlakiem do Tatrzańskiej Leśnej. Tu hord już nie ma a sam szlak bardzo malowniczy. Kiedy dochodzimy do stacji elektriczki zaczyna padać deszcz. Może się jakoś szczególnie nie zmęczyliśmy, ale na rozgrzewkę w sam raz Niedziela- leje i grzmi, jedziemy do Popradu po Tatratea I Kofolę Poniedziałek Lodowa Przełęcz Przejście w poprzek Tatr przez najwyżej położoną przełęcz dostępną szlakiem marzyło mi się od dawna, ale zawsze coś stało na przeszkodzie- pogoda, zerwany po ulewach mostek i zamknięty szlak, covidove ograniczenia, potem znów pogoda. Ale co się odwlecze.... No i tak pewnego wrześniowego poranka pakujemy się do pierwszego porannego autobusu w Nowej Leśnej. Przed 7(dosyć późno jak na tak długi szlak, ale co tam, ostatnią elektriczkę mamy o 22.56 :P) jesteśmy w Jaworzynie. Dość żwawym krokiem startujemy, bo zimno. Dolina Jaworowa jest błotnista po opadach deszczu, totalnie dzika i bezludna( boję się misia 100 razy bardziej!) a przede wszystkim bardzo piękna. Ale też ciągnie się w nieskończoność. Owszem, można się tym pięknem napawać, ale trzeba się wdrapać prawie na 2400 npn. To kiedy to podejście nastąpi? Podejście owszem jest: I to całkiem wygodne. Gdzieś w górnej części schodów robimy sobie popas, ale jest tak zimno, że zbyt długo nie wytrzymujemy(nie idzie nam dogodzić, ostatnio było za gorąco O dziwo to Seba jest tym razem tym bardziej marudnym, strasznie na to zimno narzeka, ale ja mu robię wykład: - A na jaką przełęcz idziemy? - Lodową! -A jaka tam jest pod nią dolinka? -Lodowa! - a stawek? -Lodowy? No to jakim cudem miałoby być tam ciepło ? My tu gadu gadu, a tymczasem poprawia nam się pogoda: Końcówka podejścia jest dość krucha, więc założyliśmy sobie kaski, bo parę osób już schodzi. Po długaśnym spacerze ja już widzę przełęcz, już jestem w ogródku, już witam się z gąską(nawet widzę już zwisający łańcuch do zejścia!), tymczasem mąż mój docierający do celu jakieś 2 minuty po mnie oświadcza: Strasznie się dziś wleczemy! Bo to jeszcze nie jest Lodowa Przełęcz! To jakieś Sedielko! Coś mu się pomerdało, przez te słowackie nazwy. Na przełęczy pijemy Kofolę zwycięstwa, ale zostaje nam ponad pół butelki, bo strasznie zimno jest nadal(chociaż po tej stronie gór świeci słońce), a Kofola jest z lodówki jaworowej. Teraz nastąpi najgorsze. Trzeba zejść po łańcuchu. Nie mam w tym za dużo doświadczenia, bo szlaki raczej planuję tak by łańcuchami wchodzić a nie schodzić. No ale tym razem wygodniejszy logistycznie był marsz w stronę "domu". Najgorzej, że trzeba zejść tyłem, do czego w ogóle nie mam przekonania, ale miejscami jest za stromo na zejście przodem. No to godzę się z losem, i akurat jak już zaczęło mi się podobać schodzenie tyłem, to się łańcuch skończył Dla bojących się którzy jeszcze nie byli powiem, że ekspozycji tam żadnych nie ma, w przepaść nie da się spaść. Po krótkim odcinku z łańcuchem schodzimy po stromych piargach. Ludzie w "internetach" bardzo narzekają na degradację drewnianych schodów, ale w rzeczywistości wcale nie jest tak źle i nam schodziło się po nich bardzo wygodnie. O, już zeszliśmy: Najtrudniejsze(choć wcale nie trudne) za nami. Spacerujemy w stronę Teryho Chaty. Lisek tylko czeka na czyjąś kanapkę z plecaka: My podziwiamy widoki: I jakoś tak niespodziewanie wyrasta przed nami łańcuch: Ale przy dobrych warunkach jakoś nie jest specjalnie potrzebny. Wreszcie dopadamy schronisko! Strasznie jesteśmy zmarznięci, więc nosiczki czaj, to jest miód na nasze serca i żołądki. Nie wiem czy akurat herbata w Terince jest aż tak dobra, czy był to efekt zimna i zmęczenia. Marudzimy tak z 45 minut przy herbatce, w końcu trzeba zejść. Nie wiem dlaczego, ale zejście z Terinki juz po raz drugi zajmuje mi o wiele więcej czasu niż te mapowe, chociaż schodzi się tam całkiem dobrze. No, ale jakieś to takie długie i mozolne. W Chacie Zamkovskiego robimy dłuższą przerwę(może stąd takie ślamazarne zejście :P) ponieważ poza łańcuchami, piargami, i długością szlaku czeka nas jeszcze jedna trudność: wykręcacze kostek! Tym razem idę rzeczywiście wolniej niż poprzednio, ponieważ mam w nogach więcej kilometrów. Końcówka upływa nam na marudzeniu jak bardzo bolą nas stopy i mamy już tego dość, czyli klasyk W Smokovcu idziemy na pizzę i musimy być bardzo głodni i zmęczeni, ponieważ cebula wydaje nam się najpyszniejszą rzeczą na świecie. Jutro trzeba będzie odpocząć, ale że ma być pogoda, to na krótką wycieczkę pójdziemy. CDN.
    13 punktów
  4. 10 czerwca zaplanowany od półtora roku, w tajemnicy. Tylko garstka Przyjaciół wiedziała, że "wywinięty numer" ze ślubem na Kasprowym. I choć aura nie rozpieszczała, to przecież wzajemna miłość do siebie i do Tatr zwalczy każdą przeciwność i dosłownie góry przenosi ?
    13 punktów
  5. Może nie najwyższa miejscówka, ale jestem w Zakopanem w delegacji i nie mam zbyt wiele czasu na góry, staram się korzystać na ile czas pozwala, no i siły Nosal o poranku:
    12 punktów
  6. W dniu dzisiejszym razem z @Wernikspostanowiliśmy się trochę przewietrzyć.Wybór padł na reglową trasę Wierch Poroniec-Rusinowa Polana-Polana pod Wołoszynem -Schronisko Roztoka -Palenica. Pogoda jak się okazało średnia , na chwilę się rozjaśniło jak pałaszowaliśmy szarlotkę w schronisku. Jakieś tam widoczki były , ludzi niewiele , na parkingu byliśmy pierwsi.Rusinowa pusta i szlak do Wodogrzmotów też. Wspomnieć należy że ten czerwony to najstarszy znakowany szlak polskich Tatr i chadzali po nim wszyscy pionierzy. Co do warunków to typowo wiosenne sporo miękkiego śniegu , miejscami lód , skała , błoto.Dla każdego coś miłego. Od połączenia czarnego z czerwonym zdecydowaliśmy się na raczki , tak było lepiej i wygodniej,oczywiście niedaleko asfaltu były już niepotrzebne.Na zejściu do schroniska też żeśmy ich użyli do góry było już bez nich. Na drodze do MOK-a trochę ludzi szło nawet fasiągi jeździły. Przez chwilę było słonecznie i na pożegnanie Rysy się pięknie zaprezentowały. Parę fotek na początku powitał nas strażnik szlaku widoczek na Rusinkę coś tam widać odtąd przez spory kawałek na raczkach przy Wodogrzmotach miało miejsce wrogie przejęcie , ten oto czarny charakter wygonił Orzechówki z ławek i przejął ich styl życia szarlotka była super i widoczki z zejścia fajnie było.
    12 punktów
  7. Wczorajszym pięknym dniem wybraliśmy się na Kopskie Sedlo. Doliną Zadnich Koperszadow nigdy nie szlam więc wiadomo było, że będziemy szli dlugo, żeby wszystko pooglądać. Na początek zaciekawily nas bobrowiska. Bobra zobaczyć oczywiście się nie udało. Tu gdzie mieszkam mam takie odludne miejsce gdzie są bobry i też nigdy mi się nie udało go zobaczyć. Blisko był zakątek kamieni, kazdy opisany, objaśniony wiek i pochodzenie. Jest to też miejsce gdzie można posiedzieć, sa ławy, stoly. Rzeźbione ławki pojawiały sie jeszcze na trasie, były też misiiwe figury. I to jedyna forma misia jaka chciałabym spotkać. Weszliśmy w Kopeszadzka Bramkę i ochrzcilismy ją najładniejszym.miejscem tej doliny. Zachwycił nas ten wywóz, taki zimny, z wysokimi ścianami. I tylko szkoda, że taki krótki. Lodowy szczyt który widzieliśmy na początku gdzie nam się zgubił, za to towarzyszyl nam potem w drodze Jagnięcy Szczyt. Trudno mu było zrobić zdjęcie, bo słońce było blisko niego, a gdy doszliśmy do Kopskiego Sedla przyszła mgła i go zasłoniła. Nie było po co tu siedzieć wiec ruszyliśmy dalej. Po chwili byliśmy na Wyznim Kopskim Sedlu. Widoki byly piękne, bo wiatr mgle przegonił. Ruch u gory spory ale fajny, czyli bez hałaśliwych osób i nawet psy były grzeczne, nie szczekały na siebie.
    11 punktów
  8. Biorąc pod uwagę ,że normy syfu w powietrzu są wielokrotnie przekroczone ,czym oni palą?, oraz fakt ,że w rejonie Rusinowej Polany i Gęsiej Szyi nie byłem od listopada zeszłego roku oraz uwzględniając iż niedługo dojechanie w ten rejon nie mówiąc o zaparkowaniu będzie wysoce traumatycznym przeżyciem , zapadła decyzja. Wyruszam.Sam i bez wsparcia Szerpów , chociaż biorąc pod uwagę ,że te góry z roku na rok coraz wyższe to sprawę Szerpów trzeba będzie przemyśleć. Oczywiście nie bez znaczenia był fakt ,że na Rusinowej będzie mało człowieków.Pogoda mglista bura i byle jaka ,ale nie można być miękiszonem. Osiołek zaparkowany jak zwykle na Wierch Porońcu i naprzód . Patrząc na świeży śnieżek na szlaku dzisiaj byłem tu pierwszy. Zresztą pierwszego człowieka spotkałem jak zbiegał z Gęsiej , dopiero po dłuższym czasie na szczycie pojedynczo dołączyli następni . Ogólnie na szczyt po mnie dotarło 5 osób z tym że nie było nas równocześnie więcej niż trójka. Podczas zejścia spotkałem jeszcze kilku podchodzących ,ale wszyscy dzisiaj spotkani to ,,nasi,, więc było bardzo miło. a teraz trochę obrazów tak mnie powitała pusta Rusinowa szczyt Gęsiej jak patrzę na takie góry to jakbym słyszał ich głos,,szanuj nas człowieczku bo możemy oślepić cię mgłą i śniegiem , zabrać ci ciepło wiatrem , zwalić ci na głowę tony śniegu,, oczywiście była i kanapka i herbatka , w miarę ubywania herbaty w termosie dokoła zaczęło się przejaśniać pojawiły się dziury w chmurach pewny nie jestem ale to chyba Lodowy wygląda spod kołderki w zejściu też były fajne widoczki a tak pożegnała mnie Rusinowa trzymajcie się ciepło i ruszać na szlaki bo za chwilę nadchodzi .......SEZON!!!
    10 punktów
  9. Zapraszam na pierwszą partię: podejście od Wołowcowej Przełęczy, widok na Wysoką szczyt po lewej Koprowy i Cubryna Baszty, Szczyrbski, Hruby Wołowiec Mięguszowiecki, z tyłu Baszty Wołowiec Mięguszowiecki i Wołowcowa Przełęcz Wysoka i Kończysta Koprowy do szczytu niedaleko kawałek Czarnego Stawu pod Rysami grań podszczytowa przełączka podszczytowa CDN...
    10 punktów
  10. Pod koniec września ubiegłego roku wybraliśmy się z żoną na od dawna wyczekiwany dłuższy wypad w Tatry. W planach był kawałek Orlej Perci i poznawanie szlaków Słowackich. Pierwsze dwa dni były deszczowe, więc na rozgrzewkę zaliczyliśmy spacery do Doliny Gąsienicowej i na Rusinową Polanę z niedzielną Mszą na Wiktorówkach. Widoki były zerowe więc zdjęć nie będę nawet wrzucał. W poniedziałek zgodnie z prognozą przyszła piękna pogoda więc wyszliśmy na Orlą. Plan był taki, żeby wejść Żlebem Kulczyńskiego, dojść do Skrajnego, wtedy ocenić siły (fizyczne i psychiczne) i podjąć decyzję czy schodzimy do doliny czy chcemy iść dalej na Krzyżne. To pierwsze spotkanie żony z Orlą więc nie byliśmy pewni jak zareaguje na ekspozycje. Cała wycieczka wyszła fantastycznie. Wyszliśmy rano z Brzezin, dalej zgodnie z planem przez Żleb Kulczyńskiego, Granaty i ostatecznie doszliśmy na Krzyżne. Żona nie miała żadnych problemów z ekspozycją, wręcz przeciwnie szlak bardzo jej się spodobał. Pogoda była idealna a delikatne chmurki tylko dodawały uroku. Bardzo zaskoczyły mnie pustki na szlaku, do momentu dojścia na Orlą spotkaliśmy tylko jedną osobę, na samej Orlej może z 10-15. Sami sympatyczni ludzie tego dnia na szlaku Z powrotem na parkingu byliśmy przed 19. (ciąg dalszy nastąpi )
    10 punktów
  11. hej hej witam się po feriach, tak się obawiałam tej lawinowej trójki a jak już dotarliśmy była jedynka - i całe szczęście. Ferie upłynęły nam raczej na chillowaniu niż chodzeniu, ale udało się choć raz ''zaliczyć'' góry. Tak jak wcześniej planowałam wybraliśmy się do schroniska Murowaniec, poszliśmy szlakiem z Kuźnic przez Boczań i nie ukrywam na początku nie porwała nas trasa widokowo, bardzo przypominała mi trasę na Kamieńczyk w Szklarskiej, do tego te błoto.... Jak weszliśmy wyżej mgła i nadal brak widoków Po odpoczynku na przełęczy, zażegnaniu kryzysu u mojego 7latka i pochłonięciu przez niego paczki żelków na wzmocnienie udało się dotrzeć na Hale Gąsienicową i w końcu nacieszyć oko pięknem Tatr warto było! Plan był jeszcze na Gęsią Szyję, ale niestety nie było już z kim iść, podjechaliśmy na Przełom Białki i Gubałówkę czyli typowe ferie rodzinne. Pozwolę sobie pochwalić się fotkami.
    9 punktów
  12. Nie, nie, kochana. Oni nie chcą płacić. To są Prawdziwi Turyści Którym Nic Nigdy Się Nie Stanie. Oni chcą żeby to ta "hołota w adidaskach" płaciła - upraszczając oczywiście. Ale zasadniczy problem widzę gdzie indziej - ci głosujący chyba nie rozumieją jednej podstawowej rzeczy - jeżeli nawet wprowadziłoby się obowiązek ubezpieczeń to gdzie trafią pieniądze ze składek? Bo przecież nie do TOPR. Trafią do firm ubezpieczeniowych. TOPR-owcy ewentualnie, po jakiejś akcji, dostaliby coś z polisy tego ratowanego. Ale po pierwsze - nie od razu, po drugie - nie za każdą akcję. Ubezpieczenia to twardy biznes, a nie działalność charytatywna. Zaś TOPR musi mieć zapewniony stały dopływ funduszy, a nie od akcji do akcji. Dlatego śmieszą mnie te wszystkie dyskusje, bo przecież akurat nasz system finasowania i działania TOPR doskonale się sprawdza w praktyce. Jest kasa z budżetu (jak dla innych służb) bo turyści też płacą podatki, prawda? Jest kasa z 1 % , tzn. teraz już 1,5 % - i z roku na rok wpłaty rosną. Sam też przekazuję od początku, gdy tylko pojawiła się taka możliwość. Jest kasa z 15% wpływów z biletów do TPN ( a tych biletów sprzedaje się miliony, np. w 2022 ponad 4,5 miliona biletów), co też daje piękną sumkę, przy okazji obalając teorię o "darmowym ratowaniu różnych baranów". I jeszcze dodatkowo takie świry jak ja wpłacają na TOPR dobrowolne datki, bo po prostu mają taki kaprys. Reasumując - po jaką cholerę grzebać przy czymś co dobrze działa? Po to żeby liczne u nas grono internetowych znawców miało satysfakcję? Zresztą Jan Krzysztof już to nieraz tłumaczył, prosto i przejrzyście. A że do niektórych nie dociera ... cóż, nie wszyscy jak widać potrafią czytać ze zrozumieniem. Może więc lepiej zmienić system edukacji, zamiast grzebać przy finasowaniu TOPR?
    9 punktów
  13. i ostatnia partia: Rysy i Wysoka Żabie Stawy Kopa Popradzka Wołowa Turnia Mały i Wielki Żabi Staw Mały Staw Wołowa Turnia, Żabia Turnia Rysy i Wysoka Wielki Staw i Kopa Popradzka wokół Wielkiego Stawu na ścieżce na Rysy Wołowa Kotlinka z dołu dziękuję za uwagę!
    8 punktów
  14. Na dzisiaj przepowiednie dla Tatr były optymistyczne więc postanowiliśmy ,że pójdziemy ku wiośnie Ścieżką nad Reglami Dawno nie byliśmy na odcinku Kalatówki -Dolina Białego więc pora to nadrobić . Ruszamy w czworo. Rano w NT mokro i chmurzaście , w czasie dojazdu do Z-nego Tatr prawie nie widać ale z północnego zachodu widać coraz więcej niebieskiego. Parkujemy koło Krokwi i ruszamy do Kuźnic. Już w Kuźnicach mam kontrolę @Mnich Admini po jego telefonie pogoda zaczyna się ekspresowo poprawiać. tu już jest trochę zimy . Podchodzimy drogą , jest trochę ludzi. Im wyżej tym więcej śniegu i słońca . Po zejściu na Ścieżkę okazuje się że jest jakby malowniczo wychodzimy z lasu/niech żyje kornik/ stajemy i patrzymy a jest na co po jakimś czasie idziemy dalej wyżej znowu stajemy otwiera się widok na południowy wschód Trzy Korony na tle Beskidu idziemy dalej na Białych Czubkach przysiadamy na popas po herbacie ruszamy dalej no cóż jest pięknie szlak pokryty świeżym śniegiem , miejscami trochę lodu ale bez problemów na Ścieżce minęliśmy kilka osób , dopiero w dolinie ruch się nasilił , im niżej tym więcej wiosny Taki fajny obrazek nam się na pożegnanie trafił powiem Wam że było super.
    8 punktów
  15. i kolejna partia: Zmarzły Staw Wielickie Oko Litworowy Staw i Kacze Szeroka Jaworzyńska i Świstowy Rohatka i Mała Wysoka Litworowy Szczyt i kawałek grani przedwierzchołek Wielickiego trochę grani Mała Wysoka, Baniasta i Bradavica Wielickie Oka Żłobisty, Rumanowy, Ganek, Wysoka, Rysy i Niżnie Rysy, na dole Kacze Stawy i Ciężki Staw Gerlach, Zadni Gerlach i Litworowy CDN...
    8 punktów
  16. Luty też jakiś dziwny ..............
    8 punktów
  17. i kolejna partia: parę zbliżeń: najpierw Wołowiec Mięguszowiecki Wysoka Rysy Niżnie Rysy Mięgusze Mięgusz Pośredni Mięgusz Wielki Mięgusz Czarny Kończysta Gerlach CDN... sorry za taką masę zdjęć ale nie wiem co wyrzucić.
    8 punktów
  18. i następna partia: szczyt fragmenty z najtrudniejszymi miejscami Mięgusze i Cubryna, na 1 planie Mięgusz Czarny na szczycie Rysy, Gerlach, Wysoka i Kończysta, Wołowa Turnia na 1 planie Niżnie Rysy Wołowiec Mięguszowiecki na dole po prawej Baszty Koprowy Czarny Staw Hińczowy CDN...
    8 punktów
  19. Jest styczeń więc to nie będzie jeszcze ku wiośnie ale Ścieżka na Reglami jak najbardziej. Rano w NT było ok -20 ale wygląd nieba wskazywał że proroctwo się spełni.Plan był klasyczny bo ciężko tu coś nowatorskiego wymyślić , Kościeliska -Chocho i powrót pod reglami. Do Kir dotarliśmy z @Werniksparę minut po 9-tej. Było pusto i zimno ale już zaczynało być ładnie . Śniegu niezbyt wiele. W dolinie jeszcze cień i mocno na minusie. Słońce troszkę się pokazało na podejściu na Kominiarski Przysłop w słoneczku jest znacznie cieplej niż w cieniu , krótka przerwa i ruszamy dalej Szlak jest nieco przedeptany ale miękki , pod spodem lód , idzie się ciężko. Ale widoki dookoła wynagradzają sowicie. słońce chowa się za grań i pogrzeje nas dopiero na przełęczy. W cieniu jest naprawdę zimno. Na szczęście trzy warstwy wełny i membrana robią swoje. Podejście w górę cały czas w cieniu tylko sam grzbiet oświetlony Dopiero na przełęczy można się troszkę zregenerować w słoneczku. widoki jak zwykle stąd super widać Gorce i Beskid Sądecki mimo słoneczka za długo popasać się nie da , trzeba ruszać Królowa zamarła w oczekiwaniu na @Mnich Admin Jest malowniczo , nawet zejście do przeklętej jest ładne w Chcocho prawie pusto , Pod reglami też pusto . Powiem Wam ,że zimno chwilami było , ale warto było.
    8 punktów
  20. Czyli niezła oferta dla leniwych, kontuzjowanych, zmęczonych - choć kawałek jednak podejść trzeba. I zejść - co w tym roku w moim przypadku było za każdym razem dużo trudniejsze od podchodzenia.
    8 punktów
  21. WOŁOWIEC MIĘGUSZOWIECKI (2228m) - trójwierzchołkowy grzbiet odchodzący na południe od głównej grani tatrzańskiej w środkowej części Wołowego Grzbietu. Dzieli górną część Doliny Mięguszowieckiej na doliny: Hińczową i Żabią Mięguszowiecką. Oddzielony od głównej grani przez Wołowcową Przełęcz(2180m).
    8 punktów
  22. Kolejna opcja na podróz w Karkonosze. Tym razem odpusciliśmy Szwajcarkę i Sokoliki. Zostawiliśmy auto w Janowicach i ruszyliśmy zielonym w kierunku zamku Bolczów. Ta budowana od XIV wieku warownia dziś jest ruiną, ale trzeba dodać że bardzo urokliwą. Z Janowic spcerek do zamku to 20 minut. Zamek robi na nas wielkie wrażenie. Do jego budowy wykorzystano okoliczne skały, wysokie na niemal 20 metrów. Obejrzawszy zamek ruszamy dalej czarnym szlakiem w kierunki Głazisk Janowickim, by potem juź niebieskim dotrzeć do Skaly Piec, ale przede wszystkim do Skalnego Mostu. Skalny Piec nie robi wielkiego wrażenia. Dopiero jak obejdziemy wokół zobaczymy jej ogrom. Widać na niej wiele dróg wspinaczkowych. Skalny Most to chyba jedna z najciekawszych form skalnych w Sudetach. Warto wdrapać się, by stanąć "w oknie". Wracamy i zółtym szlakiem schodzimy w kierunku Janowic. Obok Skałek Krowiarek skręcamy na zielony szlak i kolejny raz przechodzimy obok zamku Bolczów. Po kwadransie meldujemy się obok auta. Teraz juz tylko obiadek w Miedziance
    8 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...